Najpierw Czarny Protest, potem wielki spadek notowań PiS
Tym razem to nie na Kremlu otwierają butelki z szampanem, tylko w szeregach polskiej opozycji. A niektórzy na widok pierwszego takiego spadku notowań PiS wznoszą już toast za niechybny początek końca tej partii.
Wyniki sondażu Kantar Millward Brown dla TVN24 wpisują się jakby w wiosenne zamówienie: najpierw w piątek, 23 marca, imponujący Protest Kobiet, kilka dni później 12-punktowy spadek notowań partii rządzącej. Pamiętając, że pierwsze sondaże politycznej wiosny nie czynią, pospekulujmy nieco. Co nam szkodzi, sto dni premiera Morawieckiego pokazały, że gorzej być nie może, a wystąpienie premier Beaty Szydło z „pazurkami”, w którym broniła nagród za ciężką pracę dla dobrej zmiany, przypomniało, jak źle już było, więc dla odprężenia można przez chwilę pouprawiać political fiction.
Wariant najbardziej radykalny (w ostatnią sobotę nawet o nim rozmawiałem z zaprzyjaźnionym wrocławskim socjologiem): kiedyś musi nastąpić efekt znany z bajki o szatach cesarza, czyli odkrycie, że król jest nagi. To znaczy kiedy bardziej racjonalne lub mniej przywiązane ideologicznie/emocjonalnie warstwy elektoratu PiS przestaną racjonalizować kolejne błędy obozu władzy jej osiągnięciami i dostrzegą, że ceną za te błędy i władzę PiS będzie nie tylko pogrzebanie liberalnej demokracji, ale w dalszej konsekwencji także najważniejszych osiągnięć, jak choćby sztandarowy program 500 plus.
Taki punkt przełomu przewidzieć najtrudniej. Może pojawić się pod wpływem pozornie najmniej oczekiwanego powodu. Komentatorzy więc podpowiadają: pośmiertne degradacje oficerów PRL pokazujące, że ta władza nie respektuje żadnego tabu, więc w każdej chwili może zakwestionować wszystko i wszystkich? Ustawa antyaborcyjna? Dekomunizacja ulic polskich miast prowadzona z bolszewickim zapałem, lecz z wątłą znajomością historii i naruszeniem lokalnej wrażliwości? Premie i sobiepaństwo administracji rządowej? Jestem na początku listy, a przecież mniej kompromitujące kwestie rozpoczęły destrukcję obrazu Platformy Obywatelskiej.
Tyle jeśli chodzi o elektorat. W tej układance nie mniej ważna jest sytuacja w samym PiS. Problemem tej partii, o czym już kiedyś pisałem, jest to, że jej lider przyjął samobójczy w dłuższej perspektywie system rządzenia. To wygodne sprawować władzę bez formalnej władzy, ale przy całkowicie spersonalizowanej koncepcji państwa, w której nie istnieją instytucje, tylko ludzie na stanowiskach, Jarosław Kaczyński zbudował system anarchii u władzy. Jednocześnie nie może legitymizować swej wodzowskiej pozycji rzeczywistym, czyli cielesnym poparciem ludu – Prezes nie zgromadzi miliona ludzi w wiecu poparcia, co potrafi choćby Erdoğan. Dlatego nieuchronna jest erozja pozycji lidera partii, który rezygnując z funkcji premiera, zrezygnował także z zasobów właściwych temu stanowisku.
Erozję tę mogła tylko przyspieszyć nominacja Mateusza Morawieckiego, fiasko marketingu politycznego w całej rozciągłości. Więc niby wszystko się zgadza. W komentarzu wyników sondażu Kantar właściwsze wydawałoby się pytanie, dlaczego spadek notowań nastąpił dopiero teraz, a nie czy są dla niego podstawy.
Podstawy są, czy jednak rzeczywiście dostrzegła je część elektoratu PiS? Cóż, poczekać musimy na kolejne badania innych ośrodków badawczych. W tej chwili mniej obawiam się korekty i powrotu notowań w poprzednie rejestry niż samozadowolenia Platformy Obywatelskiej, gdyby dobre wyniki się utrzymały. Obnażona nagość władzy PiS nie zmienia faktu, że opozycja też świeci gołą d… I dobrze, żeby zamiast upajać się sondażami (zakładając, że dobre wyniki się utrzymają), zakryła swoją nagość dobrą programową alternatywą dla Polski.