Środkowy palec rewolucji
Joanna Lichocka swym gestem domknęła symbolicznie rewolucję PiS. Jej kluczowym komponentem, jak zapowiadał Jarosław Kaczyński, miała być przemiana kulturowa. Udało się, mission accomplished.
To, że cyniczni politycy grają na najniższych instynktach części społeczeństwa, by poszerzyć elektorat – nie dziwi. Podobno ciemny lud wszystko kupi, a przynajmniej tak mawiał Jacek Kurski. Kupi więc i 2 mld zł dla owego Kurskiego, jego telewizji oraz „fucka” na pożegnanie. Problem zaczyna się jednak, gdy żulerski sznyt zaczyna przenikać do elity władzy.
Proces gnilny i przemoc
Joanna Lichocka wyciągająca środkowy palec w Sejmie; homofobiczne szyderstwa Beaty Kempy wobec jednego z kandydatów w wyborach prezydenckich i jego partnera, które zamiast potępienia wywołały życzliwy rechot partyjnego aktywu, to dwa zaledwie przykłady degeneracji obozu władzy, z jakimi mieliśmy do czynienia w mijającym tygodniu.
Nie chodzi o estetykę, tylko o wyłaniającą się spoza niej arogancję, butę i pogardę. Dołóżmy do tego fakty polityczne, jak przegłosowanie dofinansowania telewizji, utrzymanie Mariusza Kamińskiego na stanowisku, usunięcie Macieja Laska ze stanowiska szefa podkomisji smoleńskiej, represje wobec sędziego Pawła Juszczyszyna. Oczywiście, fakty te nie zaskakują. Pokazują jednak, że PiS coraz bezwzględniej stosuje przemoc polityczną, by maskować nią rosnącą degenerację moralną i merytoryczną.
Przez przemoc polityczną rozumiem wykorzystywanie parlamentarnej większości bez żadnego respektu dla demokratycznych reguł, do których należy m.in. merytoryczna debata nad stanowionym prawem, obsada funkcji w parlamentarnych ciałach, wysłuchania obywatelskie. Reguł tych partia Kaczyńskiego nie stosuje od początku, teraz jednak dochodzi kolejny element.
W stronę autorytaryzmu
Domyka się budowa „interfejsu” między systemem przemocy politycznej a przemocą prawną, czyli de facto legalną przemocą państwa poprzez podporządkowany władzy politycznej system wymiaru sprawiedliwości. Precyzyjnie wyjaśnia sprawę Ludwik Dorn, znający dobrze logikę działania obecnego obozu władzy. W wywiadzie dla „Polska – The Times” mówił:
Nigdy nie mówiłem, że Kaczyński stoi w jednym szeregu z Putinem, Erdoganem, Orbanem i Łukaszenką. Ale teraz ustawa „kagańcowa” to zmienia. To pierwszy krok w kierunku budowy czegoś na kształt autorytarnego systemu. Wcześniej PiS niczego takiego nie tworzył, tylko niszczył to, co zastał. Teraz forsuje rozwiązanie realnie autorytarne.
To niebezpieczny moment. Paradoksalnie jednak najbardziej bać się powinni związani z obozem władzy. Stosowanie represji wobec ciągle bezsilnej opozycji nie będzie miało większego sensu. Prędzej będzie wykorzystywane jako forma podporządkowywania samorządu terytorialnego, by przejmować kontrolę nad zasobami. Ciekawym laboratorium stały się Niepołomice.
Nowe instrumenty walki politycznej wykorzystywane będą w grze wewnętrznej. Wobec rosnącej demoralizacji i rozpadu jakiegokolwiek wspólnego etosu wewnętrzne rozgrywki będą się intensyfikować, przekształcając w brutalną walkę o władzę. Środkowy palec będzie szedł coraz częściej w górę, tylko że na użytek przeciwników wewnętrznych.
Apogeum rewolucji
Niestety, nie jest to szczególny powód do radości. Kolejnym etapem po degeneracji moralnej i kulturowej elit władzy będzie degeneracja cywilizacyjna kraju, gdy bakcyl demoralizacji i niekompetencji opanuje publiczne instytucje.
Palec Lichockiej jest palcem prawicowej rewolucji w fazie apogeum, z jednej strony wyraża butę i pogardę, z drugiej – jest porażającą oznaką bezsiły. Ktoś pewny siebie i swojej pozycji tak się nie zachowuje. Nie musi.
To wskazówka dla opozycji, by nie podejmowała walki na „fucki” i żulerskie zagrywki. Przegra w tej konkurencji sromotnie, wszak ma do czynienia z arcymistrzami. Jedyny sposób to narzucić grę na własnych warunkach. Oczywiście, o ile w tej grze samemu jest się mistrzem.