Planeta piołun

Tytuł wpisu wziąłem z tomu esejów Oksany Zabużko, o książce piszę więcej w „Polityce”. Ukazała się po polsku akurat w momencie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Warto się wczytać, bo pomaga zrozumieć, co się teraz dzieje, i sposób, w jaki Ukraińcy odpowiadają na agresję.

Zabużko jest niezwykle aktywną i krytyczną komentatorką ukraińskiego życia społeczno-gospodarczego i kulturalnego. Jednocześnie jest apologetką swojego społeczeństwa i narodu, w którym dopatruje się szczególnych cech zasadniczo odróżniających Ukraińców choćby od Rosjan.

Nie tyle jednak chodzi o to, by pokazać, że Ukraińcy to nie Rosjanie, i odpowiedzieć w ten sposób bredniom Putina, ile o pokazanie konstytutywnych elementów ukraińskiej tożsamości. To one decydują o tym, jak ukraińskie społeczeństwo działa i jak się mobilizuje politycznie.

Etapy

Hołodomor i Rozstrzelane odrodzenie, katastrofa w Czarnobylu, Rewolucja godności to kolejne przełomy, które tworzą współczesnych Ukraińców. Doświadczenie katastrof o apokaliptycznym wręcz wymiarze, dziejących się nie tylko wbrew szacunku dla praw ludzkich, ale także wbrew naturze, jak pisze Zabużko, naznaczyło Ukraińców szczególną świadomością.

O tym jednak można przeczytać w książce. W kontekście wojny najciekawsze jest to, co się wydarzyło na przełomie 2013 i 2014 r. Bo Rewolucja godności jest bezpośrednią przyczyną rosyjskiej agresji, która rozpoczęła się w już w 2014. Gdy nie powiódł się projekt reintegracji imperium metodą politycznego uzależnienia Kijowa od Moskwy, nadeszła odpowiedź siłowa.

Rewolucja 2014

Wybór Ukraińców z 2014, kiedy w Kijowie i wielu innych miastach wystąpili w obronie europejskich aspiracji, które ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz przekreślił, nie ma dla Putina żadnego znaczenia. Nie traktuje podmiotowo swojego społeczeństwa, więc nie uznaje podmiotowości „Małorosjan”, mniej rozgarniętej wersji Rosjan. Dlatego Euromajdan w jego interpretacji to efekt zachodniego spisku, którego celem było osadzenie w Kijowie faszystowskiego, neonazistowskiego rządu.

Tymczasem sam Majdan trwający blisko cztery miesiące stał się przestrzenią kształtowania nowej tożsamości i podmiotowości, która wykuwała się w spotkaniu różnych nurtów świadomości, przemieszania Ukraińców ukraińskojęzycznych i rosyjskojęzycznych oraz wszystkich żyjących w Ukrainie etnosów – pierwszą ofiarą snajperów Janukowycza był Serhij Nigojan, do Majdanu wezwał na Facebooku, zresztą po rosyjsku, Mustafa Najem.

Próba interpretacji

To, co działo się na Majdanie, doskonale wpisywało się w dynamikę nowych, sieciowych ruchów społecznych, jaką Manuel Castells opisał w „Sieciach oburzenia i nadziei”. Książkę opublikował przed ukraińską rewolucją, więc nie mógł uwzględnić jej doświadczenia. Skorzystałem z okazji i zaproponowałem swoją interpretację, ukazała się w zbiorze „Przesilenie. Nowa kultura polityczna” pod red. Jacka Kołtana i nakładem ECS. Ebook do bezpłatnego pobrania.

W swoim eseju pytałem:

Czy trwające na Ukrainie procesy to tylko wyraz godnej podziwu, lecz egzotycznej i lokalnej walki emancypacyjnej gdzieś na peryferiach współczesnego świata? Czy też może Ukraina jest teatrem, w którym rozgrywa się historia uniwersalna, a ukraińskie poszukiwania nowej formy zbiorowej podmiotowości i tożsamości mają znaczenie nie tylko dla samych Ukraińców, lecz mogą być także inspiracją dla pogrążających się w kryzysie krajów Zachodu?

Do poszukiwania odpowiedzi włączył się Putin, aktualizując stawkę pytania. Bo trudno mieć wątpliwości, że wojna w Ukrainie nie jest wojną lokalną, lecz wojną, jaką Putin podjął ze światem, i zależeć od niej będzie kształt przyszłości. Ta wojna też dookreśli i skonsoliduje Ukraińców, choć niestety cena będzie bardzo wysoka. Warto ten proces śledzić, bo rozwija się niezwykle ciekawie od 2014 r. w wymiarze społecznym i kulturowym. Dotychczas niestety najmniej ciekawie rozwijał się w przestrzeni politycznej.

Ja

Na koniec jedno tylko wspomnienie z Majdanu z grudnia 2013, moment, który wskazał mi nowy trop interpretacyjny dla tego, co się dzieje. To moment, kiedy podczas jednego z wieców uczestnicy wielotysięcznego tłumu zaczęli krzyczeć: „Ukraina to ja!”. Nie „Ukraina to my!”, tylko właśnie ‚”ja” jako źródło podmiotowości w wymiarze indywidualnym i zbiorowym. Jakby przeczytali Castellsa, Touraine’a, Wellmana i twórczo wcielili.

Warto też pamiętać, że jednym z najciekawszych literackich przedstawień zmagań „ja” z miażdżącymi siłami historii jest „Ja. Romantyczność” Mykoły Chwylowego, kanoniczny tekst ukraińskiego „rozstrzelanego odrodzenia” lat 20. XX stulecia.