Państwo i społeczeństwo obywatelskie. Próba siły

OrganisePremier Beata Szydło w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” zapowiedziała wielkie porządkowanie społeczeństwa obywatelskiego zorganizowanego w organizacjach społecznych. Po artyleryjskim przygotowaniu łżepropagandy w mediach publicznych czas na konkrety, czyli rozwiązania prawne.

Nadchodzi czas próby – jestem pewien, że przyniesie skutki przeciwne do zamierzonych przez władzę.

O trzecim sektorze w Polsce pisano już wiele, najbardziej krytycznie o jego problemach wypowiadali się sami jego animatorzy. Problemy największe to grantoza, projektoza i będący jej skutkiem projektariat, szczególna forma prekariatu. Te patologie nie są jednak cechą szczególną trzeciego sektora, tylko powielają model upowszechniający się wraz neoliberalizacją państwa i sektora publicznego, który świadczenie usług publicznych powierza rynkowi i właśnie trzeciemu sektorowi – w poszukiwaniu większej efektywności (czytaj – by zaniżyć koszty). Nie chodzi jednak tylko o cięcie kosztów i wysługiwanie się sprekaryzowaną pracą organizacji społecznych, wnoszą one nie tylko pracę, ale i kompetencje, jakich często nie mają pracownicy sektora publicznego.

Ten aspekt funkcjonowania trzeciego sektora nie jest istotą społeczeństwa obywatelskiego. Jego istotą jest chęć zrzeszania się obywateli, by realizować ważne dla siebie zadania. W świecie idealnym wolni obywatele czynią to w czasie wolnym, angażując do działania prywatne zasoby. Co sugeruje, że muszą mieć zarówno czas wolny, jak i zasoby materialne. W Polsce po 1989 r. brakowało jednego i drugiego, więc szybko rozwijający się trzeci sektor równie szybko się profesjonalizował. W odpowiedzi na tę ewolucję powstały także odpowiednie, wypracowywane przez wiele lat w dialogu między władzą i przedstawicielami organizacji społecznych regulacje prawne. Wraz z nimi uporządkować się udało także praktyki współpracy jak np. konkursowy tryb przyznawania dotacji i zleceń.

Obecna władza uznała, że wprowadzi do tego świata nowe porządki. Prowadzona w mediach publicznych ohydna łżepropaganda polegająca na insynuacjach, półprawdach i wyszukiwaniu wydumanych korupcyjnych powiązań jednoznacznie pokazuje intencje planowanych zmian. Porządkowanie ma być podporządkowaniem społeczeństwa obywatelskiego państwu. To oczywiście absurdalny pomysł: można próbować podporządkować wspomniany trzeci sektor, odpowiednio zmieniając zasady finansowania ze środków publicznych. Społeczeństwo obywatelskie, jeśli istnieje, podporządkować się nie da, bo jego istotą jest właśnie autonomia wobec państwa i rynku.

Nadchodzi więc czas próby i odpowiedzi na pytanie, jaki jest poziom autonomii Polaków i ich zdolność do zrzeszania się w niezależne, zdolne do autonomicznego działania struktury. Historia podpowiada, że każda próba kontroli i ograniczania tej autonomii wywoływała przeciwny do założonego celu skutek. Zawsze kończyło się „zmową powszechną przeciw rządowi”, jak pisał Edward Abramowski. Warto więc przypomnieć jego słowa sprzed ponad stu lat wyważone w „Ideach społecznych kooperatyzmu”:

Najdalej idące konstytucje państwa demokratycznych, najszerzej pojęte przedstawicielstwa ludowe nie osiągają nigdy i nigdy osiągnąć nie mogą takiego zabezpieczenia wolności człowieka, takiego poszanowania woli jednostki wobec zbiorowości, jaka charakteryzuje stowarzyszenie. W żadnej też formie organizacji państwowej nie znajdujemy takiej łatwości przystosowywania się do warunków i potrzeb, do nowo powstającej idei i ruchów, jak w stowarzyszeniach. Dlatego śmiało możemy twierdzić, że wobec mnożących się ciągle zagadnień życia ludzkiego, wobec jego rosnącej zmienności, bogactwa typów i kierunków, wobec rozwoju indywidualizmu grup i jednostek, poddających się coraz trudniej pod ogólne normy, ten typ organizacji społecznej, który przedstawiają stowarzyszenia, jest typem przyszłości, dziedzicem nowożytnego Państwa. Owe skromne „ustawy” rozmaitych kooperatyw spożywców rolnych, kredytowych, na które przyzwyczailiśmy się patrzyć lekceważąco, traktować jako politykę zaściankową małych czynów i małych ludzi, kryją w sobie jednak zarodek nowej myśli politycznej, mogącej wyrugować w przyszłości wszelkie „konstytucje” i „przedstawicielstwa” państwowe jako zbyteczny przeżytek niewoli.

Ten tekst nic nie stracił na aktualności, przeciwnie. Stowarzyszenia, o których pisze Abramowski, nie są dziełem ustaw, lecz woli chcących współdziałać jednostek. Władza może zmieniać ustawy, na wolę ludzi wpływu nie ma. Przeciwnie, im bardziej będzie próbować naciskać, tym większa będzie reakcja w postaci samoorganizacji kontrspołeczeństwa. Dysponuje ono dziś nieporównanie większymi możliwościami koordynacji działań i zasobami niż kiedykolwiek. I działa coraz częściej poza jakimkolwiek ładem instytucjonalnym. Wyraźnie pokazał to Kongres Kultury.

W poprzednim wpisie pisałem, że pomysły obecnej władzy mają znamiona zaprogramowanego samobójstwa. Majstrowanie przy społeczeństwie obywatelskim i próba jego podporządkowania państwu prowadzić może tylko do alienacji państwa i, paradoksalnie, do zwiększenia autonomii społeczeństwa. Trudno zrozumieć władzę, która sama przygotowuje „zmowę powszechną przeciwko rządowi”.