Źródła i przyszłość Rewolucji 2015

Dwa czy jeszcze 20 lat rządów PiS? Spór akademicki tak długo, jak długo nie zrozumiemy źródeł tego, co się dzieje dziś w polityce, w Polsce i na świecie. O tym rozmawialiśmy w środę, 29 czerwca, w Fundacji Batorego.

Prof. Mirosława Grabowska, szefowa CBOS, rzuciła na początek dyskusji kilka liczb. Dla przeciwnika obecnej władzy niezbyt radosne: poparcie dla PiS wysokie wszędzie z wyjątkiem dużych miast. Czy te wyniki są zasługą programu obozu władzy, czy w dużej mierze wynikają z beznadziejnej słabości opozycji? Pytanie zasadne, bo już prof. Krystyna Skarżyńska rzuciła inne liczby, z których wynika, że w ocenie „dobrej zmiany” społeczeństwo jest podzielone po równo. 35 proc. dobrą zmianę dostrzega, 35 proc. przeciwnie, 27 proc. nie ma zdania.

Uczestnicy debaty, a było to środowisko zróżnicowane pod względem zawodowym i ideowym, zgodnie odrzucało lansowaną min. przez prof. Radosława Markowskiego hipotezę przypadku, jakim ma być wynik zeszłorocznych wyborów. Przypadku nie było, pytanie natomiast ważniejsze, na ile Jarosław Kaczyński jest aktywnym architektem tego, co się stało, a na ile po prostu wykorzystał wznoszący prąd i słabość opozycji, powtarzając w sumie to, co mówi zawsze?

Prof. Grabowska zwróciła uwagę, że już w 2014 r. zaczęła się zmiana politycznego trendu, w wyborach do europarlamentu PiS nie wygrał, ale zaczął wyraźnie odrabiać straty. Na początku 2014 r. w tekście relacjonującym kolejną rundę Polskich Badań Panelowych sam zwracałem uwagę, że wyczerpał się dotychczasowy model rozwoju – badania te pokazały, że Polacy odrzucają neoliberalizm i czekają na inną propozycję:

Wyniki POLPAN 2013 skłaniają do sformułowania hipotezy, że Polacy w swej masie mają wyraźnie dość ideologii neoliberalnej, choć wcale nie chcą socjalizmu, tylko modelu kapitalizmu, który daje szansę wszystkim czerpać owoce z ciężkiej pracy. Jeszcze kilka lat temu, przed kryzysem, użycie w publicznej debacie hasła „sprawiedliwości społecznej” zawsze kończyło się odpowiedzią, że to już ćwiczyliśmy w PRL i powrotu do Marksa nie ma. Tak, to prawda, podobnie jak to, że po kryzysie nie ma już powrotu do radosnej, neoliberalnej wizji kapitalizmu z początku transformacji.

Omawiane badania i szereg innych, szczegółowych studiów pokazują, że nie chodzi jedynie o chwilową zmianę nastrojów – to zmiana kulturowa mająca swe osadzenie w strukturze społecznej i utrwalającym się podziale klasowym. Przed nami wielka niewiadoma – jaki pomysł polityczny najlepiej odpowie na przemianę ducha polskiego kapitalizmu? Populizm ludowy starający się zmobilizować dół struktury społecznej – robotników, pracowników sektora usług, rzeszę bezrobotnych, którzy są wielkimi przegranymi transformacji? Czy populizm oświecony, zagospodarowujący energię frustracji i ambicji klasy średniej pragnącej stabilizacji, by spłacić swoje kredyty i obronić swój status? A może pojawi się jakaś polityczna innowacja wynikająca z dobrego wyczucia zachodzącego procesu?

Odpowiedź poznamy w trakcie rozpoczynającego się w tym roku maratonu wyborów politycznych: od elekcji do Parlamentu Europejskiego, przez wybory samorządowe w tym roku, po wybory prezydenckie i parlamentarne w roku przyszłym. Ich stawka może okazać się równie wysoka jak przed ćwierćwiekiem.

Odpowiedź nadeszła, wygrała propozycja populistyczna, ale pojawiły się też innowacje w postaci nowych formacji: Kukiz, Nowoczesna, Razem. Czy ulegną one dominacji PiS, który za wszelką cenę stara się wykorzystać „zeitgeist” i władzę, by przejąć państwo zgodnie ze sprawdzoną zasadą „władzy zdobytej raz (a dokładniej: drugi raz) nie oddamy nigdy”? Czy też potrafią wykorzystywać popełniane przez PiS błędy, by nie tylko punktować władzę, ale wciskać się z alternatywą?

Model społeczno-gospodarczy PiS, który Krzysztof Mazur określił jako próbę połączenia wody z ogniem, nie daje moim zdaniem szansy na osiągnięcie strategicznego celu, jakim jest wyrwanie się z pułapki średnich dochodów. Do tego potrzeba wzrostu innowacyjności nie tylko gospodarki, ale całego społeczeństwa.

Sama fascynacja startupami i administracyjne dyspozycje wsparcia dla nich ze strony firm państwowych nie stworzą w Polsce Krzemowej Doliny. Ale nie będę powtarzał argumentów, jakie już przedstawiałem choćby rok temu w raporcie „Reforma kulturowa” i wcześniejszych trzech opracowaniach dla PARP (tu link do najnowszego).

Jeśli zaś operacja się nie powiedzie, to PiS szybko straci możliwości reprodukcji zasobów potrzebnych do realizowania programów obsługujących elektorat. Nie oznacza to, że od razu zaczną zmieniać się nastroje i gwałtownie zmaleje poparcie dla PiS – wszystko zależeć będzie od alternatywnych propozycji. Te zaś z kolei powstawać muszą z uwzględnieniem nie tylko realiów krajowych, ale także sytuacji zewnętrznej. Przyszłość Polski zależy od przyszłości Unii Europejskiej, a ta jest niepewna.

Czy istnieją w Polsce siły zdolne do prowadzenia polityki krajowej, ale poprzez wymiar europejski?