Paryż, 13 listopada 2015
Łatwo popaść w banał, odnosząc się na gorąco do takich wydarzeń jak nocny atak terrorystów na Paryż.
W serwisach społecznościowych deklaracje „wszyscy jesteśmy paryżanami” mieszają się ze stwierdzeniami o kolejnym dowodzie na zderzenie cywilizacji – czasem występują razem. Dla wielu komentatorów to asumpt do lamentu nad upadkiem Europy i jej wartości, ginących pod naciskiem barbarzyńców.
Barbarzyństwo metod – czy będzie to atak na miasto, czy też cywilny samolot – nie znajduje żadnego usprawiedliwienia. Słuszne oburzenie, gniew i współczucie dla ofiar i ich bliskich należy jednak oddzielić od analizy tego, co się stało i co się dzieje. Retoryka zderzenia cywilizacji, ze wskazaniem, że w zderzeniu tym chodzi o konfrontację islamu z Zachodem, nie wytrzymuje próby. Lub – by pozostać ściśle przy tej matrycy – pole konfrontacji trzeba by poszerzyć o inne jeszcze cywilizacje, choćby prawosławną.
Jeśli więc wyrysuje się wszystkie wektory napięć i pola konfliktów, w których używa się przemocy w różnych modelach: „tradycyjny” terroryzm, wojnę hybrydową, wojnę na odległość, wojnę partyzancką i wojnę konwencjonalną (najrzadszy dziś przypadek), to raczej mówić można o pełzającej wojnie światowej, której polityczną stawką jest przyszły ład globalny. Jakie miejsce zajmą w nim Europa i państwa europejskie?
Wszystko zależy od wartości, wokół których rozwijany będzie europejski projekt. Kwestia wartości jako fundamentu dla Europy wróciła z całą mocą wraz z nasileniem się w tym roku kryzysu migracyjnego. Czy Europa ma być zamkniętą twierdzą, czy też jej podstawą ma być uznanie godności każdego człowieka i wynikających z tej godności praw, włączając prawo do azylu?
Tej otwartej retoryce coraz częściej przeciwstawiana jest wizja Europy – bastionu chrześcijaństwa, który powinien bronić się przed rozpuszczeniem w „muzułmańskim potopie”. Paryskie zamachy na pewno wzmogą tę argumentację, a jej skutkiem będzie jeszcze większa histeria przeciwko uchodźcom. Efekt może być tylko jeden. Przyjęcie optyki zderzenia cywilizacji oznacza koniec europejskiego projektu, bo ten tworzony był na fundamencie innych wartości. Nie da się zmienić fundamentu, zachowując w całości budowlę. Gdy ta się posypie, przestanie faktycznie istnieć Unia, ale także upadnie Twierdza. Europa stanie się zaułkiem świata – gdzieś przyklejonym do tyłu Azji, podzielonym na kilkadziesiąt naskakujących na siebie państewek, hołdujących narodowym i ewentualnie chrześcijańskim wartościom.
Nie pozwólmy, by ofiary paryskiej tragedii poszły na marne, wykorzystane jako paliwo dla atawistycznych projektów. Raczej niech staną się, podobnie jak ofiara Niebiańskiej Sotni z kijowskiego Majdanu, fundamentem dla odnowionego, europejskiego projektu, wiernego swym najlepszym wartościom, wywodzącym się m.in. z francuskiej karty praw człowieka i obywatela oraz rewolucyjnej triady: liberté, égalité, fraternité.