Wołyń. Groby niezgody

75. rocznica rzezi wołyńskiej nie stała się okazją do gestów pojednania, przeciwnie. Wojewoda lubelski uznał wręcz, że Ukraińcy dopuścili się prowokacji, domagając się pamięci o swoich pomordowanych.

Druga niedziela lipca to dzień modlitw za ofiary rzezi wołyńskiej – rozpoczęła się ona 11 lipca 1943 r., kiedy Ukraińcy zniszczyli wioskę Poryck/Pawliwkę. Prasa ukraińska podaje, że prezydent Ukrainy zabiegał o to, by uroczystości zorganizować wspólnie z prezydentem Polski Andrzejem Dudą. Wspólnych obchodów jednak nie było, Andrzej Duda odwiedził Łuck i Ołykę, Petro Poroszenko Gończy Bród. Wcześniej Poroszenko gościł w Polsce, w Sahryniu na Chełmszczyźnie, gdzie uczestniczył w odsłonięciu pomnika mieszkańców wsi – prawosławnych Ukraińców wymordowanych w marcu 1944 r. przez żołnierzy Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej.

Prowokacja wojewody

Wojewoda Przemysław Czarnek nie może zrozumieć, dlaczego Ukraińcy organizują uroczystość ku czci swoich zmarłych nie w dzień rocznicowy, tylko akurat wtedy, gdy rozpoczęła się rzeź mieszkających na Wołyniu Polaków. Na dodatek pozwalają sobie na takie wypowiedzi jak Grzegorz Kuprianowicz z lubelskiego Towarzystwa Ukraińskiego. Poniżej fragment, który wojewoda lubelski uznał za skandaliczny:

Stoimy przed pomnikiem upamiętniającym ofiarę życia mieszkańców Sahrynia i okolicznych wsi, którzy zginęli w tragiczny ranek 10 marca 1944 r. Warto przypomnieć, że przed ponad 74 laty zginęli tu obywatele Rzeczypospolitej – ukraińscy prawosławni mieszkańcy tej ziemi, na której od stuleci żyli ich przodkowie. Zginęli oni z rąk innych obywateli Rzeczypospolitej dlatego, że mówili w innym niż większość języku oraz byli innego wyznania. Ta zbrodnia przeciwko ludzkości popełniona została przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami Polskiego Państwa Podziemnego.

Potem jeszcze wojewoda przywołuje inny cytat z przemówienia Kuprianowicza, tym razem mocno wyrwany z kontekstu, bo Czarnek przytacza tylko słowa:

Żałujemy, że pamięć ukraińskich prawosławnych ofiar Chełmszczyzny nie została w Sahryniu uczczona w analogiczny sposób, jak stało się to w przypadku pamięci polskich ofiar Wołynia.

Pełne zdanie to:

Stoimy przed pomnikiem wzniesionym już 10 lat temu, który nie doczekał się oficjalnego odsłonięcia z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, tak jak to było pierwotnie uzgodnione. Żałujemy, że pamięć ukraińskich prawosławnych ofiar Chełmszczyzny nie została w Sahryniu uczczona w analogiczny sposób, jak stało się to w przypadku pamięci polskich ofiar Wołynia w Porycku-Pawliwce, w przypadku pamięci ukraińskich ofiar Ziemi Przemyskiej w Pawłokomie czy w przypadku pamięci polskich ofiar Galicji Wschodniej w Hucie Pieniackiej.

Pamięć czy symetryzm

Różnica jest zasadnicza. Wyimek użyty przez Czarnka służy jako dowód na ukraiński „symetryzm” zrównujący akcję antypolską OUN-UPA z działaniami przeciwko ludności ukraińskiej. Kuprianowicz, jeśli wczytać się w pełną wypowiedź, odwołuje się do innego porządku – porządku pamięci o wszystkich ofiarach. Dlatego też odwołuje się do słów Lecha Kaczyńskiego wypowiedzianych o działaniach antyukraińskich na Chełmszczyźnie przez II Rzeczpospolitą w 1938 r. To właśnie wtedy zniszczono ponad 120 prawosławnych cerkwi.

Lech Kaczyński powiedział w 2008 r.:

Dramatyczne wydarzenia 1938 r. na Chełmszczyźnie i Podlasiu, gdzie doszło do burzenia prawosławnych cerkwi, pokazują, że w działaniach władz każdego państwa podstawowe prawa i wartości nie mogą być pomijane czy ignorowane. W 1938 r. nie uszanowano naturalnego azylu, jakim jest każdy Dom Boży. Na terenach mieszanych wyznaniowo i etnicznie zdarzyły się wypadki, które nigdy nie powinny się zdarzyć.

Wojewoda Czarnek wybiera jednak z tekstu to, co mu odpowiada, i na dodatek interpretuje w sposób, który prowadzi go do wniosku: Kuprianowicz popełnił przestępstwo, i to z dwóch artykułów. Lży bowiem Naród Polski, a także podpada pod znowelizowaną ustawę o IPN.

