Przesłanie Mariana Turskiego
Przychodząc do POLITYKI w 1999 roku, nie spodziewałem się, że największym przywilejem nowego miejsca pracy będzie spotkanie z Marianem Turskim.
Od 60 lat kieruje działem historycznym, w istocie to jednak Marian sam jest Historią: jej uczestnikiem, świadkiem i współtwórcą.
Szczegóły biograficzne przedstawia POLITYKA, nie będę ich powtarzał – wystarczy ich, by wypełnić życie wielu osób, można na ich podstawie napisać scenariusz niejednego filmu.
Dla mnie ważne jest co innego – mimo tego głębokiego osadzenia w historii i niezliczonych koneksji z wielkimi tego świata Marian nie stał się postacią posągową, jest po prostu ciepłym, żywym, niezwykle dowcipnym człowiekiem. Mimo swych 90 lat zaskakuje żywotnością, pamięcią i ostrością intelektu. Życzę każdemu podobnej kondycji w podobnym wieku.
Z Marianem połączyła mnie w redakcji szczególna więź, rodzaj intelektualnej przyjaźni, której podstawą jest krytyczne przywiązanie do lewicowej myśli i tradycji. Efektem tej relacji są pojawiające się co jakiś czas w POLITYCE teksty: Marian zadaje temat, a potem goni do roboty – tak powstały materiały o Powstaniu Styczniowym i I Międzynarodówce, Rewolucji 1905 r., Tadeuszu Kościuszce, Rewolucji październikowej czy Karolu Marksie. Przyjmuję te zadania z radością, bo są okazją do uporządkowania aktualnych lektur i interpretacji, co pomaga lepiej zrozumieć nie tylko historię, ale i współczesność.
W piątek w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN odbyła się uroczystość jubileuszu 90-lecia (Marian Turski urodził się 26 czerwca 1926 roku). Życzenia nadesłali Barack Obama, Angela Merkel, Shimon Perez, Andrzej Duda, co Marian skwitował – warto było dożyć. A na pytanie, jak robi, że mimo swych 90 lat jest w tak doskonałej formie, odpowiedział z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru, na które może pozwolić sobie tylko ktoś, kto przeżył Holokaust, uciekając wielokrotnie przed śmiercią w getcie i w Auschwitz: Marian przytoczył anegdotę, którą miałem okazję usłyszeć osobiście, gdy kiedyś razem przy jednym stoliku siedziałem z Marianem, Danielem Passentem i żyjącym jeszcze Romanem Fristerem: „sekret długowieczności? W młodości pięć lat diety bezcholesterolowej i pracy na świeżym powietrzu”.
Dziś Marian jest kustoszem żydowskiej pamięci, Żydem i Polakiem, człowiekiem o osobistym doświadczeniu i historycznej perspektywie, dzięki którym przerażające często bieżące zawirowania dziejów znajdują właściwe odniesienie i nabierają właściwych rozmiarów. Historia ani się nie skończyła, ani też nie zaczyna – trwa zdolna w każdej chwili zaskoczyć. By jej się nie dać, warto w życiu posługiwać się przesłaniem Mariana Turskiego: