Socjalizm, niepodlegość, patriotyzm – rocznica rządu Daszyńskiego

Przedstawicielom tzw. środowisk patriotycznych dla przypomnienia, przyjaciołom ku pokrzepieniu serc – 7 listopada 1918 r. powstał w Lublinie Rząd Ludowy Republiki Polskiej z premierem Ignacym Daszyńskim na czele (cieszę się, że przez kilka lat miałem okazję prowadzić w historycznej Auli im. Daszyńskiego na Wydziale Politologii UMCS lubelski Salon POLITYKI).

Rząd tworzyli socjaliści i ludowcy, długo nie potrwał – 12 listopada Daszyński złożył dymisję na ręce Józefa Piłsudskiego, który wrócił do Polski z Magdeburga, lecz na przystanku niepodległość wysiadł z czerwonego tramwaju. Piłsudski powierzył Daszyńskiemu misję tworzenia nowego rządu, ale nie szło się dogadać z Narodową Demokracją, więc Daszyński zrezygnował, a misję kontynuował Jędrzej Moraczewski.

Rząd Ludowy zdążył w czasie swego trwania wydać dekret o ośmiogodzinnym dniu roboczym. Tym, którzy dziś mają problem z rozróżnieniem socjalizmu demokratycznego, którego wyrazem był właśnie Rząd Ludowy, od socjalizmu realnego, jaki praktykowały kraje tzw. demokracji ludowej przypomnę, że ta druga tradycja związana jest także z datą 7 listopada, tylko wydarzenie miało miejsce rok wcześniej i kierował nim Włodzimierz Lenin. Tak jak daty nie są identyczne, choć podobne, tak duża różnica dzieli obie socjalistyczne tradycje.Szkoda, że tradycja demokratycznego socjalizmu została w dużej mierze zapomniana, choć to właśnie ona związana była w Polsce z najaktywniejszymi formami czynu niepodległościowego. Dla Piłsudskiego socjalizm, niepodległość i patriotyzm były praktycznie synonimami, w 1903 r. pisał we wspomnieniu „Jak stałem się socjalistą?”:

Zrozumiałem wówczas, że nie jest on [socjalizm – przyp. aut.] tylko ideą szlachetnych ludzi, marzących o uszczęśliwieniu ludzkości, lecz staje się realną potrzebą ogromnej masy ludu pracującego z chwilą, gdy kulturalny i społeczny rozwój umożliwia mu zrozumienie zasad tej idei.

A gdym się zastanowił nad narodem, z którym mnie wiązało wszystko, co cieszy, i wszystko, co boli, wszystko, co we mnie myśli, i wszystko, co czuje, przychodziłem do przekonania, że moje dziecinne marzenia i rojenia zespalają się z moim młodzieńczym światopoglądem. Socjalista w Polsce dążyć musi do niepodległości kraju, a niepodległość jest znamiennym warunkiem zwycięstwa socjalizmu w Polsce.

Niedawno więcej o związkach między Powstaniem Styczniowym a europejskim ruchem robotniczym pisałem w POLITYCE. Dziś, w rocznicę powstania Rządu Ludowego, miałem uczestniczyć w Krakowie w konferencji organizowanej przez Centrum im. Daszyńskiego oraz Fundację na rzecz Socjalnej Demokracji.

Niestety, opór przyczyn obiektywnych nie wypuścił mnie z Warszawy, żałuję, że nie będzie okazji włączyć się na żywo do dyskusji o tradycji i przyszłości demokratycznej lewicy. Kilka słów tego, o czym chciałem mówić, wrzucam więc na blog. Część pierwszą, w jakimś sensie programową, szkicowałem niedawno na 10. Zjeździe Obywatela, poniżej zapis wideo mojego wykładu – przedstawiam w nim założenia programu radykalnego włączenia, który opieram na idei powszechnego dochodu gwarantowanego (pensji obywatelskiej) i obowiązku demokratycznym (czyli warunkiem pensji udział w wyborach, jak np. w Brazylii).

Ważny jest też dla mnie drugi aspekt – właściwego rozpoznania historycznego bieżących wydarzeń. Czy Rewolucja Ukraińska i Rewolucje Arabskie były tylko ruchami lokalnymi, czy były wydarzeniami o uniwersalnym potencjale, z których z czasem wyłonią się nowe formy życia społecznego i politycznego?

Tak np. obstawiał w XIX wieku Karol Marks, studiując polską historię – dla niego nasze narodowe powstania miały znaczenie uniwersalne, bo naruszały geopolityczny ład, otwierając możliwości działania ruchom robotniczym (o tym więcej w POLITYCE). Czy bunt Ukrainy przeciwko nowo imperialnemu projektowi Moskwy nie narusza w podobny sposób geopolitycznej matrycy, uruchamiając historię do działania? Cóż, sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. Ale warto próbować szukać odpowiedzi wcześniej, zanim wyleci.