Samotność Ukrainy

„Jesteśmy zdani na siebie” przebija z komunikatów ukraińskich mediów. Bo płynące ze świata słowa potępienia wobec rosyjskiej agresji nie przekładają się na decyzje, które tę agresję mogłyby powstrzymać.

Symbolem determinacji ukraińskiej obrony stała się Wyspa Żmij. Kilkunastoosobowy posterunek na żądanie poddania się przed „rosyjskim okrętem” odpowiedział „rosyjski okręcie pie..ol się”. Rozpoczęło się bombardowanie, nikt nie ocalał, CNN nadał ujęcie wideo z nagraniem wymiany między Rosjanami i Ukraińcami.

Władimir Putin, widać to już wyraźnie, postawił sobie jasny cel – odsunięcie od władzy obecnego ukraińskiego rządu i prezydenta, przejęcie politycznej kontroli nad Ukrainą przez posadzenie posłusznej sobie władzy, z którą już będzie można podpisać odpowiednie porozumienia realizujące strategiczne cele Rosji.

Realizacja tego celu najwyraźniej napotyka trudności, blitzkrieg nie udał się, ukraińska armia stawia opór, którego siła czerpie z wysokiego morale. To nie rok 2014 i kompletna bezradność podczas aneksji Krymu, lub podczas późniejszych katastrof pod Iłowajskiem i Debalcewem. Czy to jednak wystarczy, by Rosjanie uznali koszt interwencji militarnej za zbyt duży i zasiedli do rokowań?

Wielu komentatorów lubi psychologizować i próbuje analizować sytuację próbując wniknąć w stan umysłu Władimira Putina. Zdecydowanie lepiej jednak sięgnąć do prac historycznych niż psychologicznych, by zrozumieć motywy decyzji rosyjskiej władzy. A łączy się w nich trwały wektor strategicznego myślenia z niezwykle złożonym kontekstem tworzonym przez współczesne czasy.

To połączenie podpowiada, że teraz albo nigdy, czyli przed „peak carbon”, w momencie największego uzależnienia świata od węgla i węglowodorów, zanim nastąpi przełom i stopniowe przechodzenie na nowy system energetyczny. Bo wtedy z każdym rokiem ten element siły Rosji wynikający z kontroli zasobów energetycznych będzie maleć, a wraz z nim zdolność realizacji celów strategicznych wynikający z trwałego, historycznego wektora rosyjskiej strategii.

Niestety, w takiej sytuacji próby oddziaływania poprzez mechanizmy odwołujące się do zachodniej wyobraźni o tym, co straszne i uciążliwe są co najmniej naiwne. Sankcje dla rosyjskich oligarchów i współpracowników reżimu nie mogą odnieść większego skutku, tak długo jak główne gospodarki Europy połączone są pępowiną z rosyjskim zapleczem energetyczno-surowcowym.

Rachunek termodynamiczny jest prosty, niestety przekłada się na rachunek polityczny. Francja, która i tak ma w miarę zdywersyfikowany system energetyczny ze względu na duży udział energetyki jądrowej doskonale pokazuje problem. Po raz pierwszy znaczenie cen nośników energii pokazał protest „żółtych kamizelek” z 2018 r. Teraz z kolei kwestia siły nabywczej stała się głównym tematem kampanii prezydenckiej.

Problem nie polega jednak na obawie przed biedą, tłumaczą francuscy socjologowie, tylko jest wyrazem głębokiej przemiany polegającej na tym, że kończy się system społeczno-polityczny oparty na „wierze republikańskiej”, a obywatela zastąpił zindywidualizowany konsument. I ten konsument interpretuje siłę nabywczą swojego portfela nie w kategoriach ekonomicznych, tylko politycznych: ograniczenie siły nabywczej oznacza w istocie ograniczenie pola wolności i możliwości realizacji swojej podmiotowości.

Oczywiście, polityka Francji, Niemiec czy USA musi uwzględniać tego typu przemiany, które prowadzą do radykalnej przemiany sposobu legitymizacji decyzji politycznych, które z kolei, podobnie jak w przypadku Rosji, muszą jednak odpowiadać trwałym orientacjom strategicznym. Tylko, że Putin nie musi liczyć się z demokratyczną legitymizacją swoich decyzji i wie, że sankcje, które wyglądają boleśnie z punktu widzenia Zachodu, w Rosji takiego efektu delegitymizacji władzy nie odegrają.

Kryzys rosyjski będzie niewątpliwie punktem zwrotnym w systemowej przebudowie świata, najprawdopodobniej przyspieszy powęglową transformację. Rosyjska agresja na Ukrainę przypomina jednak boleśnie, że tak głębokie przemiany dotyczące „transformacji prometejskiej”, dotyczącej energetycznego rdzenia systemu społeczno-gospodarczego nigdy nie odbywały się w sposób pokojowy.

Ukraińcy będą się bronić i nie poddadzą się, nawet jeśli ulegną przewadze militarnej, to też wiadomo z historii. Walczą nie tylko o swoją niepodległość i suwerenność ale o wartości, na jakich nowy świat będzie zbudowany. Putin i władze Rosji ponoszą pełną odpowiedzialność za agresję, to jednak reszta świata, a zwłaszcza świata demokratycznego ponosi odpowiedzialność za efekt tego kryzysu.

Chodzi nie tylko o warunki, na jakich zostaną zakończone działania wojenne ale, przypomnijmy, o zasady i wartości.