Święta w cieniu strajku

Fot. Edwin Bendyk

Zakończył się drugi tydzień strajku, sam strajk trwa nieprzerwanie. W epoce, w której tempo narzucają Twitter i Facebook, taki upór i konsekwencja wzbudzają co najmniej zdumienie. Niektórzy komentatorzy zdążyli się znudzić i proponują zawieszenie strajku do jesieni. Pytanie, jak wiele nauczycieli i nauczycielek w ogóle wróci po wakacjach do pracy.

Wymiary strajku

Strajk szkolny jest nie tylko największym protestem w ostatnich dekadach w Polsce. Jest także procesem niezwykle złożonym, w którym przecinają się osie różnych napięć i konfliktów. O najważniejszym pisałem w poprzednim wpisie – to czynnik genderowy, czyli kobiecy charakter strajku wynikający w oczywisty sposób z feminizacji oświatowych profesji, od zawodu nauczycielki po pracownice obsługi szkoły.

Ten wymiar wybrzmiewa coraz mocniej, protestujące kobiety są coraz bardziej świadome, że walczą nie tylko o status swojej branży, ale przeciwko dyskryminacji płacowej i zawodowej kobiet.

Druga oś to wymiar klasowy, niestety – zwracałem na to uwagę, zmarnowany, bo media głównego nurtu zamiast pisać o #strajkszkolny wolą #strajknauczycieli. Tymczasem protest dotyczy nie tylko nauczycieli i nauczycielek, tylko wszystkich pracownic i pracowników oświaty. W wielu szkołach dołączyli oni do strajku w pełnym składzie, gdy jednak zobaczyli, że o ich sprawach się nie mówi, zaczęli od strajku odstępować. To poważny błąd komunikacyjny, bo osłabia solidarnościową wymowę strajku.

Konsolidacja

Po dwóch tygodniach strajku protest nabrał własnej dynamiki, nawet jeśli część placówek i strajkujących wykruszyła się, to jednak te pozostające w walce konsolidują się i tworzą struktury koordynujące protest między szkołami. Międzyszkolne Komitety Strajkowe w wielu polskich miastach są nowością i wyrazem determinacji.

Rząd także wydaje się zdeterminowany, wierząc niezmiennie w wymowę sondaży podpowiadających, że elektorat PiS jest przeciwny strajkom i ufając w siłę propagandy opartej na systematycznym trollingu w mediach społecznościowych i zakłamywaniu rzeczywistości w mediach kontrolowanych przez władzę. Skalę tego trollingu pokazała Anna Mierzyńska w „Gazecie Wyborczej”.

Najwyższa stawka

To wszystko – pogarda władzy dla strajkujących, chwiejność samorządów i ośrodków opiniotwórczych – pokazuje, że ciągle nie wybrzmiała prawdziwa stawka tego protestu, którą chyba najlepiej rozumieją solidaryzujący się z nauczycielami uczniowie.

Powtórzę zatem to, co napisałem wcześniej: ten strajk kończy w Polsce pewną epokę, epokę pierwotnej akumulacji fundującej polski kapitalizm. Odbywała się ona kosztem wyzysku płacowego, którego ostatnim reliktem stał się sektor publiczny z największym jego obszarem – oświatą. Ze względów strukturalnych takiego modelu utrzymać już się nie da – niedobory na rynku pracy tworzą napięcia, praca w szkole lub administracji publicznej nie jest już, jak było jeszcze przed dekadą, marzeniem zwłaszcza dla kobiet, bo mimo słabych wynagrodzeń zapewniała stabilność, a dziś już atrakcyjna nie jest. Polecam tekst Agnieszki Tomasik, dyrektorki ZSO Nr 8 w Gdańsku „Siła i moc czarnej parasolki”. Doskonale pokazuje przemianę samoświadomości nauczycielek.

W dużych miastach już brakuje nauczycielek i nauczycieli, w Warszawie blisko 2 tys. Tych miejsc pracy nie uzupełnią łatwo imigranci. O problemach z pozyskaniem pracowników do swoich urzędów mówią coraz częściej i głośniej samorządowcy. Niestety, dobrze już było – ze względów demograficznych dobrze już nie będzie. I nie zmieni tego Rewolucja Przemysłowa 4.0 oraz automatyzacja, bo akurat niedobory pracowników dotyczą profesji słabo nadających się do automatyzacji.

Kończmy ten strajk

Tak, strajk powinien zakończyć się jak najszybciej, a sygnałem do jego końca powinna być realizacja postulatów płacowych przez rząd, by ustabilizować sytuację kadrową. Wielu nauczycieli zapowiada rozgoryczenie i chęć wycofania się z zawodu, to był jeden z tematów, o którym rozmawialiśmy w Zespole Szkół Ogólnokształcących Nr 8 w Gdańsku, i to jest temat podejmowany w innych szkołach.

Rozgoryczenie rośnie i może się okazać, że nawet realizacja postulatów płacowych nie zmieni nastrojów. Tymczasem premier proponuje okrągły stół, przyznając, że polska szkoła po trzech latach niszczycielskich reform potrzebuje prawdziwej reformy. Mateusz Morawiecki, znany z mitomańskich zapędów (niedawno opowiadał, że Polska dogania i przegania Włochy pod względem dobrobytu), nie widzi grozy i śmieszności swojej propozycji.

System na krawędzi chaosu

Po dwóch tygodniach strajku szkolnego nabiera mocy teza, którą sformułowałem dla OKO.press, podsumowując tydzień pierwszy. Niebezpiecznie zbliżamy się do punktu przełomu, kiedy pękać zaczną najważniejsze elementy ładu instytucjonalnego uczestniczącego – użyję socjologicznego określenia – w reprodukcji społecznej. Publiczna oświata odgrywa w tym systemie szczególną i niezwykle złożoną rolę.

Potrzebna jest szeroka narada w sprawie szkoły. Najpierw jednak trzeba ugasić pożar, a nie go podsycać.