Logika państwa sekciarskiego

W roku wyborczym nie można było liczyć na wakacje wolne od polityki. Wydawało się jednak, że tradycyjnie ogórkowy czas wypełnią emocje wywołane aferą Air Kuchciński. Kto jednak jeszcze pamięta Kuchcińskiego, gdy na scenie kolejna, znacznie poważniejsza afera hejtu w resorcie sprawiedliwości?

Metody walki politycznej obozu władzy, choć oburzające, wcale nie zaskakują. Zdumiewa skrajna nieudolność i stopień degeneracji jego funkcjonariuszy.

Nic nowego

Metody nie zaskakują, bo mieliśmy okazję poznać je już przed dekadą – wtedy to wiara, że cel uświęca środki, doprowadziła PiS do politycznej katastrofy i utraty władzy. Nadmiar wiary w sprawczą moc woli politycznej Prezesa, niedomiar kompetencji kadr i anarchistyczny brak szacunku dla instytucjonalnych reguł mających w państwie prawnym chronić zarówno obywateli, jak i rządzących przed ekscesami władzy – musiały doprowadzić do kryzysu.

Czy podobnie stanie się obecnie? Prędzej czy później nieuchronnie, nawet jeśliby PiS odnowił mandat do rządzenia w nadchodzących wyborach. Jarosław Kaczyński stał się zakładnikiem własnego radykalizmu i nie pozostaje mu nic innego niż brnięcie w budowę państwa sekciarskiego opartego na wizji społeczeństwa i wspólnoty narodowej, którą być może rozumie minister kultury Piotr Gliński, bo na pewno nie rozumieją jej ludzie polskiej kultury, jak choćby „ulubiona” przez wicepremiera Olga Tokarczuk.

Złowroga wspólnota

Bo rzeczywiście trudno zrozumieć wizję wspólnoty bliską obecnej władzy, gdy widzi się premiera składającego kwiaty pod pomnikiem formacji faszystowskiej (chodzi o monachijski hołd Mateusza Morawieckiego dla Brygady Świętokrzyskiej NSZ w 2018 r.) lub prezydenta obejmującego patronatem honorowym rocznicę powołania tej formacji. Dla takiej wizji nie może być zrozumienia, ale i zgody, nawet gdyby faszystowskie klimaty były bliskie części społeczeństwa.

Problem w tym, że sekciarstwo ma swoją logikę, której istotą jest radykalne wykluczenie wszystkich podważających zasady funkcjonowania sekty. Przestrzeń takiej wspólnoty ma być strefą wolną od: i tu zaczyna się lista o dynamicznej zawartości, która zależy od aktualnego politycznego kontekstu. LGBT+, uchodźcy, kiedy trzeba, strajkujący nauczyciele, sędziowska kasta, rzecz jasna, eks- i postkomuniści, jeśli tylko nie zostali zrehabilitowani przez Prezesa, jak Stanisław „daj ciumka” Piotrowicz.

Hejt jako istota polityki

Produkowanie wrogów sekciarskiej wspólnoty jest zadaniem ciągłym, wymaga więc aparatu generowania nienawiści: rządowych i prorządowych mediów, a także – jak pokazuje najnowsza afera – tajnych szwadronów hejtu. W konsekwencji władza i struktury państwa zaczynają stosować wobec swoich obywateli metody wojny hybrydowej: kłamstwo, celowa dezinformacja, dyfamacja oponentów i ich symboliczna eksterminacja stają się nie tylko kontynuacją polityki innymi środkami, ale wręcz istotą polityki.

Państwo sekciarskie przestaje pełnić funkcje państwa mimo starań tych wszystkich funkcjonariuszy, którzy pozostali wierni idei służby publicznej, a nie partyjnej.

Niestety, koszty takiej polityki obciążą nie tylko obecnych rządzących. Jak bardzo, przekonamy się już niebawem, 13 października. Widać, że stawka najbliższych wyborów rośnie z każdym dniem.