Ekologia, polityka, kapitalizm
We Francji polityczne trzęsienie ziemi po odejściu z rządu Nicolasa Hulota. Minister środowiska, legenda ruchu ekologicznego, trzasnął drzwiami, uznając, że jest tylko marionetką. Nie chodzi jednak o Hulota, tylko o pytanie, czy można pogodzić realny kapitalizm z realną polityką środowiskową.
Hulot to postać niezwykle barwna i we Francji popularna. Już Nicholas Sarkozy próbował go pozyskać do swojej ekipy, potem François Hollande. Udało się Emmanuelowi Macronowi, który przekonał aktywistę, że rozpoczyna się nowa epoka polityki progresywnej, w której transformacja ekologiczna ma być jednym z głównych wymiarów zmian systemowych i społecznych.
Hulot uwierzył i zaczął z impetem swoje dzieło, ale szybko zderzył się z realiami życia politycznego, które kształtuje nieustanna gra różnych grup interesów. Łatwiej zapowiedzieć odchodzenie od atomu, niż doprowadzić do konkretnych decyzji wobec budowanej przez dekady siły atomowe lobby. Każda prosta w aktywistycznej perspektywie sprawa w konfrontacji na forum rządowym okazywała się gąszczem wymagającym żmudnych negocjacji, często kończących się interwencją samego prezydenta.
To wszystko było do zniesienia, czarę goryczy jednak przelały ustępstwa Macrona wobec lobby myśliwskiego. Równie silne jak w Polsce, więc nawet progresywny w deklaracjach prezydent musi naginać się do jego zachcianek. Hulot uznał jednak, że on naginać się nie musi i nie informując ani prezydenta, ani premiera ogłosił w radiu, że odchodzi. Akurat kiedy francuski obóz władzy zbierał się do dynamicznego wejścia w nowy sezon polityczny, po katastrofalnych wakacjach naznaczonych aferą Benalli.
Sprawa dymisji Hulota wykracza poza kryzys polityczny wewnątrz francuskiego rządu, bo ujawnia kryzys systemowy. Jak komentują m.in. publicyści lewicowego „Liberation”, nieudany eksperyment z Hulotem udowodnił, że nie da się „zazielenić” kapitalizmu i pogodzić konsekwentnej polityki na rzecz ochrony klimatu i środowiska z dogmatem wzrostu gospodarczego i neoliberalna de facto agendą ekonomiczną. Hulot, odchodząc, zniweczył wizerunek Macrona jawiącego się jako nowa, progresywna siła polityczna mająca być odpowiedzią na wyzwania świata. System działa po staremu, sterowany ciągle przez te same, zasiedziałe lobbies.
Progresywna rewolucja Macrona zdaje się równie szybko kończyć, jak się zaczęła.