Cena pokoju

Rosjanie ostrzelali Zaporoską Elektrownię Atomową, wywołując pożar w należącym do kompleksu budynku szkoleniowym (reaktory nie były zagrożone). Mimo braku zagrożenia nuklearnego sygnał jest wyraźny – groźby użycia opcji atomowej należy traktować poważnie. W tym kontekście warto wczytać się w analizy dwóch litewskich polityczek, byłej prezydent i obecnej premier.

Litwini doskonale wiedzą, co to znaczy żyć w sąsiedztwie większych sąsiadów. W 1991 r. nie zawahali się walczyć o swoją niepodległość z ówczesnym jeszcze Związkiem Radzieckim. Mimo że już się sypał, a władzę dzierżył Michaił Gorbaczow, radzieckie czołgi ruszyły na Wilno. Obrona wieży telewizyjnej kosztowała życie 14 osób, setki odniosły rany.

Litwini patrząc na to, co dzieje się dziś w Ukrainie, nie mogą mieć wątpliwości, że po 30 latach od dramatycznych walk rosyjskie tym razem czołgi mogą próbować wrócić. Więcej, Ingrida Šimonytė – premier Litwy – w artykule dla „The Economist” wyjaśnia, na czym polegały błędy Zachodu w traktowaniu Rosji:

All this was bound to happen. Vladimir Putin’s war on Chechnya did not serve as a wake-up call for the West in 1999. Neither did the Kremlin’s cyber-assault on Estonia in 2007, its war on Georgia in 2008, the illegal annexation of Crimea, nor the start of its military aggression against Ukraine in 2014—all of which Russia denies. Numerous, blatant assassinations of “inconvenient” witnesses, opponents and journalists rang alarm bells, especially when carried out on European soil. But Western leaders pressed the snooze button time and again.

Šimonytė nie pisze z samozadowoleniem mądrali wchodzącej do dyskusji „a nie mówiłam”, tylko zastanawia się, z czego wynika ta niezdolność Zachodu do właściwego odczytywania intencji ludzi takich jak Putin. I pisze:

For a democratic leader, human life is more precious than anything else. For a dictator, no human sacrifice is too great a barrier to ambition. Russia’s neighbours, Lithuania, Latvia, Estonia and Poland, have been trying to explain this for a long time. At times we have been ridiculed as solely focused on this issue.

W istocie premier Litwy zwraca uwagę na problem strukturalny – dalsza część wywodu to już moja interpretacja, nie tezy Šimonytė – problem Zachodu i zachodnich społeczeństw polegający na wierze w uniwersalizm liberalnych wartości, które nawet jeśli nie są powszechnie akceptowane, a nawet jeśli bywają w odwrocie, to obiektywnie muszą zwyciężyć, prowadząc do końca historii i świata permanentnego pokoju.

Nie ma innego wyjścia, podpowiada racjonalność liberalna. Tyle tylko, że przywódcy rosyjskiego imperium, niezależnie od epoki, posługiwali się inną racjonalnością, którą nazwać by można apokaliptyczną. Wyzwolenie jednostki, z nieśmiertelnością, wiedzie przez realizację „wspólnego czynu” i ostateczne rozwiązanie problemów ludzkości, bo tylko wyzwalając ludzkość, człowiek może stać się wolny.

To mieszanie się w rosyjskiej filozofii społecznej i politycznej Marksa przerobionego przez rosyjskich myślicieli z Fiodorowem, Bierdiajewem, Sołowiowem dziś w formie zdegenerowanej przedstawia Aleksander Dugin. Czy Putin w to wszystko wierzy? Nie ma to znaczenia, wystarczy, że w takim sosie dojrzewała jego racjonalność, wzmacniana dodatkowo rosyjską myślą historiozoficzną, której dał wyraz, wygłaszając wykład o Ukrainie jako „błędzie Lenina”.

Odmienna od liberalnej racjonalność oznacza też posługiwanie się odmiennym reżimem prawdy. Zgodność zdań z faktami nie jest podstawowym kryterium, liczy się zgodność zdań z zadaniami wynikającymi ze „wspólnego czynu”. Mówił o tym rosyjski poeta i pisarz Dmitrij Bykow pytany przez ukraińską telewizję, czy Rosjanie mają dostęp do informacji o tym, co dzieje się w Ukrainie.

Bykow odpowiedział, że informacji nie brakuje, problem w tym, że w Rosji nigdy nie istniał reżim prawdy, jaki za normalny uznają ludzie Zachodu. W efekcie Putin może jawnie twierdzić, że rosyjskie wojska nie bombardują Kijowa i że to antyrosyjska propaganda. Sama zaś informacja nie wystarcza, bo wiedzę społeczną kształtuje reżim prawdy nadający sens informacji.

Šimonytė kończy zadowolona, że Zachód w końcu się obudził. Czy jednak rzeczywiście? I tu czas na tekst Dalii Grybauskaitė, byłej prezydent Litwy, opublikowany w „Ukraińskiej Prawdzie”. Litwinka stawia kwestie wprost – wojna Putina z Ukrainą nie jest wojną lokalną, tylko wyzwaniem rzuconym światu. Czy świat jest gotowy odpowiedzieć inaczej, niż pomagając Ukraińcom się wykrwawiać?

Якщо ми не зупинимо Путіна в Україні, нам все одно доведеться вести війну, але в наших країнах.

Jeśli nie zatrzymamy Putina w Ukrainie, wojna się nie skończy i dotrze do naszych krajów. To stwierdzenie nie mieści się zupełnie w wyobraźni mieszkańców Zachodu, którzy od zakończenia II wojny nie mieli doświadczenia wojen w swoich krajach.

Litwini jednak pamiętają styczeń 1991 r. i wiedzą, że wakacje od historii nie muszą trwać wiecznie. Tak, trzeba jak najszybciej doprowadzić do zawieszenia broni i zatrzymania rozlewu krwi. Co jednak z pokojem? Za jaką cenę i na czyich warunkach? Putin ciągle jest przekonany, że strach Zachodu przed rzeczywistym zaangażowaniem zapewnia mu przewagę.

Повторення мантри про те, що НАТО не може допомогти Україні, вже звучить пафосно і показує боягузтво Заходу. Путін це теж бачить. Хоча він швидко вчиться, Захід досі не розуміє, що в Україні йде європейська війна. Або ти береш участь у цьому і борешся з агресором, або стаєш співучасником військових злочинів, просто стоячи і спостерігаючи, як нищиться Україна та її народ. Так, співучасник.

Grybauskaitė pisze zdecydowanie: albo walczysz z agresorem, albo jesteś jego sojusznikiem i współuczestnikiem jego zbrodni. Trzeciej drogi nie ma. Czy jesteśmy w stanie się z tym zgodzić? Czy mamy lepszą odpowiedź?