Ex-Centrum. Pokusa apokalipsy
Apokalipsa kusi, bo niesie ostateczne rozwiązanie dla wszystkich problemów. Większość z nich stworzyliśmy sami, co nie najlepiej świadczy o ludzkim gatunku. To jednak też oznacza, że powinniśmy móc sobie jakoś z nimi poradzić. O tym rozmawialiśmy w Nowej Rudzie podczas Festiwalu Góry Literatury.
Od pięciu lat jednym z punktów festiwalowego programu jest prowadzone przeze mnie seminarium Ex-Centrum poświęcone końcowi świata i poszukiwania odpowiedzi, jak katastrofy uniknąć. Pokłosiem pierwszej edycji jest książka „W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata” opublikowana w 2020 r. Kolejne edycje seminarium to aktualizacja bazy informacyjnej i budowanie nowych interpretacji oraz szukanie i omawianie nowych pomysłów.
Po drodze przeżyliśmy pandemię, rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę, emisje gazów cieplarnianych rosną, ludzkość przekroczyła sześć z dziewięciu ekologicznych granic planetarnych wyznaczonych przez zespół Johana Röckstroma. Nierówności w wymiarze globalnym zaczęły rosnąć, na co wpływ miała pandemia i wywołany przez nią kryzys gospodarczy.
Spór optymistów z pesymistami
Po gorączce wywołanej ogłoszeniem w listopadzie ubiegłego roku ChatGPT przez OpenAI na nowo rozgorzała dyskusja między pesymistami i optymistami. Pierwsi zastanawiają się, co najpierw zmiecie cywilizację człowieka z ziemi: sztuczna inteligencja czy katastrofa klimatyczna? Drudzy przekonują, że to właśnie dzięki sztucznej inteligencji unikniemy katastrofy, bo dzięki niej znajdziemy potrzebne rozwiązania i cudowne technologie.
Entuzjazm optymistów kusi, bo opiera się na kilku przesłankach. Jedną sformułował ekonomista Julian Simon, odpowiadając na opracowanie „Granice wzrostu” Klubu rzymskiego. Przekonywał, że zasoby rozwojowe nie mają ograniczonego charakteru, bo o dostępie do nich decyduje zasób ostateczny – ludzka kreatywność i innowacyjność, a te z zasady są nieograniczone. Epoka kamienia skończyła się nie dlatego, że zabrakło kamieni, tylko dlatego, że wynaleziono lepsze technologie.
Entuzjazm solaryzmu
Tak będzie i teraz, to tylko kwestia bodźców cenowych, które spowodują, że wzrośnie intensywność prac nad nowymi rozwiązaniami, które zastąpią stare – mniej efektywne i szkodliwe. Najwięksi optymiści, nazwać ich można solarystami, przekonują, że w końcu moc ludzkiej kreatywności, być może wspomagana przez AI, doprowadzi do pełnego wykorzystania innego wielkiego, praktycznie nieograniczonego zasobu – energii płynącej ze Słońca.
Ujarzmiając ją lepiej niż teraz dzięki topornym ciągle panelom PV, turbinom wiatrowym etc., uzyskamy dostęp do pełnej kontroli nad siłami entropii grożącymi rozkładem cywilizacji. Miarą tej kontroli będzie zdolność do wytwarzania niezbędnych zasobów atom po atomie dzięki inżynierii materiałowej przyszłości.
Hm, ciekawe fantazje i w sumie nic w nich nowego. Jak jednak zwraca uwagę Vaclav Smil, znakomity historyk techniki ze szczególnym uwzględnieniem systemów energetycznych, nie jest sztuką wymyślić cudowne rozwiązanie. Sztuką jest wdrożyć je w życie w skali adekwatnej do problemu. Więc w skali globalnej. Wtedy dopiero inwencja staje innowacją. Piekło jest wybrukowane niewdrożonymi inwencjami.
Opór entropii
I tu zaczynają się schody. Wszystkie dotychczasowe przełomy technologiczne w obszarze wytwarzania energii wymagały dekad, zanim stały się podstawą nowej cywilizacyjnej infrastruktury. I nie eliminowały przy tym wcześniejszych sposobów wytwarzania energii. Dziś, mimo wdrażania odnawialnych źródeł energii od dekad, ciągle podstawą energetyki są paliwa kopalne i ciągle nie zrezygnowaliśmy z drewna jako paliwa. Tylko nazywamy je eufemistycznie biomasą.
