Bój o książkę ostatni?
Trwają prace nad Ustawą o książce. Uwagę komentatorów zwraca jeden jej aspekt – propozycja wprowadzenia stałej ceny końcowej na nowości.
Pomysł ten budzi duże emocje, czego dowodem ubiegłotygodniowy komentarz Wojciecha Maziarskiego w „Gazecie Wyborczej”, broniącego wolnego rynku przed lobby księgarskim i naiwnymi – zdaniem dziennikarza – autorami. Stała cena to jednak tylko jeden z instrumentów porządkowania świata książki, który w Polsce znalazł się na progu katastrofy, zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i kulturowym (wskaźniki czytelnictwa).
W dzisiejszej „Wyborczej” Roman Pawłowski rozmawia z Grzegorzem Gaudenem, szefem Instytutu Książki, tydzień temat o problemie mówiła Beata Stasińska, w maju sprawę omawiały w POLITYCE Justyna Sobolewska i Aleksandra Żelazińska.
Polski rynek książki jest chory. Z jednej strony rządzi oligopol dystrybutorów, którzy korzystając ze swej siły, odwlekają m.in. płatności i wymuszają rabaty, które niszczą wydawców, którzy z kolei najczęściej przenoszą swoje problemy na autorów. Z drugiej strony zakupy biblioteczne w Polsce należą do najniższych w Europie (u nas 8 woluminów na 100 mieszkańców, mniej niż w okresie PRL; w Danii 30). System zakupów publicznych do bibliotek wspomaga rynek książki nie tylko przez samo kreowanie dodatkowego popytu, lecz także przez wsparcie rozwoju nawyku czytelnictwa.
A poziom czytelnictwa w Polsce także należy do najniższych w Europie, czyta mniej niż połowa obywateli, czyli dwukrotnie mniejszy odsetek niż w sąsiedniej Czeskiej Republice. Książka jest obca nie tylko przedstawicielom tzw. klas ludowych, lecz także pokaźnemu odsetkowi absolwentów wyższych uczelni. Już wykładowcy polonistyki skarżą się, że studenci nie czytają zadanych lektur, tylko omówienia.
Książka to więcej niż produkt, to element instytucji czytelnictwa, najbardziej wyrafinowanej instytucji kultury nowoczesności. Instytucje tę tworzy złożony ekosystem: autorzy, wydawcy, księgarnie, dystrybutorzy, czytelnicy, biblioteki, szkoły, recenzenci, festiwale i targi, spotkania autorskie. Ta instytucja w Polsce przeżywa głęboki kryzys, rynek wydawniczy się kurczy: z maksimum obrotów na poziomie 2,9 mld zjechał do 2,5 mld, bez podręczników i książek akademickich to zaledwie 1,5 mld. Maleje liczba księgarni – w ostatnich latach zniknęło ich ok. 800, 30 proc. stanu. Sprzedaż internetowa tylko częściowo wypełnia lukę, podobnie jak sprzedaż bestsellerów w sieciach handlowych.
Ratowanie ekosystemu polskiej książki wymaga działań na wielu frontach, od rozwoju czytelnictwa, czym zajmuje się Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa stworzony z inicjatywy Obywateli Kultury, przez regulację rynku, czym ma się zająć dyskutowana Ustawa o książce. Kontrowersje budzi pomysł jednolitej ceny.
To rozwiązanie szeroko stosowane w krajach europejskich, modelowym rozwiązaniem jest system francuski wprowadzony w 1981 r. przez Jacka Langa. Jego efektywność doczekała się już dobrych analiz, warto się w nie wczytać. Rynek książki regulują Niemcy, Włosi, Izraelczycy – generalnie z pożytkiem dla wszystkich jego uczestników.
Wielu komentatorów zwraca uwagę, że cała ta walka nie ma sensu wobec zmiany technologicznej: ludzie wcale mniej nie czytają, tylko rzadziej sięgają po książki; jeśli już to kupują je w internecie etc. Cóż, informacje z rynków rozwiniętych pokazują, że ten technologiczny determinizm nie znajduje uzasadnienia w faktach. Sprzedaż ebooków w USA osiągnęła nasycenie, wraca moda na czytanie książek drukowanych. Odradzają się księgarnie niezależne, którym jeszcze dekadę temu wieszczono upadek. W Buenos Aires, światowej stolicy książki, działa z powodzeniem ok. 750 księgarń, mimo że internet ma się tam dobrze. W Wielkiej Brytanii, gdzie najbardziej uwierzono w wolny rynek, nastąpiła rzeź księgarń, odbudowuje się natomiast czytelnictwo w najmłodszym pokoleniu.
Czy jest jednak w ogóle o co walczyć? Czy książka nie jest przeżytkiem nowoczesności? Tylko o tyle, o ile przeżytkiem takim jest również demokracja i inne nowoczesne instytucje. Jeśli uznamy, że demokracja jest nie tylko techniką władzy, lecz sposobem życia, to umiejętność lektury jest jedną z podstawowych kompetencji demokratycznych. Walcząc o ekosystem książki w Polsce, walczymy o przetrwanie w niej zarówno kultury, jak i demokracji.