Rajski Luksemburg, czyli realny kapitalizm

Rajski Luksemburg fot. LuxembourgCityView CC BY-SA 3.0

Jean-Claude Juncker rozpoczyna karierę szefa Komisji Europejskiej w ciekawym dla siebie kontekście. W prasie huczy po publikacji systemu optymalizacji podatkowej oferowanej przez Luksemburg korporacjom.

Śledztwo przeprowadzone przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Śledczych we współpracy z kilkudziesięcioma redakcjami ujawniło przemysłową skalę, na jaką władze Luksemburgu udzielały ulg podatkowych, czyniąc z tego europejskiego państewka raj podatkowy. Juncker przez kilkanaście lat był jego premierem, teraz ma stać na czele Komisji. Nie brakuje więc już pytań, komu bardziej będzie służył – Europejczykom czy korporacjom?

Miliardowe ulgi dla firm, z których wiele i tak nie wie, co zrobić z kasą – poziom „cash hoarding” w USA i Europie osiągnął historycznie wysoki poziom, amerykańskie korporacje niefinansowe zgromadziły 1,5 biliona dolarów gotówki, sam Apple ponad 150 mld. Ich prawo, jak również ich prawem jest szukanie legalnych sposobów optymalizacji podatkowej. Nie od tego jednak są władze publiczne, by ułatwiać to zadanie w sytuacji, gdy narzuca się społeczeństwom Europy kryzysowe zaciskanie pasa. Chyba że pomysłem Junckera na Europę jest uczynienie z UE największego na świecie raju podatkowego. Skoro coraz trudniej konkurować z USA, to można spróbować z Kajmanami.Szczegóły działania luksemburskiego raju to nie pierwsze rewelacje ujawnione przez ICIJ. Kilkanaście miesięcy temu można było zapoznać się z listami prominentnych osobistości z całego świata ukrywających swoje oszczędności w rajach podatkowych.

Obok oligarchów z Rosji i Ukrainy zgodnie kryli się przedstawiciele europejskiej i amerykańskiej elity. A dokładniej: dziesiątki bilionów dolarów – szacowana łączna kwota ukrywanej przed fiskusem kasy niewiele była mniejsza od globalnego rocznego PKB. Patologia? John Urry, świetny brytyjski socjolog z Lancaster University, w swej najnowszej książce „Offshoring” twierdzi, że nic podobnego – to jeden z filarów działania współczesnego, zglobalizowanego kapitalizmu. Polega on na wykorzystywaniu granicy między tym, co jawne i niejawne, między kosztami jawnymi i eksternalizowanymi, wyrzucanymi poza granicę systemu, niewliczanymi do rachunku.

High-tech w Krzemowej Dolnie, utylizacja zużytej elektroniki w Bangladeszu; obsługa klasy średniej przez pozbawionych jakichkolwiek praw imigrantów spoza I świata, pracujących w roli sprzątaczek, nianiek i sex workers. Brak legalności skutecznie obniża cenę – groźba denuncjacji jest najlepszym argumentem negocjacyjnym, żeby zapłacić mało lub nic.

Elegancki, nowoczesny kapitalizm I świata nie istniałby bez swojego rewersu w postaci reszty zglobalizowanego systemu, w którym połowa z zatrudnionych, jakieś 2 mld, pracuje w szarej i czarnej sferze. Urry w swej książce ujawnia systemowy charakter patologicznego w większości przypadków „offshoringu” jako metody na zwiększanie efektywności gospodarczej gospodarczego i politycznego centrum i pokazuje, że ów offshoaring to nic innego niż współczesna wersja eksploatacji kolonialnej, jaka była filarem kapitalizmu w XIX i na początku XX wieku. Luksemburg potwierdza argumenty Urry’ego w detalach.

Niestety, podobnie jak realny socjalizm różnił się od swego podręcznikowego ideału, tak realny kapitalizm różni się od jego obrazu z wykładu profesora Balcerowicza. Czy można wyobrazić sobie lepszą alternatywę? Dobre pytanie w rocznicę rewolucji październikowej. Poniżej filmik przedstawiający w skrócie tezy książki Urry’ego.