Wybraliśmy
Wybraliśmy. Wynik wyborów, w których uczestniczyło ponad dwie trzecie uprawnionych, należy uszanować. I choć nic się nie zmieniło, zmieniło się wszystko.
![](/wp-content/uploads/2020/07/Zrzut-ekranu-2020-07-13-o-08.56.33-1024x398.png)
Gospodarzem Pałacu Prezydenckiego zostaje ten sam człowiek czy pozostanie tą samą osobą? Czy Andrzej Duda, twór inżynierii politycznej Jarosława Kaczyńskiego, zechce dokonać symbolicznego „ojcobójstwa” i wyemancypować się? Nie można tego wykluczyć, wszak teraz to Kaczyński bardziej potrzebuje Dudy niż odwrotnie, ale Duda ma więcej do stracenia. Wszak po zakończeniu drugiej i ostatniej kadencji będzie jeszcze zbyt młody na emeryturę.
Jak wygrać, jak rządzić
Nawet jeśli Andrzej Duda zdecyduje się kontynuować dotychczasowy model prezydentury, czyli pełnienie funkcji delegata partii rządzącej w Pałacu, to jednak zasadniczo zmienił się kontekst prowadzenia polityki w Polsce. Wybory pokazały, że można zdobyć władzę w oparciu o wieś i małe miasteczka, głosami osób starszych, słabiej wykształconych. Czy jednak można Polską rządzić bez dużych miast i metropolii, bez ludzi młodych i przedsiębiorców?
Rządzić, czyli korzystać z władzy, by skutecznie rozwiązywać realne problemy stojące przed społeczeństwem jako całością i przed jego segmentami? O tych problemach w kampanii było najmniej, więcej mówię o nich w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim, która niebawem ukaże się w Gazeta.pl.
Nieobecne wyzwania
Zmiany demograficzne, starzenie się i wymieranie, kryzys ekologiczny, transformacja energetyczna i proekologiczna modernizacja gospodarki – to tylko niektóre ze strategicznych problemów, które wymagają nowych form solidarności młodych z seniorami, miast ze wsią, klasy kreatywnej z robotnikami.
Kampania wyborcza pełna nienawiści, prowadzona przy pełnym zaangażowaniu przez obóz rządzący środków państwowych, pogłębiła polityczną polaryzację Polek i Polaków, ujawniając jednak, że jej podstawą są głębsze podziały społeczne o charakterze strukturalnym. Wynik wyborów podział ten potwierdził, pokazując, że biegnie przez środek naszego społeczeństwa.
Podział
To fakt, z którym zmierzyć się muszą obie strony. Zwycięzcy muszą zrozumieć, powtórzę, że na takiej polaryzacji można wygrać, ale nie można skutecznie rządzić. Pokonani, że w Polsce nie da się wygrać wyborów, zapominając o tej Polsce, którą słabo widać z metropolii i dużych miast. Czas porzucić język wzajemnej pogardy, żadna ze stron nie ma monopolu na definiowanie wizji polskości i polskiej przyszłości.
Uznanie tego nie oznacza kapitulacji z języka wartości, u którego podstaw leży choćby przekonanie o uniwersalnym znaczeniu praw człowieka, zasad państwa prawa, rozdziału państwa i Kościołów, świeckich źródeł norm kierujących życiem publicznym.
Spór o wartości
Przekonaliśmy się jednak, że wartości te nie są samooczywiste, wymagają stałego odnawiania poprzez zakorzenianie w praktykach społecznych i społecznej świadomości. Ta zaś zmienia się wraz ze zmianą kontekstu cywilizacyjnego, pojawiającymi zagrożeniami i nowymi źródłami niepewności.
Nie wystarczy pogardzać tymi, którzy w odpowiedzi na szok zmian uciekają od wartości oświeceniowych, szukając sensu i oparcia w tradycji, religii, w Kościele. Jedyna skuteczna strategia to pokazanie, że wartości otwartego, szeroko rozumianego społeczeństwa liberalnego są najskuteczniejszym zestawem wyposażającym do podróży w nieznaną przyszłość.
Rozdroże
Wybory za nami, przed nami nieznana przyszłość. Powtórzę: nie zmieniło się nic, zmieniło się jednak wszystko. Polska po tych wyborach jest zupełnie innym krajem, stanęliśmy na rozdrożu, bo wynik elekcji wbrew pozorom nie przesądził, jaki kierunek wybraliśmy. O nim zdecydujemy teraz swoimi reakcjami. Możemy skręcić ku przepaści, możemy pójść drogą trudnej, ale koniecznej rekonstrukcji.
Więcej mówiliśmy o tym jeszcze przed wyborami z Aleksandrem Smolarem w rozmowie, jaką przeprowadził z nami Paweł Smoleński.