Podsumowując więc wątek optymistyczny – nie można wykluczyć technologicznego cudu, problem w tym, że jeśli nastąpi, to jego efektów możemy nie doczekać. Bo wcześniej może zrealizować się scenariusz prezentowany przez pesymistów. A raczej ich scenariusz już się realizuje, skoro beztrosko hasamy poza granicami wyporności systemu ziemskiego, od lat nadmiernie eksploatując jego zasoby.
Apokalipsa już trwa
Destrukcji pokrywy lodowej nie da się już zatrzymać, poziom oceanów będzie rosnąć przez najbliższe stulecia, pytanie, czy nie przekroczyliśmy już punktu przełomu w takich systemach ekologicznych jak Amazonia? Najnowsze publikacje podpowiadają, że coraz bardziej wyobrażalny staje się świat bez lasów Amazonii w perspektywie jednego pokolenia.
Jedyna szansa to globalna zmiana społeczna – punkt przełomu polegający na masowym dostrzeżeniu i uznaniu powagi zagrożenia oraz adekwatnym do tego uznania działaniu. Wydawało się, że zapowiedzią takiego przełomu, przynajmniej w wymiarze regionalnym, były wybory do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. Wtedy to, m.in. pod wpływem ruchu klimatycznego Grety Thunberg zainicjowanego latem 2018 r., do europarlamentu wpłynęła zielona fala (choć jeszcze w styczniu 2019 obawiano się sukcesu skrajnej prawicy).
Wtedy też proces przyspieszył, nowa Komisja Europejska postawiła na zieloną transformację, przyjmując Europejski Zielony Ład i kolejne jego uszczegółowienia. Akcja wywołała jednak reakcję, o czym przypomniała debata o Restore Nature Law (rozporządzeniu w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych) – więcej w „Polityce„.
Społeczny punkt przełomu
Skala zmian proponowanych przez KE rzeczywiście oszałamia, choć i tak nie odpowiada w pełni zaleceniom naukowców i oczekiwaniom aktywistów zajmujących się ekologią. Nic więc dziwnego, że działania Brukseli wywołują opór i kontrdziałania. Cała sprawa przypomina, że rozwiązanie problemów o skali państwa, związku państw czy świata zależeć będzie nie od technologii, tylko od polityki.
To znaczy nowe technologie, ład instytucjonalny i modele biznesowe będą warunkiem koniecznym zmian potrzebnych, by uniknąć katastrofy. Uruchomienie tych zasobów zależeć jednak będzie od woli politycznej i podjętych na poziomie politycznym decyzji. Równie więc ważne jak rozumienie procesów biegnących w ekosystemie ziemskim jest zrozumienie procesów społecznych i politycznych we współczesnym świecie.
Szczęśliwie dysponujemy coraz lepszą wiedzą pozwalającą zrozumieć, jak działa ów ekosystem ziemski, jak działa gospodarka i jak jest uwikłana we współczesny kapitalizm. Idąc dalej, coraz lepiej rozumiemy współczesną ekonomię polityczną i sposób funkcjonowania społeczeństw. Co ważniejsze, wykorzystać można zasoby wiedzy uniwersalnej, kodyfikowanej w ramach instytucjonalnego obiegi wiedzy. I coraz lepiej dostępne są zasoby wiedzy lokalnej.
Uniwersalizm i pluriwersalizm
Uniwersalizm nowoczesnej nauki można łączyć z pluriwersalizmem propozycji płynących z lokalnych systemów wiedzy powstałej w ramach innych niż euroatlantycka tradycji metafizycznych, systemów filozoficznych i kulturowych. Ta wiedza była wykorzystywana m.in. do wytwarzania leków, tylko że ta relacja miała charakter asymetrycznego biopiractwa, polegała na zawłaszczaniu wiedzy społeczności rdzennych przez koncerny farmaceutyczne.
Bardziej symetryczne relacje i wielostronne transfery (choćby z rozwijaną od lat w Indiach koncepcją jugaad innovation) wiedzy dają szansę na szybkie upowszechnienie propozycji hybrydowych, łączących najnowsze technologie z lokalnymi tradycjami. Tu przykładem adopcja technologii mobilnych w Afryce i ich twórczy rozwój, któremu sprzyja animistyczna tradycja.
