Majdan, pamięć rewolucji

Sześć lat temu 22 lutego kończył się w Kijowie Majdan. Rewolucja godności końca nie dobiegła, grzęznąc w błotnistym nurcie realnej polityki i złożoności życia społecznego. Większość Ukraińców nie chciałaby jednak żyć w kraju sprzed 2014 r.

Gdy w listopadzie 2013 r. Mustafa Najem wzywał na Facebooku i Twitterze, by zebrać się na kijowskim Majdanie Niepodległości, zabierając parasolki i herbatę, nikt nie przewidywał, że happening przekształci się w rewolucję i potrwa aż do 22 lutego 2014 r. Chodziło przecież o zwykły protest przeciwko władzy, która kradła marzenie o przyszłości, wycofując się z procesu stowarzyszeniowego z Unią Europejską.

Oda do radości

Nic więc dziwnego, że na początku Majdanu Ukraińcy, w większości młodzi ludzie, śpiewali po ukraińsku „Odę do radości”, machali ukraińskimi i europejskimi flagami. Szybko radość ustąpiła przerażeniu, ale i determinacji, gdy pod koniec listopada Wiktor Janukowycz próbował przemocą spacyfikować studencki jeszcze wówczas ruch.

Pacyfikacja nie udała się, manifestanci pozostali, obóz na Majdanie okrzepł, zamieniając się w Sicz rządzącą własnymi prawami. Kolejnym punktem krytycznym miały być święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Ludzie nie rozeszli się. Potem, gdy wprowadzono nowe prawo przeciwko manifestacjom, a demonstranci zaczęli dostawać milicyjne SMS-y wzywające do rozejścia, zrozumieli, że rozejść się nie mogą, bo już są namierzeni i w pojedynkę będą bezbronni.

Krwawe rozstrzygnięcie

W końcu pojawiły się pierwsze ofiary, Serhij Nikojan i kolejni zabici uświadomili, że rozstrzygnięcie nie będzie miało pokojowego przebiegu. Ostatnie dni Majdanu to krwawa rzeź i narodziny mitu Niebiańskiej Sotni. Tablice upamiętniające ofiary Majdanu obecne są w każdej chyba ukraińskiej wsi i miasteczku jako fundament nowej republiki. Czy lepszej od państwa przedrewolucyjengo?

Najnowsze badania Centrum Razumkowa pokazują, że blisko 60 proc. Ukraińców nie chciałoby powrotu do kraju sprzed 2014 r. 37,8 proc. poparłoby Majdan, 10,2 proc. byłoby za antymajdanem, 39,1 proc. nie poparłoby nikogo. W przekonaniu blisko połowy, 45,5 proc., zryw przełomu 2013-14 roku był rewolucją godności, dla 23 proc. – przewrotem antypaństwowym, dla 17,7 proc. wymuszoną w nie do końca legalny sposób zmianą władzy.

Bilans rewolucji

Oceny, jak widać, nie są jednoznaczne, bardziej jednoznaczne są zmiany społeczne. Pisałem o nich niedawno na podstawie innych badań pokazujących, jak bardzo zmienili się Ukraińcy. Rewolucja godności przyspieszyła proces konsolidacji tożsamości i świadomości oraz wzmocniła prozachodni wybór Ukraińców. Małorosja już nie wróci.

Co dalej? Jednym z ciekawszych efektów rewolucji jest decentralizacja i reforma samorządowa. W wielu miastach widać, jak wielkie zmiany przynosi lokalna samorządność w połączeniu z aktywnością społeczną. W tym roku odbędą się wybory lokalne, będą okazją do oceny pierwszego, zapoczątkowanego w 2014 r. etapu decentralizacji.

Budowa lokalnej podmiotowości idzie w parze z krzepnącą świadomością propaństwową Ukraińców. Mimo rosyjskiej agresji i słabości politycznych elit państwo przetrwało i funkcjonuje. W 2014 r. nie było to wcale takie oczywiste.