Ukraina. Rewolucja bez Majdanu

Kwartał-95, fot. Wadim Czuprina, CC BY-SA 4.0

Pięć lat po rewolucji godności Ukraińcy znowu skoczyli w nieznane. Wybór Wołodymyra Zełenskiego jest jednoznaczny: trzy czwarte głosów przy frekwencji przekraczającej połowę uprawnionych daje silny demokratyczny mandat. Zupełnie niejednoznaczny jest sam Zełenski i wymowa jego zwycięstwa.

Antypolityka

Donald Tusk elegancko pogratulował prezydentowi elektowi, pisząc na Twitterze, że wolne wybory i pokojowa zmiana władzy oznaczają silną demokrację. Niby tak, co jednak oznacza demokratyczny wybór człowieka, który nawet nie jest populistą, tylko – jak go określiły media – antypolitykiem? I to zarówno z deklaracji, jak i z biografii.

Wszak jedyne polityczne doświadczenie Zełenskiego polega na graniu roli prezydenta w serialu „Sługa narodu”. Ów prezydent, nauczyciel historii, wygrał wbrew jakiejkolwiek politycznej logice, dzięki kampanii zorganizowanej przez swoich uczniów. Teraz Zełenski swą rolę wcielił w życie, choć zamiast uczniów stali za nim znacznie możniejsi, jak oligarcha Ihor Kołomojski (to w jego kanale 1+1 prezydent elekt grał prezydenta Hołoborodkę).

Skok w nieznane

Ponieważ nic nie wiadomo o tym, jaką polityczną substancję ucieleśnia Zełenski, wszyscy patrzą na otoczenie, jakie zbudował podczas kampanii. Znowu głównie eksperci od mediów i marketingu politycznego.

Trudno znaleźć kogokolwiek z politycznym doświadczeniem. Odważnie, jak na kraj w stanie wyniszczającej wojny, z mizerną gospodarką (statystyki ekonomiczne nie pozostawiają złudzeń – Ukraina jest najbiedniejszym państwem w Europie) i zapadającą się demografią (zarówno ze względu na migracje, jak i niską dzietność).

Co więc ten wybór mówi nie tyle o Zełenskim, ile o Ukrainie i Ukraińcach? Lektura ukraińskiej prasy nie dostarcza łatwej odpowiedzi, bo znaleźć można chyba wszystkie możliwe interpretacje. Jest więc i o irracjonalnym chłopskim porywie, jaki co jakiś czas mobilizuje masy przeciw swoim elitom, by po krótkim szale niszczenia dworów i pałaców stwierdzić, że to „zły duch” narozrabiał. Jest i o postkolonialnej, posowieckiej mentalności, która ciągle nie wyparowała, mimo że od uzyskania niepodległości minęły prawie trzy dekady, a od rewolucji godności pięć lat.

Głęboki naród

Wiele wątków jakby żywcem wziętych z polskiej prasy liberalnej komentującej wyniki wyborów w 2015 r. Ciekawy trop wskazał dziennikarz Denis Kazanski w tygodniku „Ukrajinśkij Tyżdeń”. Jego zdaniem antypolityk Zełenski, który oparł swą kampanię na bezpośrednim kontakcie z wyborcami, z walnym udziałem mediów społecznościowych, zdołał dotrzeć „do głębokiego narodu” ukrytego w „głębokim Facebooku”.

Głęboki naród nie interesuje się polityką w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ma jednak swoje zbiorowe potrzeby i wyobrażenie wspólnego życia. Przełomem zapowiadającym przyszłe sukcesy Zełenskiego była akcja z jesieni 2017 r., kiedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że aktor wystartuje w wyborach. Wtedy to władze Ukrainy nie dopuściły do emisji serialu „Swaci”, bo występował w nim rosyjski, antyukraiński aktor. Zełenski przygotował wideoklip w obronie prawa Ukraińców do oglądania tego, co chcą. Filmik obejrzało na Facebooku 3,3 mln osób, na YouTube 8 mln.

Tę niezwykłą mobilizację skomentowała Kateryna Handziuk (zamordowana w 2018 r. aktywistka walcząca z korupcją): hasło wzywające w 2013 r. do Majdanu opublikowane na Facebooku przez Mustafę Najema zyskało 12 tys. lajków i 7778 przekierowań, wpis Zełenskego w obronie „Swatów” w ciągu dnia zdobył 68 tys. lajków i 94 227 przekierowań. Zełenski (lub ktoś stojący za plecami aktora) odkrył, że w antypolityce i potrzebach „głębokiego narodu” drzemie olbrzymia polityczna siła.

Wirtualność rzeczywista

Po pięciu latach wojny hybrydowej z jej stałym aspektem, postprawdą, która – przypomnijmy znaczenie tego pojęcia – nie oznacza, że prawda nie istnieje, tylko to, że nie ma ona znaczenia dla biegu spraw w sferze realnej polityki, Ukraińcy swym wyborem uznali, że polityka to domena wirtualności rzeczywistej.

Oddali więc władzę profesjonaliście od wirtualności, a nie od realu definiowanego w sposób tradycyjny. Tym samym wykonali skok w nieznane, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że trwanie przy tym, co znane, nie ma już większego sensu.

To niebezpieczna gra, która pokazuje, że Petro Poroszenko i polityczny establishment nie zdołali zmienić politycznej rzeczywistości w swoim kraju tak, by odpowiadała trwającej od Majdanu rewolucji społecznej. Jej świetnym wyrazem jest aktywność społeczeństwa obywatelskiego i rezultaty, jakie przynosi jedna z najbardziej udanych reform po rewolucji – decentralizacja kraju i budowa samorządu terytorialnego opartego na miastach i gminach.

Nadążyć za społeczeństwem

Wybór Wołodymyra Zełenskego rozpoczyna cykl polityczny w Ukrainie, jesienią odbędą się kluczowe dla kraju wybory parlamentarne, w przyszłym roku lokalne. W każdym razie pięć lat po rewolucji godności Ukraińcy znowu sobie zafundowali rewolucję, tym razem bez Majdanu, kartkami wyborczymi odsuwając na bok polityczny establishment. Co będzie na końcu tego procesu? Pytanie ważne nie tylko dla Ukrainy, ale także dla nas i całej Europy.