Niemniej ważna jest demokratyzacja dostępu do zasobów wiedzy uniwersalnej dzięki rozwojowi modelu Open Access sprzężonego z Wikipedią oraz upowszechnieniem edukacji na całym świecie. To ułatwia korzystanie z wiedzy w krajach Globalnego Południa, niemogących sobie pozwolić na dostęp do płatnych publikacji. I ułatwia rozwój modeli Citizen Science oraz Open Source Intelligence, dzięki którym łamane są dotychczasowe monopole wiedzy i informacji.
Pula dostępnej wiedzy rozszerza się więc na skutek otwarcia na wiedzę lokalną, demokratyzacji dostępu do wiedzy uniwersalnej i utrzymującej się ciągle wykładniczej dynamiki ilościowego wzrostu zasobów wiedzy. Ilość wiedzy naukowej podwaja się co 12 lat, o czym piszą Albert-László Barabási i Dashun Wang w „Science of Science” z 2021 r.
Deficyt instytucji
Niestety, problem w tym, że zatkał się mechanizm wytwarzania przełomowych innowacji. Ilość nie przekłada się w jakość, co powoduje, że mimo wzrostu nakładów na naukę, badania i rozwój efektywność tych nakładów mierzona wzrostem produktywności w gospodarce maleje. Cóż, brakuje po prostu przełomu instytucjonalnego, który zwiększyłby efektywność alokacji zasobów na innowacje.
Przełom taki wymagałby głębokiej reformy systemu społeczno-gospodarczego, który ciągle nazywany jest kapitalizmem. Jak miałby wyglądać nowy ład? Pojawiają się różne propozycje pokazujące, jak pogodzić zarządzanie gospodarcze z faktem istnienia granic systemu ziemskiego oraz strukturą potrzeb ludzkich. Jedną z ciekawszych sformułowała Kate Raworth w „Ekonomii obwarzanka”.
Warto sięgnąć też po „Obwarzanek po polsku”, książkę powstałą w wyniku seminariów omawiających tezy Raworth w polskim kontekście. Oczywiście, to niejedyne ciekawe i ważne opracowania dotyczące zmian systemowych. Nie brakuje też analiz socjologiczno-politologicznych podejmujących kwestię zmiany społecznej.
Technologia zmiany społecznej
Wspomniany Albert-László Barabási, Damon Centola, Nicholas Christakis, Erika Chenoveth i Manuel Castells pokazują, jakie są warunki uzyskania wpływu społecznego i efektu społecznej perkolacji, czyli zmiany o charakterze makro polegającej na akceptacji nowych norm społecznych i kulturowych umożliwiających legitymizację nowego ładu instytucjonalnego.
Pytanie, jak skorzystać z tej wiedzy, by rzeczywiście dokonać zmiany? Na to prostej recepty nie ma, gdyby była, nie nadążylibyśmy za rewolucjami. Znajomość warunków koniecznych dla zmiany nie oznacza wiedzy o tym, jak zmianę przeprowadzić. To już domena polityki, łączy wiedzę ze sztuką.
Aktywna nadzieja
Podsumowując tegoroczne ekscentryczne seminarium, wyszliśmy z przekonaniem, że najlepsza jest strategia aktywnej nadziei. Rozwiązań polegających na radosnym optymizmie wykluczać nie należy, ale nie należy też wierzyć, że pojawią się automatycznie, mocą konieczności dziejowej, i w ten sposób zmienią świat na lepsze.
Ale też nie ma co ulegać pokusie apokalipsy, która podobnie jak nadmierna wiara w automatyzm postępu technicznego może prowadzić do rezygnacji z działania. Nawet jednak realistyczne scenariusze pokazujące możliwość katastrofy nie mówią o jej pewności, to właśnie brak działania może tę pewność zwiększyć. Z kolei działanie polegające na wykorzystaniu najlepszych dostępnych zasobów wiedzy i społecznej energii daje szansę na wypracowanie ścieżki zmniejszającej ryzyko prawdziwej apokalipsy.
Będę jeszcze wracał do rozmów na Górach Literatury, w oddzielnym wpisie przedstawię propozycje lektur, do których się odwoływałem podczas trzech dni intensywnej pracy z fantastycznymi uczestniczkami i uczestnikami, z których wielu wzięło udział już po raz piąty.