W obozach Zagłady muzyka była kwestią życia
Francesco Lotoro przez dekady zbierał muzykę, jaką tworzyli więźniowie obozów zagłady.
W niedzielę podczas koncertu w Jerozolimie 85-letnia Aviva Bar-On, która przeżyła Terezin, wykonała jeden z utworów, przypominając, że w „metropoliach śmierci” muzyka była kwestią życia.
Jak relacjonuje „Guardian”, Lotoro objeździł cały świat, by wydobyć utwory zapisywane na czymkolwiek. Powstawały proste piosenki i wieloaktowe opery, tysiące dzieł, z których wiele przetrwało tylko w pamięci tych, co przeżyli. Imponujące świadectwo siły kultury w czasach i warunkach całkowicie nieludzkich. O roli muzyki w kacetach pisał Otto Dov Kulka w „Pejzażach metropolii śmierci”. Wspominał, jak jako dziecko uczestniczył w próbach operowych i jak na zawsze utkwiła mu w pamięci „Oda do radości”, której tekstu i sensu nie rozumiał.
Warto posłuchać „Oświęcimskiego tanga” śpiewanego przez Ute Lemper przy akompaniamencie Francesco Lotoro (początek po angielsku, potem artystka przechodzi na jidysz) – podobno była to jedna z najpopularniejszych piosenek w Auschwitz. Alan Ehrlich, bratanek zamordowanego w Auschwitz aktora Maksa Ehrlicha, twórcy działającego w obozie w Westerbork teatru, w wypowiedzi dla „Guardiana” stwierdził, jakkolwiek makabrycznie to brzmi, że w obozach działała najlepsza scena kabaretowa w Europie.
Aviva Bar-On wyjaśnia, że w sytuacja, gdy śmierć była codziennością, sztuka – i ta klasyczna, i kabaretowa – była sposobem na zachowanie godności. Zgromadzona i zrekonstruowana przez Lotoro muzyka jest niezwykłym, żywym pomnikiem pokazującym, że najbardziej bezwzględna totalitarna machina, nawet jeśli jest w stanie kruszyć ciała, nie zdoła skruszyć ducha.
Projekt Francesco Lotoro pokazuje też, jak nikczemny i żałosny jest odradzający się niczym chwast antysemityzm i wszelkiej maści rasizm, suprematyzm, szowinizm.
O niezwykłej pracy Lotoro opowiada film Maestro Alexandra Valentiego: