Życie i teatr – wojna i emigracja
„Pole minowe”, argentyński spektakl Loli Arias o wojnie o Malwiny/Falklandy w 1982 r., wydarzeniu odległym i obcym, robi piorunujące wrażenie. Wojna, im bardziej absurdalny jej powód, tym bardziej staje się prawdopodobna. I prawdziwe żniwo zbiera dopiero po zakończeniu.
Lola Arias do udziału w spektaklu zaprosiła weteranów wojny: trzech Brytyjczyków i trzech Argentyńczyków. Brytyjczycy nie mówią po hiszpańsku, Argentyńczycy nie znają angielskiego. Łączy ich wspólne zaangażowanie w zbrojny konflikt o wysepki na południowym Atlantyku, punkt sporny między Wielką Brytanią a Argentyną. W 1982 r. Leopoldo Galtieri, prezydent Argentyny (trwały rządy junty wojskowej), uznał, że atak na Malwiny/Falklandy i patriotyczna mobilizacja będzie dobrym remedium na rosnące społeczne niezadowolenie. Atakując, zrobił prezent Margaret Thatcher, która także szukała powodu do społecznej mobilizacji.
Wojna po wojnie
Wojna trwała kilkadziesiąt dni, pochłonęła setki ofiar. Choć i tak, jak wspomina jeden z bohaterów, Brytyjczyk, który po służbie w Royal Navy przekwalifikował się i został psychoterapeutą, bardziej ponurą statystykę przyniosły samobójstwa weteranów pogrążonych w depresji i w stresie po wojennej traumie. „Pole minowe” jest świetnie skonstruowaną i opowiedzianą historią świadków, którzy w 1982 r. chcieli się wzajemnie pozabijać, dziś grają razem na scenie starsi o 36 lat i doświadczenie świata, którego ta wojna była zapowiedzią.
Bo choć absurdalna, zamykała pewną epokę, której wyróżnikiem były dyktatury wojskowe nie tylko w Ameryce Południowej, lecz przecież także w Polsce czy Turcji. Rządy silnej ręki miały być odpowiedzią na postindustrialną restrukturyzację społeczeństw i nasilającą się presję globalizacyjną (jeszcze nikt nie używał tego pojęcia, ale uwolniony w 1971 r. kapitał finansowy dobijał się do przyszłych potencjalnych rynków). Margaret Thatcher, która objęła władzę w 1979 r., zaproponowała alternatywę dla władzy siły zbrojnej – siłę wolnego rynku z siłą zbrojną w tle. Wojna o Malwiny/Falklandy pokazała w spektakularny sposób, gdzie jest przyszłość.
Nowy, neoliberalny świat
Bohaterowie Loli Arias są ofiarami nie tylko samej wojny, ale też właśnie powojennego świata: pozostawieni sami sobie w świecie, w którym „there is no such thing as society”. 36 lat, jakie upłynęły od konfliktu, to zmaganie nie tylko z wojenną traumą, ale także z codziennym życiem: uciekającą pracą i rozpadającym się nowoczesnym społeczeństwem. Argentyńska reżyserka integruje bohaterów poprzez opowieść, scena teatru zasłania ruiny dawnych imperiów, pozostają zwykła empatia i możliwość przyjaźni mimo braku językowego porozumienia. Wrogość zastępuje głębsza wspólnota losów.
„Pole minowe” mocnym akcentem zwieńczyło sezon w warszawskim Teatrze Powszechnym, którego końcówkę zdominowały opowieści o migracjach: „Sprawiedliwość” Michała Zadary o wygnaniu z Polski w 1968 r., „Lawrence z Arabii” Weroniki Szczawińskiej, „Second Exile” Olivera Frljicia, „Uchodź! Kurs uciekania dla początkujących” Alicji Borkowskiej, w pewnym też sensie „New Territory” Krzysztofa Garbaczewskiego. To nawarstwienie pozwala jednak zrozumieć różnicę między „migracjami nowoczesności”, do których należało wygnanie po Marcu 1968, a „migracjami ponowoczesnymi”.
Zawsze możesz uciec
W 1968 r. głównym zarządzającym procesem wygnania i migracji było wszechobecne państwo, dziś ludzie uciekają głównie przed brakiem państwa. Bohaterowie „Lawrence’a z Arabii” czy „Uchodź” przypominają weteranów ze sztuki Arias: są sami i gorączkowo próbują zrekonstruować tam, gdzie są, kawałek ojczyzny, miejsce, w którym w miarę bezpiecznie będą mogli żyć dalej. W wymiarze symbolicznym wszyscy są ofiarami tej mało istotnej wojny na peryferiach świata. Ostatniej wojny nowoczesnej i pierwszej hybrydowej, rozgrywanej głównie w przestrzeni medialnej, w konwencji społeczeństwa spektaklu, niczym mecz.