Sahryń – symbol

Przypomnijmy więc, na czym polegały wydarzenia w Sahryniu w marcu 1944 r., odwołując się do IPN właśnie. Igor Hałagida, historyk z IPN, w artykule w piśmie „Pamięć i Sprawiedliwość” numer 1 (29) 2017, zatytułowanym „Ukraińskie straty osobowe w dystrykcie lubelskim (październik 1939-lipiec 1944) – wstępna analiza materiału statystycznego” pisze:

Dotychczas udało się ustalić, (…) że 10 marca 1944 r. w Sahryniu i jego kilku okolicznych koloniach zabitych zostało co najmniej 606 osób (w tym nie mniej niż 6 narodowości polskiej), 4 zostały śmiertelnie ranne, a 4 ranne (ta ostatnia liczba jest na pewno mocno zaniżona). Wśród ustalonych osób, które straciły życie, było 231 kobiet (227 zabitych i 4 śmiertelnie ranne) oraz 151 dzieci, co w sumie daje ponad połowę wszystkich ofiar. Nie udało się ustalić płci ani wieku w wypadku jednej, pięcioosobowej, rodziny. Znaczną część zabitych stanowili, wspomniani wyżej, przesiedleńcy z powiatu zamojskiego, wysiedleni z rodzinnych wsi w 1943 r. Udało się ustalić 103 takie nazwiska i z pewnością nie jest to liczba ostateczna 120. Poza tym w Sahryniu zginęła też bliżej niesprecyzowana liczba osób z sąsiednich miejscowości powiatu hrubieszowskiego. Ustalono jedynie nazwiska 18 osób (z Koniuchów, Łaskowa, Miętkiego i Modrynia) i niewątpliwie nie jest to liczba końcowa. Kwestię tę należy więc w przyszłości doprecyzować. Straty po stronie polskiej wyniosły tego dnia tylko 1 zabitego (nie licząc zastrzelonego przez własnego dowódcę za niesubordynację) oraz kilku rannych.

Hałagida konkluduje (warto przeczytać cały artykuł, bo pełen jest istotnych szczegółów):

Uprawnione więc wydaje się stwierdzenie, że była to nie tylko największa zbrodnia popełniona przez polską partyzantkę w czasie ówczesnego konfliktu polsko-ukraińskiego, ale też w całej historii polskiego podziemia w okresie II wojny światowej.

Kuprianowicz powiedział to samo, co można przeczytać w analizie historycznej, z kolei wojewoda Czarnek zaznacza, że historykiem nie jest, jednak nie czuje skrępowania, by na podstawie swojej niewiedzy formułować wnioski natury nie tylko historycznej, ale także politycznej i prawnej.

Przypomnę także panu wojewodzie, że Sahryń jako właśnie miejsce największej zbrodni popełnionej na Ukraińcach jest po prostu miejscem symbolicznym, gdzie w rocznicę wybuchu Wołynia także czci się pomordowanych – tak było choćby podczas obywatelskich obchodów 70. rocznicy Wołynia, kiedy ekumeniczne uroczystości zorganizowano w Porycku/Pawliwce i w Sahryniu.

Samowolka czy celowa polityka?

Pozostaje jeszcze intencja polityczna wojewody – na ile miał przyzwolenie na swoją wypowiedź i nazwanie prowokacją uroczystości z udziałem prezydenta sąsiedniego państwa oraz stwierdzenie o przybyciu do Polski „tysiąca czy dwóch tysięcy ukraińskich nacjonalistów, co nigdy nie jest wydarzeniem bezpiecznym”. Czy wojewoda lubelski dysponuje rozpoznaniem wywiadowczym pozwalającym stwierdzić, że goście z Ukrainy przybyli do Sahrynia byli członkami skrajnych ugrupowań nacjonalistycznych? Czy może Przemysław Czarnek jako wojewoda i przedstawiciel administracji rządowej wyłożył nową doktrynę w stosunku do naszego sąsiada, zgodnie z którą każdy Ukrainiec to nacjonalista?

Tak, wojewoda Czarnek ma rację. Doszło do skandalu. Wywołał go wojewoda lubelski. Ambasada Ukrainy zareagowała nań wstrzemięźliwie, choć stanowczo:

Uczczenie pamięci ofiar wojny, przedstawicieli jakiegokolwiek narodu nie jest i nie może być uważane za prowokację, lecz jest głęboko moralnym, chrześcijańskim obowiązkiem. Tak 8 lipca postąpili prezydenci Ukrainy i Polski. W tradycji chrześcijańskiej upamiętnienie zmarłych i poległych może się odbywać o każdej porze roku, bez przywiązania do daty śmierci, w szczególności gdy odbywa się to w obecności osób duchownych. Naszym wspólnym obowiązkiem jest zachowanie pamięci o wszystkich zmarłych i poległych, bez względu na to, czy chodzi o kilkaset osób, czy o kilkadziesiąt tysięcy.

Ukraińców, którzy z flagami narodowymi występują podczas oficjalnych uroczystości, w żaden sposób nie można nazwać nacjonalistami i prowokatorami. Tak samo nie można używać tego typu określeń wobec Polaków występujących publicznie z polskimi flagami. W naszym przekonaniu osoby, które występują z flagą narodową, zarówno oddają szacunek własnemu narodowi, dbają o godność swojego państwa, jak i manifestują pozytywne nastawienie do dobrosąsiedzkich relacji między Ukrainą a Rzeczpospolitą Polską.

Pragniemy również zwrócić uwagę na znaczenie fundamentalnej zasady relacji międzypaństwowych: politycy i urzędnicy państwowi nie powinni partykularnie wykorzystywać zdarzeń z przeszłości. W szczególności ma to znaczenie w sytuacji, gdy sami twierdzą, że nie są historykami, nie znają ustalonych przez nich faktów oraz nie są w stanie wniknąć w sedno spraw, o których się wypowiadają.

Źle się dzieje, gdy historia i pamięć stają się zakładnikami bieżącej polityki.