Ursus 2014, semper fidelis
Instytut Studiów Zaawansowanych Krytyki Politycznej zorganizował w ostatni weekend historyczny remanent na terenie Zakładów Ursus. W ramach programu ruszyła m.in. z centrum Warszawy do Ursusa parada ciągników, a potem już razem z mieszkańcami i byłymi pracownikami ZPC wspominano, bawiono się, dyskutowano. Wspominałem już o ursuskim projekcie Jaśminy Wójcik, która rekonstruuje pamięć po jednym z kluczowych projektów fundujących PRL, a opartym na znacznie starszej tradycji przemysłowej. Poza postindustrialną ruiną niewiele zostało, codziennie mam okazję przejeżdżać ul. Posagu 7 Panien.
Czy była szansa utrzymania produkcji? Lub przynajmniej zachowania przemysłowego charakteru Ursusa? Dzielnica do niedawna była zamkniętą twierdzą, słabo dostępną komunikacyjnie. Dziś znajduje się przy najważniejszym warszawskim węźle komunikacyjnym, z wjazdem na obwodnicę i autostradę A2. Do Łodzi można dostać się w godzinę, tyle kiedyś można było jechać do centrum Warszawy. Ta zmiana zapewne też doprowadzi do przełomu na terenie dawnej fabryki traktorów – dostępność komunikacyjna to ważny element kalkulacji opłacalności zaangażowania dla ewentualnych inwestorów. Zobaczymy, bo nie brakowało już cudownych planów pod hasłem „Smart City Ursus”.
O samej dzielnicy było ostatnio głośno z innego jednak powodu – Rada Dzielnicy wydała walkę genderowi i przyjęła jako pierwsza w Warszawie uchwałę antygenderową. Radni nie zaskoczyli mnie specjalnie, od kilku lat mieszkając w Ursusie, zdążyłem przekonać się, że ursuski lud ma raczej konserwatywne poglądy, więc genderowi nie przepuści, cokolwiek by to pojęcie znaczyło. Mam jedynie nadzieję, że w ślad za uchwałą nie ruszą teraz oddziały milicji obywatelskiej, żeby sprawdzać, czy gender nie chowa się nielegalnie po domach. Mogę się tylko pocieszyć, że w sąsiednim Piastowie, gdzie mieszkałem wcześniej , radni zawierzyli miasto „Niepokalanemu Sercu Maryi”. Aż się ciśnie: o Matko Boska! A poniżej relacja z sesji Rady Dzielnicy Ursus w sprawie gendera: