Jubileusz Stefana Bratkowskiego
Stefan Bratkowski kończy dziś 80 lat. Mam to szczęście, że ćwierć wieku temu on właśnie wprowadzał mnie do dziennikarskiego zawodu. Przygarnął mnie do swojej sekcji w „Gazecie Wyborczej” – do „Gazety i nowoczesności” (nawiązującej do kultowego „Życia i nowoczesności”). Potem, gdy „Gazeta” miała już dość i pogoniła nas na swoje, zaczęliśmy wydawać tygodnik „Nowoczesność”. Program u Stefana zawsze był ten sam – naprawianie Polski w oparciu o mniej i bardziej zwariowane pomysły, zawsze jednak oryginalne i niebanalne.
Dla dziennikarskiego nowicjusza praca u Stefana Bratkowskiego była nie lada gratką. Po pierwsze oczywiście ze względu na legendę, jaka go otaczała. Legendę w pełni zasłużoną.
Stefan łączy niezwykłą erudycję z jeszcze większą pracowitością, a napęd do roboty czerpie z przekonania o słuszności sprawy, w jaką się angażuje. Z jednakowym zapałem reformuje górnictwo, przemysł, budownictwo mieszkaniowe (to już ze swoim bratem) i system samorządowy. W wolnym czasie pisze rozprawy historyczne, z równą radością atakując zarówno dzieje Wielkopolski, jak i Nowogrodu.
Ponieważ pisze stale, jego dorobek jest gigantyczny. Niektóre publikacje z lat 70. trącą już myszką, są jednak ciągle niezrównanym świadectwem formacji intelektualnej, której celem była budowa kraju zdolnego do życia na miarę swojego potencjału, niezależnie od czysto politycznego kontekstu.
Dziś Stefan Bratkowski kończy pierwsze 80 lat swojego życia, jestem pewien, że przez kolejne dekady nie zwolni ani na chwilę. Optymista wiecznie niezadowolony z tego, jak się mają sprawy, lecz przekonany, że tylko głupota i intelektualne lenistwo przeszkadzają w rozwiązywani problemów i walce z endemicznym w Polsce „niedasizmem”.
Stefanie, Mistrzu, dziękuję i życzę wszystkiego dobrego. Bo tematów w Polsce nigdy dla Ciebie nie zabraknie. W innym kraju umarłbyś z nudów, tu ciągle jesteś i będziesz potrzebny.