Ekonomia wymiany i zaufania: utopia czy wielki biznes?
W piątek podesłałem na Twitterze i FB link do tekstu „Couchsurfing, rewolucja i ekonomia zaufania” autorstwa Mikołaja Bendyka (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa). Trafiłem dobrze, bo w sobotę podobny temat pojawił się w „Świątecznej”. No i komentarze oraz pytania: o co w tym wszystkim chodzi: optymalizację kosztów (z punktu widzenia użytkownika) i wielką kasę (z punktu widzenia operatorów takich serwisów jak Uber czy AirBnB)? Nową post-hippisowską utopię, kiedy można żyć razem taniej i przyjemniej dzięki internetowi?
Prostej odpowiedzi, jak zwykle, nie ma. Wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy istotę analizowanego zjawiska. Na współdzielenie zasobów, jak np. zjawisko car-sharingu i couchsurfingu, można popatrzeć po prostu jak na przykłady ekonomii wymiany i kultury minimalizmu. Zamiast kupować na własność, wolę mieć po prostu dostęp do samochodu (czy raczej możliwości przemieszczenia się), którym zarządzam za pomocą z kolei ciągłego dostępu do informacji. Ekonomia wymiany zakłada konieczność istnienia dobrze rozwiniętej infrastruktury: sieci teleinformacyjnej, ilości odpowiedniej puli zasobów (samochodów, mieszkań etc.) w obiegu.
Tak naprawdę prawdziwa analiza zaczyna się na poziomie badania struktury tychże właśnie zasobów: czy mają one charakter prywatnej własności indywidualnej, czy należą do anonimowego kapitału, czy też tworzą commons, społeczny zasób wspólny. W przypadku couchsurfingu czy Ubera platforma informacji należy do kapitału, wymieniane zasoby najczęściej mają charakter własności indywidualnej. Początkowo wydawało się, że ekonomia wymiany prowadzić będzie do rozwoju commons, okazało się jednak, że kapitał skuteczniej przejmuje newralgiczne punkty nowej gospodarki, czyli platformy, przez które przechodzi cały ruch.
Wojciech Orliński w swym komentarzu na FB napisał:
Coś, co jest robione za pośrednictwem korporacji, nie może być rewolucją.
Od tłumacza książki o Karolu Marksie oczekiwałbym marksowskiego pytania o to, jak sposoby produkcji i wymiany wpływają na przemianę więzi, wytwarzając potencjał zmiany społecznej. Mikołaj w swym tekście próbuje analizować ten aspekt, wprowadzając kategorię ekonomii zaufania oraz logikę wymiany daru i pokazuje, że praktyki np. couchsurfingowe mają potencjał socjotwórczy, a nie są jedynie wyrazem strategii optymalizacji kosztów ze strony zindywidualizowanych konsumentów.
Wymiana na couchsurfingu opiera się na odroczonej gratyfikacji. Dajemy coś lub bierzemy, nie mając żadnej gwarancji, że dostaniemy (podarujemy) coś w zamian. Wpływa to jednocześnie na postrzeganie czasu: z jednej strony istnieje przyszłość, w której możemy spodziewać się wyrównania rachunków (chociaż słowo „rachunek” zupełnie tutaj nie pasuje), z drugiej jednak wspomniany brak gwarancji powoduje, że niejako żyjemy chwilą. Forma wymiany na couchsurfingu przypomina także nieco rytuał Kula. Nie ma tu co prawda stałych partnerów wymiany, nie jest ona nawet zbliżona do bezpośredniej i ruch nie odbywa się w określonych kierunkach, ale jedna z najważniejszych cech Kula pozostaje: na bardzo rozległym obszarze buduje się społeczność.
Innym doskonałym przykładem reapriopracji, czyli przejęcia infrastruktury dla realizacji emancypacyjnego celu, jest ewolucja Facebooka na Ukrainie jako narzędzia rewolucji politycznej i debaty. Niezależnie od tego, czy to się podoba Evgeniyovi Morozovovi, czy nie, FB stał się na Ukrainie strategiczną platformą politycznej komunikacji i póki co nie traci znaczenia.
Po prostu w rękach aktywistów stał się narzędziem umożliwiającym współpracę nad ważniejszym zadaniem, tworzeniem commons – dobra wspólnego – jakim jest projekt Nowej Ukrainy. Podczas opisywanej w poprzednim wpisie konferencji we Lwowie pytałem uczestników mojego panelu, czy mają świadomość ograniczeń takich platform jak Facebook. Ołeksandr Rojtburg, malarz, który stał się rewolucjonistą, gdy w listopadzie ubiegłego roku poszedł na Majdan na hasło rzucone na FB przez Mustafę Najema, a potem wyrósł na jednego z najważniejszych komentatorów, nie ma wątpliwości, że póki korzyści przewyższają zagrożenia. Dla świadomego użytkownika taka platforma jak FB to narzędzie, a to że na jego wykorzystaniu zarabia najwięcej Mark Zuckerberg, samej rewolucji nie musi szkodzić. Mamy więc też i odpowiedź na wątpliwość Wojciecha Orlińskiego. Kapitał sam tworzy warunki dla swojego zniesienia (ale o tym więcej przy okazji omówienia książki Kojina Karataniego „The Structure of World History”).