Zatrzymać brunatną falę. Po Forum Przyszłości Kultury
Pytanie, jak zatrzymać faszyzację, często pojawiało się podczas dwudniowych debat Forum Przyszłości Kultury, zorganizowanego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Trudno się dziwić, skoro tydzień wcześniej tuż obok siedziby teatru, na błoniach Stadionu Narodowego, finiszował Marsz Niepodległości. Dyskusja była jednak o wiele szersza i ujawniła zarówno siłę wolnej kultury, jak i jej wrażliwość.
Niewątpliwą siłą jest zdolność do diagnozowania rzeczywistości i przeczuwanie tego, co może nadejść. Pisałem w poprzednim wpisie o estońskim teatrze NO99 i jego spektaklach. Najnowszy NO34 „Revolution”, pokazywany w przededniu Forum, zaskoczył wszystkich, którzy liczyli, że zobaczą opowieść o rewolucji, jaką podpowiada doświadczenie historyczne. Estończycy postanowili zmierzyć się jednak z przyszłością i rewolucją, jakiej potrzebujemy dziś – rewolucją antyprometejską, polegającą na przesunięciu miejsca człowieka w świecie.
Można jednak wymieniać więcej dzieł, które artyści pokazali w ostatnim czasie, by wyrazić swoje intuicje o rzeczywistości – nie napawają optymizmem, nie dają łatwych podpowiedzi, są raczej wyzwaniem, z którym próbowaliśmy zmierzyć się podczas debat. Te ujawniły inne wymiary siły kultury. To na przykład kultura jako przestrzeń samoorganizacji – czy to w odpowiedzi na zawłaszczanie instytucji sztuki przez polityków, czy to w obszarze edukacji. Ten wymiar został najpierw zbadany przez specjalne zespoły naukowe, a następnie przedstawiony podczas otwierających sesji Forum. Czysty konkret.
Debaty z udziałem ruchów społecznych potwierdziły, że kultura jest przestrzenią polityczności. Każdy z ruchów, niezależnie od tego, czy walczy o prawa kobiet, czy zajmuje środowiskiem, czy też pomocą imigrantom, musi stworzyć własne imaginarium, zestaw symboli tłumaczących sens i cel zaangażowania. Symbole te stają się częścią tożsamości uczestników ruchu, służą też komunikowaniu jego programu zewnętrznemu światu. Nowe ruchy społeczne, ze względu na połączenie aspektów tożsamościowych z wykorzystaniem środków symbolicznych jako narzędzi walki, są także, niezależnie od tematu swego zaangażowania, ruchami kulturowymi.
Ten fakt był przesłanką do zaproszenia przedstawicieli licznych ruchów z nadzieją, że przestrzeń kultury stanie się także platformą dla spotkania i tworzenia wspólnego imaginarium. Problemem skuteczności (najczęściej jej braku) ruchów zaangażowanych w konkretne sprawy jest niezdolność przełożenia stawki walki/zaangażowania z języka partykularnego (np. ochrony środowiska) na język uniwersalny, który np. wspomnianą ochronę środowiska wpisuje w szerszy problem odczuwany i zrozumiały dla wszystkich, a nie tylko dla aktywistów. Mówiąc językiem Jeffreya C. Alexandra, twórcy teorii sfery obywatelskiej, liczyliśmy, że przestrzeń kultury stanie się przestrzenią takiej współpracy, której efektem stanie się uspołecznienie problemu Puszczy Białowieskiej czy praw imigrantów. Bez takiego uspołecznienia niemożliwe jest ich upolitycznienie, a więc i skuteczne rozwiązanie.
Niestety, tego celu podczas warszawskiego Forum nie osiągnęliśmy. Niezwykle ciekawe debaty nie stworzyły całości, bo okazało się, że nie byliśmy gotowi wzajemnie się słuchać. Niewielu uczestników Forum zdecydowało się na obecność i aktywność przez dwa dni, większość ograniczała się do swoich tematów. Znamienne, że na każdym praktycznie panelu podkreślano problem niedostatku kapitału społecznego w Polsce, niską skłonność do współpracy. Szkoda, że tak słabo tę wiedzę odnosimy do siebie. Ciągle jednak liczymy, że kultura może być przestrzenią radzenia sobie z tym deficytem i barierę braku chęci do taktycznej i strategicznej współpracy uda się pokonać.
W końcu ostatni aspekt – kultura jako przestrzeń polityki i politycznej instrumentalizacji. Doskonale przypomniał o tym Árpád Schilling, węgierski reżyser teatralny, nazwany przez węgierskie władze jednym z trzech wskazanych imiennie wrogiem państwa. Pozostali dwaj to też artyści – okazuje się, że w kraju, w którym opozycja polityczna zdołała się samozaorać, najbardziej niebezpieczni dla reżimu są artyści. Dlaczego? Bo dysponują najsilniejszą bronią – wyobraźnią, czyli zdolnością do pokazywania alternatywy wobec świata i ładu politycznego, dla którego alternatywy ma nie być.
Cóż, choć hasłem Forum Przyszłości Kultury było „Wolność, równość, wyobraźnia”, to jednak nie udało się wyzwolić całej siły wyobraźni. Zbyt mocno jest ona skowana wspomnianym wcześniej partykularyzmem, przyzwyczajeniami, stereotypami, klasowością. To było bardzo intensywne, ciekawe spotkanie, ale zostawia duży niedosyt, który dobrze wybrzmiał w debacie podsumowującej z udziałem polityków. Wiele jest do zrobienia, więc spotykamy się 13 stycznia w Teatrze Powszechnym, kiedy już będą gotowe podsumowania i wnioski, by zaprogramować kolejne działania. Wiemy już, że kolejnym ważnym forum debaty będzie NieKongres Animatorów Kultury organizowany 9-11 kwietnia w Poznaniu.