Druga połowa szachownicy. Po pierwszym dniu konferencji DLD14


Gadżeciarze z okularami Gogle’a, spece od cyfrowego hypermarketingu sprzedający przyszłość, prezesi telekomów i założyciele startupów – ten wielobarwny tłum zjechał do Monachium na 10. już konferencję DLD (Digital Life Design) organizowaną przez koncern wydawniczy Burda. Rozpoczęło się od przypominania, jak wiele się w ciągu dekady się zmieniło – Facebook, Twitter, YouTube w 2005 r. zaczynały, dziś są potęgami. A tak naprawdę to dopiero zbliżamy się do punktu przełomowego, czyli jak stwierdził inwestor Joe Schoendorf – zbliżyliśmy się do połowy szachownicy. To odwołanie do ilustracji pokazującej, na czym polega postęp geometryczny – każde kolejne pole oznacza podwojenie (np. szybkości mikroprocesorów). Trzeba szykować się do ostrej jazdy, której konsekwencji nie znamy – jedno jest pewne: kończy się świat pracy jaki znaliśmy.

„The Second Machine Age” (jak nadchodzącą epokę nazywają w Eric Brynjolfsson i Andrew McAfee w najnowszej książce), w której to co wydawało się niemożliwe, staje się rzeczywistością: samochody bez kierowców, rozpoznawanie wzorów, słowem – pełna automatyzacja. Kształt tej epoki próbowali przybliżyć na konferencji marketingowcy, pokazujący świat „Internetu of Everything”, kiedy wszystko będzie połączone ze wszystkim, a jedyną barierą przed nieograniczonymi możliwościami postępu jest lenistwo i ograniczone umysły prawodawców nie nadążających za zmianą. Inni wszakże ostrzegali – Rod Beckstrom mówił, że skoro wszystko będzie w sieci, to wszystko będzie hakowalne, a więc poziom zagrożeń rośnie niepomiernie. A Frank Rieger z Chaos Computer Club dokładał – potrzebujemy większej transparentności i odpowiedzialności agend rządu i korporacji, żeby wiedzieć co robią z naszymi danymi. I dobrze się chronić przed nadużyciami, szyfrując swoje informacje. Zanim nie zaczną tych szyfrów łamać komputery kwantowe, o których też chwilę mówiono.

Najciekawszy był chyba inauguracyjny panel o konkurencyjności Europy, z udziałem szefów Deutsche Telekom, Burdy, unitymedia i Rovio. Jak to się stało, że nawet w rozwoju telefonii komórkowej Europa, jeszcze do niedawna globalny lider ustępuje obecnie Stanom Zjednoczonym? Przecież ciągle jesteśmy w stanie wymyślać inicjatywy o globalnym zasięgu – Angry Birds szturmem zdobyły świat. Peter Vesterbacka stwierdził jednak, że stało się to możliwe tylko dzięki iTunes, czyli platformie handlowej działającej globalnie. W Europie większość platform ma lokalny zasięg – sam rynek telekomunikacyjny jest w rękach ok. 200 telekomów, podczas gdy w USA i Chinach działa ich tylko kilka. Wspólny cyfrowy europejski rynek jest iluzją i to powoduje, że europejskie startupy nie mogą w pełni korzystać z potencjału, jaki tworzą mieszkańcy UE. Bruksela zdaje się nie dostrzegać tej fragmentacji, na dodatek pozaeuropejskie korporacje wykorzystują zróżnicowane przepisy podatkowe, by optymalizować fiskalne koszty prowadzenia biznesu. W efekcie firmy niemieckie lub francuskie mają na starcie gorszą pozycję w konkurencji z amerykańskimi zarejestrowanymi np. w Luksemburgu.

DLD14 – ciekawa konferencja, zarówno ze względu na to, co można usłyszeć podczas dyskusji oficjalnych, jak i w kuluarach.