Razem do samorządu
Upływający tydzień zostanie w pamięci ze względu na wydarzenia sejmowe wokół ustaw aborcyjnych. Warto jednak dla właściwej perspektywy uwzględnić i inne wydarzenia, czyli początek kampanii samorządowej.
W POLITYCE spotykliśmy się w środę (10 stycznia) z prezydentami polskich miast. W sobotę z kolei partia Razem zorganizowała konwencję samorządową.
Relacja z dyskusji z prezydentami w przyszłym tygodniu, razem z materiałem wideo. Tu kilka myśli po konwencji samorządowej Razem. Zacząć trzeba od zasadniczej uwagi, że wybory samorządowe są niezwykle złożone, zwłaszcza z punktu widzenia partii politycznej. Czym innym jest walka o władzę w województwie, inaczej wygląda walka o miasta i gminy. Nowy kodeks wyborczy upartyjnia wybory do rad i sejmików, sprzyjając najsilniejszym ugrupowaniom. Każde rozproszenie będzie karane nieobecnością. Nie zmienia się logika wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów.
Najbardziej polityczne w sensie podobieństwa swą logiką do wyborów w wymiarze krajowym są wybory do sejmików województw. To z kolei oznacza, że pogodzić się trzeba, że najspójniejszy nawet program wyborczy nie będzie miał szansy realizacji, chyba że proponująca go partia zbierze pełnię władzy. Co i tak, biorąc pod uwagę systematyczne przesuwanie kompetencji z organów samorządowych na wojewodów i administrację rządową, nie oznacza pełnej skuteczności.
Piszę te zastrzeżenia, bo pozwalają czytać program samorządowy Razem jako przełożenie wartości ugrupowania na konkretną wizję organizacji życia społecznego w Polsce po to, by zgromadzić podobnie myślący elektorat. Jak wielu podąży za hasłem „Polska dla milionów, nie dla milionerów?”. To oczywiście nie będzie zależeć jedynie od programu ani też od marketingu politycznego, jakim Razem się posłuży, by dotrzeć do wyborców. Kluczowe powinno okazać się przekonanie, że za słowami idą czyny.
Z taką myślą skonstruowana była konwencja samorządowa. Po dość niemrawym starcie aktywiści i aktywistki zaprezentowali konkretne lokalne walki, w które Razem się zaangażowała: obrona Dobrzynia Wielkiego przed włączeniem do Opola, obrona pracowników huty szkła w Zawierciu, walka o program in vitro w Warszawie i o żłobki w Krakowie. Dobry zestaw przykładów ilustrujących, że strategia partii polegająca na „pójściu w Polskę” w ciągu dwóch lat przyniosła efekty. Bo choć każda ze spraw z osobna może i nie przyciąga uwagi mediów, to dotyczą każdego i każdej w różnych aspektach życia: praw pracowniczych, podmiotowości obywatelskiej, praw socjalnych i zdrowotnych.
Od szczegółu do ogółu więc – sama prezentacja programu, i dobrze, została ograniczona do przedstawienia trzech spośród siedmiu filarów. Dobrze, bo rzeczywiście lepiej opowiadać o tym, co się zrobiło, by pokazać, że program polityczny jest syntezą tych doświadczeń i wartości. Co zresztą Adrian Zandberg w dobrym, politycznym – „corbynowskim” – wystąpieniu spuentował. Warto pamiętać, że konwencja odbywała się kilka dni po sejmowej tragifarsie i kompromitacji opozycji parlamentarnej. Uczestnicy konwencji mieli więc dobry punkt odniesienia, a ich przekaz zyskiwał moc wynikającą z przekonania, że czas na altrenatywę dla dotychczasowego politycznego mainstreamu.
Czy taką alternatywą nie tylko jako oferta intelektualna, ale i polityczna jest i będzie Razem? Wybory samorządowe to doskonała okazja do wielkiego „sprawdzam”. Na ile liczne lokalne zaangażowania przełożą się na polityczną emocję zdolną popchnąć zwolenników do urn wyborczych? Bo przełożenie takie nie jest oczywiste. Tak jak nie jest oczywista zdolność Razem do tworzenia sojuszy, w czym przeszkadza to, co decyduje o tożsamości tej partii – jej wyrazistość ideowa. Niestety, zawsze towarzyszem takiej wyrazistości jest pokusa sekciarstwa, zamykania się w kręgu przekonania o własnej słuszności.
To są kwestie, na które Razem będzie musiało praktycznie odpowiedzieć – konwencja była dobrym prognostykiem. Dobrze zbudowane, zwarte wydarzenie o spójnym politycznym przekazie pokazało, że Razem i jego ludzie dojrzewają i nabierają doświadczenia. To będzie bezcenny kapitał w realnej walce politycznej o głosy wyborców. Bardziej problematyczna jest odpowiedź na pytanie o zdolność mobilizacyjną – wieczorna manifestacja w obronie praw kobiet współorganizowana przez Razem nie była frekwencyjnym sukcesem. Niezależnie od słuszności motywu, dla którego demonstracja była zorganizowana, na pewno trzeba dobrze się zastanowić, jakie tematy w Polsce są i mogą być źródłem rzeczywistych politycznych emocji. Słuszne sprawy lepiej rozwiązuje się, mając władzę, niż wtedy, gdy można jedynie eksponować swoją moralną rację.
W końcu kwestia obecności Razem w przestrzeni medialnej. Można się zżymać, że medialny mainstream poświęca więcej uwagi dowolnej głupocie wypowiedzianej przez liderów ugrupowań parlamentarnych, z trudem natomiast ogrania słuszne i społecznie ważne inicjatywy innych ugrupowań. Ba, nie tylko można, ale i należy się zżymać. Tyle tylko, że sposobu działania owego mainstreamu to nie zmieni i na pewno nie zmieni go obrażanie się na medialną rzeczywistość. Partia mająca ambicje polityczne musi po prostu skoncentrować się na dobrej strategii komunikacyjnej. We Francji ugrupowanie Melenchona w odpowiedzi na niezadowolenie z mainstreamu uruchomiło własny system medialny Le Media, finansując go z crowdfundingu (mamy zresztą też przykłady z Polski, z czasów kiedy to prawica walczyła z mainstreamem).