Władza PiS – schizofrenia, dialektyka, opór

15095540_1321542351224436_7357583900467571480_nJeśli złożyć razem wypowiedzi ludzi władzy PiS, to efekt najłagodniej określić można słowem polifonia. W istocie jednak bardziej jest wyrazem schizofrenii: wicepremier Morawiecki chce oprzeć rozwój na polskich przedsiębiorcach i obiecuje im niebiańskie warunki pracy, w tym samym czasie Jarosław Kaczyński ujawnia antyrządowy układ w polskim biznesie. W tle trwają prace nad ustawodawstwem wprowadzającym olbrzymią dowolność w dyscyplinowaniu firm przez służby państwa.

Inwestycje publiczne maleją, bo zatkała się absorpcja funduszy europejskich – proces można by przyspieszyć, współpracując z samorządami, ale Jarosław Kaczyński wypowiedział im wojnę, bo województwa i metropolie są poza kontrolą PiS. Rozpoczynają się pokazówki: nagonka na Krzysztofa Żuka, prezydenta Lublina, i najnowsza, na Hannę Zdanowską w Łodzi. Sprawy dęte – pokazują, jak słabe argumenty ma PiS, ale wystarczy, żeby utrudnić życie ze szkodą dla wszystkich, również samego PiS. Bo zahamowanie rozwoju wobec ryzyka wzrostu kosztów obsługi szybko rosnącego długu publicznego oznacza szybki koniec możliwości realizacji obietnic wyborczych. Trwa brutalny atak na zasłużone organizacje społeczne, który wzbudził obrzydzenie nawet w środowiskach ideowo bliskich władzy i ujawnił z całą ostrością mechanizmy działania dyktatury kłamstwa.

Do tego dochodzi absurdalna w formie i treści reforma/deforma systemu edukacji. Nie będę powtarzał argumentów, jakie pojawiły się w debacie – świetnie podsumowuje je Małgorzata Sikorska na swoim blogu. Element schizofrenii w tym przypadku polega na tym, że najbardziej na likwidacji gimnazjów ucierpią ośrodki małomiejskie i wiejskie – mają najmniej zasobów materialnych i kompetencyjnych, by poradzić sobie z fatalnie przygotowanymi zmianami. A przecież to te właśnie ośrodki są politycznym zapleczem PiS.

Jarosław Kaczyński, jakby wiedziony „pulsion de mort”, robi wszystko, by pozbawić się materialnych i faktycznych warunków możliwości realizacji swych reformatorskich zamiarów: podkopuje podstawy ekonomiczne i zraża kolejne niezbędne dla powodzenia zmian grupy społeczne i zawodowe, odkrywające w działaniach władzy śmiertelne zagrożenie dla swej egzystencji. 3 października w Czarnym Marszu na ulice miast wyszły kobiety broniące swej godności i podmiotowości, w sobotę, 19 listopada, w Warszawie odbyła się największa w wolnej Polsce demonstracja nauczycieli popieranych przez rodziców i uczniów. W tle odbywały się manifestacje mieszkańców Łodzi i Lublina broniących swych prezydentów.

Prezesowi w końcu uda się nie zrealizować swoich planów, bo przeszkodzi mu zmobilizowany przezeń megaukład pączkujących w całej Polsce punktów oporu. Konkretyzują się one i konsolidują wokół realnych problemów stwarzanych przez władzę sprawiającą wrażenie, że jako jedyna ze swym najwierniejszym zapleczem wierzy w wirtualną rzeczywistość tworzoną przez aparat propagandy. Jarosław Kaczyński najwyraźniej jest jednak w posiadaniu innej, głębszej prawdy, w której wyraża się heglowski duch dziejów. To, co odbieramy jako schizofrenię i sprzeczności, jest po prostu dialektyczną koniecznością. W tej perspektywie stawką nie są konkretne reformy/deformy, tylko dialektyczna synteza prowadząca do skoku do królestwa wolności.

Tak, kiedyś, w innym kontekście historycznym, już próbowaliśmy tej metody. Teraz też się uda. Jak wtedy.