Wirus i mit silnego państwa

Wraz z pandemią wróciły państwowe granice, na ulicach pojawiły się patrole kontrolujące respektowanie reżimu epidemicznego. Jesteśmy na wojnie – zawołał dziarsko prezydent Francji Emmanuel Macron. Nie, to nie wojna.

Rządy państw dotkniętych pandemią z równą gorliwością „zamrażały” swoje społeczeństwa, jak wcześniej bagatelizowały ostrzeżenia epidemiologów. Zanim Macron ogłosił, że Francja jest na wojnie, beztrosko przesunął ministrę zdrowia Agnés Buzyn na inny odcinek – miała ratować partię rządzącą w walce o stanowisko mera Paryża.

Centralizacja zaniedbań

Podczas wojny nie zmienia się dowódców, zwłaszcza odpowiedzialnych za najważniejszy odcinek frontu, ale logika polityki wygrała z niejasną jeszcze logiką epidemii. Gdy ta już pokazała swoje zęby, za wcześniejsze błędy i zaniedbania rachunek musieli zapłacić zwykli ludzie.

Podobnie stało się w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych – najbogatsze i najsprawniejsze państwa świata pokazały, że coś w nich szwankuje. Zaskoczyły Niemcy, które po powolnym rozruchu ze względu na konieczność uzgodnień w ramach systemu federalnego potem już pojechały jak mercedes.

Powrót państwa

Od razu pojawiły się komentarze, że pandemia oznacza koniec globalizacji w dotychczasowym wydaniu i powrót państwa narodowego, z narodowymi egoizmami włącznie. I to państwa o silnej centralnej władzy zdolnej przesuwać bataliony lekarzy na najbardziej zagrożone odcinki, zamawiać antonowy pełne maseczek z Chin i zamykać lasy przed obywatelami.

Słabość mitu silnego państwa w kontekście pandemii jeszcze w marcu obnażył prof. Jan Zielonka. Pokazał, że epidemia to nie wojna wymagająca odpowiedzi w postaci koncentracji przemocy, tylko zagrożenie, na które najlepszą odpowiedzią jest mobilizacja wszystkich zasobów na różnych poziomach organizacji.

Siła lokalności

Potrzebna jest więc współpraca międzynarodowa, by przyspieszyć pracę nad szczepionką i lepiej rozpoznać charakter samego zagrożenia w oparciu o zgromadzoną lokalnie wiedzę. Potrzebne jest zarządzanie na poziomie rządów, prawdziwa codzienna walka odbywa się jednak na poziomie lokalnym: w miastach, gminach i regionach.

States have indeed closed national borders, but this was a rather symbolic step as the most vital borders are around cities or regions where we observe concentrated outbreaks. I doubt whether before the epidemic any Italian minister had ever visited places such as Codogno or Vo, which are the epicentres of infections. Yet within these small communities, not in Rome, the real battle against the virus is being fought.

Uwagi Zielonki nabierają szczególnej mocy teraz, gdy próbujemy wychodzić ze stanu zamrożenia. Okazuje się, że o wiele łatwiej wprowadzać z pozycji rządu centralnego reżim nadzwyczajny, niż z niego bezpiecznie wychodzić. Bez zaangażowania władz lokalnych zrobić tego nie sposób.

Bunt miast i gmin

We Francji Emmanuel Macron zmienił więc wojenną retorykę i intensywnie rozmawia z merami, by powierzyć im znaczną część odpowiedzialności nie tylko za wdrażanie rządowych decyzji, ale i wypracowywanie lokalnych rozwiązań.

W Ukrainie, która od rewolucji w 2014 r. decentralizuje się, prasa pisze wręcz o „otamańszczyźnie” i buncie miast przeciwko nieudolnemu rządowi. Mer Czerkas nie respektuje decyzji władzy centralnej, a w tej niesubordynacji poparł go mer Lwowa.

W Polsce także widać wyraźnie, że samorządowcy muszą walczyć na dwóch frontach: z pandemią i decyzjami władz centralnych, jak choćby rzuconym z fantazją zezwoleniem na otwieranie żłobków i przedszkoli oraz chaosem politycznym kreowanym przez Jarosława Kaczyńskiego w związku z wyborami prezydenckimi.

Wielkie skalowanie

Jakie wnioski z tych różnych obserwacji? Pandemia ujawniła, że mit silnego państwa rozumianego jako hierarchiczna, scentralizowana struktura – nie ma podstaw. Rzeczywistość jest zbyt złożona i odpowiedzią na nią musi być równie złożony, policentryczny system koordynacji społecznych działań.

Neil Brenner, współczesny badacz miast, pokazuje w swych pracach, że dziś koordynacja ta i efektywne rządzenie nie ma nic wspólnego z kierowaniem z pozycji hierarchicznych. Władza rozumiana jako zdolność rozwiązywania realnych problemów polega na zdolności posługiwania się różnymi skalami procesów, jakie oddziałują na rzeczywistość w konkretnym miejscu.

Tak więc na to, co dzieje się w Warszawie lub Ostrowie Wielkopolskim, wpływ ma prezydent miasta, sam wirus, ale także dysponenci kapitału, który pracuje w lokalnych przedsięwzięciach, decyzje rządu centralnego i agend międzynarodowych, w końcu autonomiczne decyzje mieszkańców także funkcjonujących w sieciach o różnych skalach, w zależności od tego, czy występują w roli pracownika, konsumenta, czy obywatela.

Gdy rządzić się nie da

Jak piszę w książce „W Polsce, czyli wszędzie”, to świat, w którym rządzić już się nie da, można jedynie współrządzić, jeśli chce się rzeczywiście efektywnie sprawować władzę. Nie rozumie tego nie tylko Jarosław Kaczyński. Jan Zielonka nie ma wątpliwości, że wyzwolona przez epidemię pokusa restauracji silnego scentralizowanego państwa szybko nie minie – wbrew jej anachronizmowi:

States may be tempted to retain hard borders after the end of this pandemic scare, but it is hard to see any good in such a move.

Burmistrzowie, łączcie się!

Burmistrzowie jednak nie próżnują. Włodarze miast zrzeszonych w globalnej sieci C40 ogłosili zasady pokryzysowej rekonstrukcji swoich ośrodków. Zdają sobie sprawę, że powrót do starej „normalności” jest już niemożliwy. Odpowiedzią na kryzys musi być budowa sprawiedliwszych, odpornych i zrównoważonych miast w zgodzie z celami polityki klimatycznej.

To silny głos rozsądku i nadziei w czasach, kiedy bardzo brakuje dobrych wiadomości.