Brexit. Dzień po

via GIPHYAnglicy sprawdzili w Google, za czym głosowali i przekonali się, że chyba nie o to im chodziło. Sobotni „Guardian” opisuje reakcje głosujących za Brexitem – wielu z nich nie sądziło, że ich głos będzie miał znaczenie. Jak w nowoczesnym seksie: myśleli, że będzie fun, ale nie będzie konsekwencji.

Mleko się rozlało, nie chcę dołączać z kolejną analizą skutków Brexitu dla UK i UE, bo sporo już na ten temat analiz. Moją uwagę zwrócił natomiast poreferendalny komentarz Franka Fielda, laburzystowskiego parlamentarzysty, który stwierdził, że stanowisko głosujących to:

the first clear revolt against globalisation and its undermining of working-class living standards

Tak jak już sygnalizowałem we wcześniejszym komentarzu, warto założyć, że w referendum wcale nie chodziło o Unię Europejską, o której większość głosujących za wyjściem nie miała większego pojęcia. To starsi mieszkańcy angielskiej prowincji, którzy najbardziej odczuli skutki gigantycznej dezindustrializacji kraju. W szczytowym okresie w latach 60. praca w przemyśle dawała dobrze płatne zatrudnienie 35 proc. pracowników.

Udział produkcji przemysłowej w PKB zaczął szczególnie szybko spadać po 2005 r., w 2005 Wielka Brytania była drugą po Niemczech potęgą przemysłową w Europie, już w 2009 r. spadła na czwarte miejsce, ustępując m.in. Włochom. Przemysł wytwórczy miały zastąpić przemysły kreatywne i sektor finansowy. To się nawet udało, tyle tylko, że sektor finansowy skoncentrowany w City of London (ciągle najważniejszy ośrodek globalnych finansów), a przemysły kreatywne w Londynie.

Mieszkańcom prowincji została idea Big Society, czyli radzenia sobie w oparciu o własne zasoby przy jak najmniejszym zwracaniu głowy państwu. Oczywiście, poziom życia jest wyższy niż np. w Polsce, z lokalnego punktu widzenia bardziej odczuwalne jest względne pogorszenie się sytuacji. Współczynnik Giniego mierzący rozwarstwienie ekonomiczne wzrósł z 0,25 w 1979 r. do ponad 0,35 obecnie – rozwarstwienie rosło najszybciej za Margaret Thatcher, ale rządy Nowej Partii Pracy Blaira i Browna nie powstrzymały tej tendencji.

Do tego wszystkiego dokłada się demografia, w 2010 roku ukazała się ciekawa książka torysa Davida Willetsa o tym, jak pokolenie baby boomersów ukradło młodym ludziom przyszłość. Referendum i głosowanie za wyjściem z Unii (zdominowane przez starszych) to de facto głos pokolenia baby boomersów za lepszą przeszłością, którą zrujnowały zmiana gospodarcza i globalizacja. Tyle tylko, że wyjście z UE sytuacji nie poprawi, do Anglii nie wrócą stare dobre dni, raczej będzie odwrotnie.

Jaki jest możliwy scenariusz na teraz? Najczarniejsze snuje Krzysztof Nawratek z perspektywy Sheffield. Teraz, gdy okazuje się, że liderzy Brexitu, jak Boris Johnson, nie mają żadnej strategii, opcją na mobilizację poparcia może być wzrost ksenofobii (już uruchomionej w trakcie kampanii) i faszyzacja życia. Ponure.