Houellebecq i „Serotonina” – prorok odchodzącego świata

„Sérotonine” Michela Houellebecqa to najsmutniejsza książka, jaką można dziś przeczytać. Pisarz cały swój artystyczny kunszt włożył w to, by przekonać, że choć tak naprawdę liczy się tylko miłość, to nie potrafimy być jej wierni, za co musimy zapłacić najwyższą cenę.

Michel Houellebecq w planie osobistym powodów do narzekań nie ma. Sam właśnie miłość odnalazł, we wrześniu ożenił się, nowy rok przywitał w Pałacu Elizejskim, gdzie w gronie francuskich tuzów odebrał Legię Honorową. A 4 stycznia do księgarń trafiło 320 tys. egz. najnowszej jego powieści.

Wieszcz upadku

„Sérotonine” powstała, zanim wybuchły protesty „żółtych kamizelek”, dokładnie jednak zapowiada bunt francuskiej prowincji i jego krwawe konfrontacje. A w księgarniach książka pojawiła się akurat wtedy, gdy prasa zaczęła donosić, że uczestnicy protestów coraz częściej odwołują się do ukraińskiego Majdanu przełomu 2013/14, zapowiadając, że walczyć będą do skutku, gotowi, jak Ukraińcy, na wszelkie konsekwencje.

Poprzednie dzieło Houellebecqa, „Uległość” (Soumission), ukazało się 7 stycznia 2015 r., w dzień ataku na „Charlie Hebdo”. Zamach terrorystyczny na Bali został ze sporym wyprzedzeniem zapowiedziany w „Platformie”. Prorok? Autor „Serotoniny” niewątpliwie ma wybitny słuch na otaczającą go rzeczywistość.

Houellebecq ekonomistą

Jedna z ciekawszych analiz twórczości Houellebecqa to „Houellebecq Économiste” autorstwa Bernarda Marisa, przyjaciela pisarza, który zginął w styczniu 2015 r. w redakcji „Charlie”. Maris przekonuje, że autor „Cząstek elementarnych” w istocie zajmuje się krytyką ekonomii politycznej współczesnej kapitalizmu, tyle że inaczej niż Marks prezentuje ją w postaci powieści, a nie traktatów. Więcej w moim tekście w POLITYCE.

Bardzo mi ta interpretacja odpowiada, jeśli jednak Houellebecq jest też prorokiem, to zapowiada koniec świata, nie proponując wiele w zamian. Bo akurat „Uległość” wbrew wielu opiniom nie jest książką wizjonerską – pisarz, przedstawiając w niej Francję pod rządami rządu islamistycznego, rozprawia się z mentalnością francuskich elit naznaczonych genem petainizmu, czyli właśnie uległości.

Za wizję przyszłości można potraktować opis Francji przekształcającej się w skansen i park rozrywki dla bogacących się Azjatów, jak to jest w „Mapie i terytorium”. Dziś nawet taki scenariusz przyszłości okazuje się tandetną łatwizną, która nie wytrzymuje próby konfrontacji z rzeczywistością.

Smutek

„Serotonine” jest książką beznadziejnie smutną, nawet jej główny bohater zmierzyć się musi z werdyktem lekarza, który przygląda się wynikom badań, mówi: pan umiera ze smutku. A ów bohater, podobnie jak postaci z innych książek H., to postać niezbyt zapewne reprezentatywna dla jakiegokolwiek społeczeństwa, także francuskiego: biały mężczyzna jeżdżący mercedesem 4×4, pracuje, choć nie musi, bo ma odziedziczony nie oszałamiający, ale godny majątek, kolekcjonuje związki z kobietami i dobiega wieku średniego, kiedy walka z depresją oznacza też początek powolnego umierania.

Florent-Claude Labrouste nie jest jednak, jak bohaterowie wcześniejszych powieści, cynikiem, jest bezgranicznie samotny i beznadziejnie smutny – kobiety, które wspomina, nie są jedynie przedmiotami z bogatej erotycznej biografii, tylko kolejnymi figurami zdradzonych miłości. Miłości prawdziwych i dlatego niemożliwych w dzisiejszym świecie, który się kończy na skutek rozpadu struktur społecznych pod wpływem triumfującego marszu zglobalizowanego kapitalizmu.

Koniec społeczeństw

„Serotonine” to powieść na czasy „La fin des sociétés” (końca społeczeństw) – epokę zapowiedzianą przez francuskiego socjologa Alaina Touraine’a w dziele o takim właśnie tytule. Kim jest człowiek w takich czasach? Czy jedynie zwierzęciem poruszanym najprostszymi mechanizmami popędu seksualnego? Czy istotą metafizyczną, którą napędzają impulsy i siły niedające się sprowadzić do czystej biologii, jak miłość choćby? I czy ponowne odkrycie tej metafizycznej, ponadbiologicznej istoty wystarczy, by po nieuchronnym końcu świata nadszedł nowy?

Być może po prostu należy szukać gdzie indziej, w rzeczywistości znajdującej się poza czułym, ale reakcyjnym radarem Houellebecqa, dobrze identyfikującym rozkład, ale niedostrzegającym oznak nowego. Jak choćby krzepnącej politycznej podmiotowości kobiet, które w kończącym się świecie z „Sérotonine” mają status obiektów do pożądania i co najwyżej kochania, lecz nie działania.

W Polsce „Serotonina” ma się ukazać w maju nakładem WAB.