Czy leci z nami pilot?

paris_1Nazajutrz po paryskiej tragedii prezydent Francji François Hollande apelował o zachowanie zimnej krwi. Wtórował mu polityczny oponent, były prezydent Nicolas Sarkozy.

Tej zimnej krwi zabrakło polskim politykom – przyszłym ministrom polskiego rządu, którzy zdążyli w ciągu kilku godzin zaskoczyć świat poziomem ignorancji i politycznej dezynwoltury. Nie wiem, czy panowie Szymański, Waszczykowski, Gowin tak myślą, jak mówią, czy tylko w jakichś celach politycznych tak mówią, jak myślą. Jeśli to drugie, pojawia się zasadnicze pytanie – czy za tym gadaniem jest jakiś państwowy plan strategiczny, czy też są to autorskie pomysły przyszłych ministrów, którzy zanim zaczęli sprawować funkcje, już się wymknęli premier spod kontroli.

Kontrola zaczęła wracać w niedzielę, kiedy zwłaszcza Witold Waszczykowski próbował minimalizować straty po wcześniejszych wypowiedziach, z których największą siłę rażenia miało oświadczenie Konrada Szymańskiego o politycznej niemożliwości wykonania zobowiązań w sprawie uchodźców. Tak zaserwowane danie główne zostało polane sosem bredni o oszalałym lewactwie (Witold Waszczykowski), na deser oskarżenie, że europejska klasa polityczna ma krew na rękach (to Jarosław Gowin, podaję za dziennik.pl). Sądząc po komentarzach, wyborcom PiS musiały się te stwierdzenia podobać. Zapewne trochę mniej się podobały lewicowemu prezydentowi i rządowi Francji, choć pewno dyplomatycznie założyli, że polska mowa to trudna mowa i nie wszystko rozumieją.

Gdy przyglądałem się francuskiej dyskusji po zamachach, uderzył mnie niezwykły wręcz chłód wypowiadających się przedstawicieli służb państwa – od prezydenta po ministrów i funkcjonariuszy oraz niezwykła staranność, by nie używać żadnych zbędnych słów. Terroryzm na tym przecież polega, że sam akt krwawego terroru jest zapalnikiem do zwielokrotnienia obrazów grozy w przestrzeni komunikacyjnej. O to przecież chodzi terrorystom, żeby w odpowiedzi wybuchły emocje, ruszyły słowa nienawiści. Najlepszą odpowiedzią jest więc powstrzymanie się przed tą grą, by nie stać się mimowolnym wykonawcą terrorystycznego planu. Francuzi starannie więc identyfikowali atak jako akt agresji ze strony dżihadystów z Państwa Islamskiego i nie łączyli go w żaden sposób więzami przyczynowo-skutkowymi z muzułmańską mniejszością mieszkającą we Francji, ani też z kryzysem migracyjnym. Oczywiście, w tle też trwa gra polityczna – trwa kampania wyborcza, w grudniu odbędą się wybory lokalne, które sprawdzą siłę Frontu Narodowego.

Zwracali natomiast uwagę, jak np. były szef DGSE (wywiadu zewnętrznego) na złożone uwarunkowania terroryzmu: od czynników wewnętrznych (bieda, anomia, wykluczenia jako strukturalna pożywka dla radykalizacji) przez globalne (internacjonalizacja i militaryzacja przestępczości coraz silniej powiązanej z sieciami terrorystycznymi) po polityczne (gry mocarstw politycznych) w konkretnych miejscach świata. Nie wiem, na ile poprawna była analiza owego funkcjonariusza i innych francuskich ekspertów, jakich miałem okazję słuchać, miałem jednak wrażenie, że – po pierwsze – starają się zrozumieć. Słuchając naszych polityków, odniosłem wrażenie, że na gorąco projektują swoje ideologiczne wizje świata i ich zdaniem dobrego społeczeństwa, lecz ich analizy niewiele mają jednak wspólnego ani z dobrą analizą, ani wiedzą.

Tak jak zmienił się świat po 11 września 2001 r., tak też kolejnym punktem zwrotnym będzie 13 listopada 2015 r. Pisałem w poprzednim wpisie, że jedynym skutecznym sposobem uzyskania wpływu na proces kształtowania się nowego światowego ładu jest odnowienie projektu europejskiego. Nie da się jednak tego zrobić, jeśli będziemy wysyłać z Polski komunikaty w niezrozumiałym dla reszty Europy języku. Na razie jednak nawet my w Polsce mamy problem ze zrozumieniem jego gramatyki – być może stanie się ona jaśniejsza po zaprzysiężeniu rządu. I wtedy jego premier nie będzie już musiała wysyłać takich Tweetów:

Nie czuję się bezpiecznie, kiedy osoba obejmująca władzę w Polsce w pierwszych słowach informuje, że nie miała info o wydarzeniach. To jednak być może tłumaczy wypowiedzi przyszłych ministrów – gadali, jakby nie mieli info. To by jednak wskazywało, że chyba lecimy bez pilota. Ma ktoś jakieś info na ten temat?