Strajk szkolny. Wygrana, choć jeszcze nie zwycięstwo

Ilustracja ze strony „Protest z wykrzyknikiem” na fejsbuku

Strajk szkolny został zawieszony, co wielu protestujących przyjęło z goryczą. Wszak początek tygodnia naznaczyła bezprecedensowa mobilizacja na ulicach Warszawy i innych miast.

Ale właśnie w takim momencie, gdy fala energii niesie wysoko, trzeba decydować. A skoro rząd zdecydował się na wypowiedzenie stanu wyjątkowego przeciwko znacznej części społeczeństwa, trzeba zmienić taktykę i strategię, by zgromadzonej energii i kapitału moralnego nie zmarnować.

Hybrydowy stan wyjątkowy

Nie powinniśmy być zaskoczeni postawą Prawa i Sprawiedliwości, bo pokazało, co potrafi, choćby rok temu podczas protestu osób z niepełnosprawnościami. Wydawało się jednak, że tym razem ze względu na skalę protestu i strategiczne znaczenie edukacji dla rozwoju społeczeństwa rząd podejmie rzeczowe negocjacje.

Zamiast tego władza postanowiła „wziąć nauczycieli w kamasze” – ustawa zmieniająca prawo oświatowe tak, by proces maturalny mógł się odbyć w trybie nadzwyczajnym, bez udziału nauczycieli, ze względu na treść i tryb przyjęcia to swoisty dekret o stanie wyjątkowym w polskiej szkole.

Zawieszając strajk przed przyjęciem tego prawa, protestujący udowodnili, że kieruje nimi odpowiedzialność za państwo i edukację, w przeciwieństwie do skrajnie nieodpowiedzialnej partii rządzącej, która w swych decyzjach kieruje się wyłącznie kalkulacją polityczną polegającą na jednej kwestii – utrzymaniu władzy.

Ewentualne wątpliwości, że to zbyt surowa ocena, odsuwa na bok fakt, że legislacyjny sprint poprzedził tzw. okrągły stół zwołany na Stadion Narodowy. Rząd przedstawił ciekawe zagajenie rozmowy potwierdzające, że spotkanie nie ma żadnego merytorycznego sensu i będzie miało charakter parteitagu, a nie debaty.

Duma i rozgoryczenie

Rozgoryczenie protestujących jest oczywiste, dzieli się nim na swym blogu Dariusz Chętkowski:

Ruszyła lawina pretensji do ZNP z powodu zawieszenia strajku. Bardzo mocnych pretensji. Obrywają zarówno doły związkowe, działacze w szkołach, jak i góra, decydenci w Warszawie. Ludzie rzucają legitymacjami, grożą, wymyślają, lżą.

To zrozumiałe emocje. Ale w sytuacji gdy naprzeciw protestujących stoi władza stosująca przeciwko swojemu społeczeństwu metody wojny hybrydowej, z wykorzystaniem internetowych trolli, propagandy, dezinformacji i kłamstwa, działanie oparte na słusznych racjach i naturalnych emocjach nie wystarczy.

Potrzebna jest zmiana taktyki i dobre zdefiniowanie strategii. Początek jest niezły – sukces protestu i protestujących polega na tym, że po raz pierwszy w ostatnich dekadach uczynił ze szkoły i edukacji sprawę publiczną i społeczną.

Sukces

W rezultacie do debaty powróciła kwestia szkoły – kompleksu instytucji publicznych jako dobra wspólnego, które po 1989 r. było w ramach neoliberalnego paradygmatu sprowadzane do sektora usług świadczonych w oparciu o relację usługodawca (szkoła i nauczyciel) – usługobiorca (dzieci i ich rodzice). Takie podejście doprowadziło, zresztą nie tylko w edukacji, ale także innych segmentach sektora publicznego, do skrajnej indywidualizacji i prywatyzacji relacji.

Strajk szkolny, który szybko wykroczył poza szkołę, tę logikę zakwestionował i stworzył podstawę do odbudowy przestrzeni publicznej. Więcej, strajk szkolny pokazał, że odbudowa tej przestrzeni, z uspołecznionym sektorem usług publicznych, jest najważniejszym wyzwaniem przyszłości, bo model rozwojowy polegający na wyzysku taniej pracy głównie kobiet w sektorze publicznym wyczerpał się z wielu względów, również tych najbardziej obiektywnych – demograficznych.

Droga do zwycięstwa

Tak więc protest był sukcesem, choć na pewno nie można mówić o zwycięstwie. Pokazał jednak, że zwycięstwo jest możliwe, a droga doń wiedzie przez solidarność, samoorganizację i determinację.

Strajk, tak stanowi prawo, miał bardzo konkretny cel – podwyżkę płac. Rząd tego postulatu nie zrealizował, przeciwnie – postraszył, że nie ma możliwości wypłaty strajkującym uposażeń za czas protestu. Zgodnie z ekspertyzą dr. hab. Dawida Sześciły i Bartosza Wilka, ekspertów Forum Idei Fundacji Batorego, stanowisko rządu nie wytrzymuje próby argumentacji prawnej. Samorządy mogą rozliczyć się z protestującymi. Teraz ruch w rękach samorządów.

Nie tylko w tej sprawie wiele teraz będzie zależało od samorządów.