Tydzień planowego chaosu

Mimo amerykańskich zapowiedzi do rosyjskiego ataku na Ukrainę nie doszło. Pojawia się coraz więcej analiz pokazujących, że Amerykanie i sojusznicy odrobili lekcję z 2014 r. i zamiast ulec rosyjskiej wojnie informacyjnej, przejęli w niej inicjatywę.

Czy rzeczywiście Rosjanie mieli zaatakować 16 lutego, jak przekonywali Amerykanie, powołując się na źródła wywiadowcze, pewno się nigdy nie dowiemy. Warto wczytać się natomiast w analizę amerykańskich komunikatów przygotowaną przez rosyjską „Nową Gazetę” (to medium opozycyjne, słynące z niezależności – zawsze bylem pod wrażeniem jakości krytycznych materiałów śledczych dotyczących np. armii rosyjskiej).

Walerij Szirjajew przygląda się zawartości i strukturze amerykańskich komunikatów (wcześniej ten sam Szirjajew pokazywał, że dostawy rosyjskiego uzbrojenia do Donbasu mogą oznaczać eskalację ze strony Rosji), stosując podstawową krytykę metodą OSINT (Open Source Intelligence). Czyli szuka odpowiedzi, czy przytaczane argumenty uzasadniają głoszone tezy.

Sprawdzanie faktów

Czy informacja o dodatkowych dostawach krwi do szpitali polowych jest wystarczającym argumentem dla tezy o zbliżającym się ataku? Mogłaby być, gdyby nie fakt, że dotyczy czasu spoza okresu przydatności krwi do wykorzystania zgodnie z rosyjskimi wojskowymi normatywami. Podobnie informacja o szpitalach polowych i liczbie łóżek nie zgadza się z wiedzą o rzeczywistej potrzebie w razie ataku (mógłby przynieść ok. 10 tys. zabitych i wielokrotnie więcej rannych).

Nie należy też mieszać, podając liczbę żołnierzy armii rosyjskiej z białoruską, dla zachodniej opinii pewno to nie ma znaczenia, ale na miejscu ma istotne. No i skoro miałby nastąpić atak oddziałami zmotoryzowanymi, to gdzie konwoje cystern z odpowiednią ilością paliwa? Szirjajew prowadzi systematyczne sprawdzanie faktów i wbija szpilę dziennikarskiemu koleżeństwu z Zachodu, że tak łatwo łykają oficjalne informacje, rezygnując z elementarnej rzetelności.

Nowa doktryna

Pisze jednak ze zrozumieniem, że wobec zagrożenia następuje konsolidacja mediów wokół władzy politycznej. Ta zaś, tu cytat z Jamesa Clappera, byłego szefa wywiadu USA, stosuje „nową doktrynę polegającą na wykorzystaniu źródeł wywiadowczych w operacjach informacyjnych”. Innymi słowy, informacyjne spektrum zaczyna tworzyć przestrzeń dezinformacyjnego chaosu, gdzie nawet prawdziwe informacje, ale podane bez odpowiedniego kontekstu czasowego lub przestrzennego, tracą pierwotny sens.

Dziennikarz „Nowej Gazety” przyznaje, że międzynarodowy obieg medialny został zdominowany przez przekazy formatowane pod dyktando amerykańskich służb wywiadowczych i nadawane z osobistym udziałem prezydenta Joe Bidena. W wymiarze informacyjnym Rosja została zepchnięta do defensywy, co jednak pozostanie po deeskalacji, jeśli do takiej rzeczywiście dojdzie?

Chaos

Putin przekonał się, że nie jest mistrzem świata w trollingu – wszak jeszcze w 2016 r. mówiono, że to on zadecydował o wyniku amerykańskich wyborów. Ciapowaty rzekomo Zachód okazał się całkiem pozbieranym adeptem najnowszych technik komunikowania i wpływania na opinię publiczną. Pozostaje jednak informacyjny chaos jako tworzywo dla prowadzenia realnej polityki.

Nic nowego, można stwierdzić – Manuel Castells wskazuje, że punktem przełomowym dla nastania nowego paradygmatu komunikacyjnego była rewolta Zapatystów w Chiapas w 1994 r. Zapatyści rozpoczęli zbrojne powstanie, ale szybko zrezygnowali z walki bezpośredniej, zastępując ją kampanią informacyjną, którą koordynował Subcommandante Marcos.

Delegitymizacja

Jej istota nie polegała, twierdzi Castells, na tym, by przekonać świat do argumentów Zapatystów. Celem głównym była delegitymizacja przekazu meksykańskiego rządu. Drogą do tej legitymizacji było wykreowanie informacyjnego chaosu – włączenie w propagowanie różnorodnych, często sprzecznych informacji różnych aktorów, od Kościoła po Olivera Stone’a.

W tym zgiełku komunikat władz stracił moc przekonywania, rynki finansowe odebrały to jako oznakę utraty kontroli nad rzeczywistością w ogóle i swoją reakcją zmusiły rząd do podjęcia negocjacji z protestującymi. To m.in. z tego powodu powstanie w Chiapas zyskało miano pierwszej rewolty postmodernistycznej.

Ufaj i sprawdzaj

Od 1994 r. upłynęło wiele czasu, rozwinęły się media i chaos komunikacyjny stał się po prostu cechą rzeczywistości. Co nie znaczy, że nic się nie zmienia. Ciągle rozwija się przestrzeń medialna, a doświadczenie kryzysu rosyjskiego pokazuje, że przestrzeń ta ulega postępującej militaryzacji.

Wpływu na to wielkiego nie mamy, co nie znaczy, że skazani jesteśmy na status „cannon fodder” – mięsa armatniego w tej coraz bardziej totalnej i globalnej wojnie informacyjnej. Analiza Szirjajewa, podobnie jak opisywane już przeze mniej inne inicjatywy spod znaku OSINT pokazują, że chaos można porządkować, oddzielać fakty od faktów alternatywnych i na tej podstawie oceniać działania polityczne. Obrona bezpieczeństwa i pokoju uzasadnia wiele, ale nie wszystko.

Kilka linków

Poniżej kilka odniesień do innych analiz operacji informacyjnych w czasie kryzysu rosyjskiego:

  1. Analiza CBSNews oparta na wypowiedzi eksperta ukraińskiego, Rusłan Dejnyczenki, szefa serwisu Stop Fake
  2. CNN o nowej doktrynie wykorzystania danych wywiadowczych.
  3. CNN o podkręcaniu kampanii informacyjnej przez USA
  4. Washington Post o tym, jak Zachód nauczył się odpowiadać Rosji.