PiS. Nowoczesność z Power Pointa

Rafał Woś w przekonuje w „Wirtualnej Polsce”, że PiS jest dziś najbardziej nowoczesnym ugrupowaniem w polskiej polityce. Mój redakcyjny kolega tak długo czekał na powrót do Polski filozofii państwa dobrobytu, że z dziecięcym entuzjazmem reaguje na każdą zapowiedź sugerującą, że rzeczywiście zaczęło ono wracać. Być może różnica wieku powoduje, że tam, gdzie Rafał dostrzega lepszą przyszłość, ja widzę niedokończone prezentacje z Power Pointa.

Ot choćby w poniedziałek z wielkim hukiem ministra edukacji ogłosiła program reform systemu szkolnictwa. Wyczekała, aż zaczną się wakacje, i przedstawiła prezentację projektu „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – dobra zmiana”. Dokładnie tyle – jest prezentacja i nagranie wideo. Krytyk poprzedniego systemu, który miał wiele wad (wielokrotnie o nich pisałem), jeśli będzie entuzjastą, potraktuje zapewne naszkicowany na 55 slajdach program jako oznakę nowoczesności PiS. Ze mnie entuzjazm dawno wyparował, więc chciałbym więcej szczegółów, by móc ocenić proponowane zmiany.

Na razie mam wrażenie, że te szczegóły będą wypracowywane w pośpiechu przez kolejne miesiące, faktem jest natomiast skrócenie okresu kształcenia ogólnego, od dołu i od góry, co oznacza zmniejszenie szans na mobilność społeczną dzieci z rodzin o niższym kapitale społecznym. W zamian za dodatkowe lata edukacji (przypomnijmy, że likwidowany system oparty na dziewięcioletnim wspólnym dla wszystkich programie kształcenia podzielonego na szkołę podstawową i gimnazjum doprowadził do likwidacji funkcjonalnego analfabetyzmu, w którym pod koniec lat 90. tkwiło ponad 20 proc. nastolatków) wcześniej będzie następowała selekcja do kształcenia zawodowego.

Co w tym złego? Czy wszyscy muszą iść do liceum i na studia? Oczywiście, że nie – w rezultacie jednak zmiany powstaje system, który będzie petryfikował strukturę społeczną, utrudniając i tak już trudny w Polsce awans z klas niższych do innych warstw. W zamian 500+, w ramach prostego dealu – za mniejszą mobilność społeczną większa siła nabywcza. Czy jest to bardzo nowoczesne? Do bólu, tak jak nowoczesne było korporatystyczne Estado Nuovo Salazara. Taka nowoczesność nie budzi jednak mojego entuzjazmu, ponieważ jestem przekonany, że nie daje ona szansy skutecznej realizacji innego wymiaru nowoczesności PiS, jakim zachwyca się Rafał Woś, czyli narodowej polityki rozwojowej mającej na celu wyrwanie Polski z pułapki średnich dochodów.

Niestety tzw. Plan Morawieckiego to też ciągle prezentacja z Power Point, którą jeden z konserwatywnych pisarzy science-fiction skwitował: destylat z kompensacyjnej literatury fantastycznej ostatniej dekady. Bo być może premier Morawiecki myśli o konstytucji dla biznesu, która miałaby stabilizować działalność firm, ale w tym samym czasie minister Ziobro myśli o prawie karnym, które będzie umożliwiało zarząd komisaryczny i konfiskatę firm, a premier Gowin odrzuca dość dobrze udokumentowaną tezę o tym, że warunkiem rozwoju innowacyjności jest otwartość i tolerancja, uznając ją za błąd pseudooświeceniowego umysłu.

Problem w tym, że ponieważ nie ma całościowego planu, który można by przeczytać i skrytykować (tak jak można było to zrobić z Polska 2030 Michała Boniego), pozostaje łączenie okruchów. Rację może mieć Rafał Woś, dostrzegając w nich przejawy nowoczesności rządzącej formacji. Ja wolę szerzyć wątpliwości, bo mam zasadniczą trudność w pogodzeniu koncepcji nowoczesności z antyoświeceniową filozofią obecnego obozu władzy. W efekcie tam, gdzie Rafał Woś widzi symptomy postępu, ja dostrzegam przejawy reakcyjnego populizmu.

Zgadzam się natomiast z Rafałem, że opozycja jest beznadziejnie anachroniczna.