Ukraina, siła społecznej samoorganizacji

Ukraińcy pytani o najefektywniejsze dziś instytucje w Ukrainie najpierw wskazują armię (82 proc.), potem prezydenta (68 proc.) i wolontariuszy (59 proc.). Zaangażowanie w wolontariat deklaruje 49 proc. ankietowanych. Wojna walnie się przyczyniła do wzrostu społecznego zaangażowania, ale przecież zdolności do samoorganizacji Ukraińcy pokazywali już wcześniej.

Najlepszym przykładem Euromajdan, który rozpoczął się w listopadzie 2013 r. od wezwania, które Mustafa Najem, dziennikarz „Ukraińskiej Prawdy”, opublikował w mediach społecznościowych. Wszystkich niezadowolonych z decyzji premiera wstrzymującego proces stowarzyszeniowy z Unią Europejską zaprosił na Majdan Nezałeżnosti.

Tysiące ludzi podchwyciło apel, gdy przyszli, media pytały: co dalej? Czy się rozejdą i po sprawie? Nie rozeszli się, Majdan zamienił się szybko w obóz o strukturze kozackiej Siczy, bez hierarchii i charyzmatycznych liderów. Mimo to uczestnicy sprawnie zarządzali całością, co świetnie opisuje Wasyłyna Duman w tekście „Metafizyczna i praktyczna architektura Majdanu„, opublikowanym w najnowszym numerze „Autoportretu” (numer poświęcony samoorganizacji, z wieloma ciekawymi przykładami z Ukrainy i nie tylko).

W przypadku Euromajdanu, głównego miejsca Rewolucji godności, zaskakiwała determinacja uczestników, którzy wytrzymali do krwawego rozstrzygnięcia i ucieczki Wiktora Janukowycza. I niemniej zaskakująca była umiejętność zapewnienia aprowizacji, pilnowanie porządku – z wywózką śmieci włącznie – zapewnienie bezpieczeństwa. To wszystko przy nieustannej debacie politycznej i poszukiwaniu sensu walki, która przecież zaczęła się tak niewinnie – od listopadowego mityngu z flagami Unii i śpiewem „Ody do radości” po ukraińsku.

Do jakiego stopnia w zdolności Ukraińców do samoorganizacji wyrażają się historyczne skrypty z czasów Siczy, ile w niej tradycji anarchizmu, ile kultury chłopskiej z instytucją tołoki, wiejskiej samopomocy? A ile czynników zupełnie współczesnych, jak konieczność współpracy i samoorganizacji społecznej wobec pogrążonego w kryzysie państwa niezdolnego dostarczyć wielu dóbr i usług?

Nie można też pominąć uniwersalnych przemian współczesnego społeczeństwa, których jedną z ważniejszych osi jest internet i cyfrowa rewolucja. Rolę internetu widać było wyraźnie już przed Euromajdanem, gdy na początku drugiej dekady tego stulecia na scenie pojawiły się ruchy miejskie walczące o jakość przestrzeni publicznej w miastach. Wielu aktywistów zaangażowało się później w rewolucję i jej organizację.

Aktywiści ci mogli się pochwalić wieloma innowacyjnymi rozwiązaniami, jak platforma Wielka Idea uruchomiona w 2009 r., jedną z jej funkcjonalności jest serwis do zbiórek pieniędzy Spilnokoszt. Powstał w tym samym czasie co Kickstarter. Dziś crowdfunding jest czymś oczywistym, w Ukrainie przeszedł prawdziwy test bojowy podczas rewolucji. Internetowe składki umożliwiły finansowanie wielu projektów, m.in. mediów obywatelskich, jak telewizja Hromadske.tv.

Nowa fala samoorganizacji społecznej ruszyła już po rewolucji i pierwszych aktach rosyjskiej agresji – zajęciu Krymu i interwencji w Donbasie. Zaangażowanie społeczne, zarówno ochotniczy zaciąg do wojska, jak i finansowanie zakupów niezbędnego wyposażenia, pozwoliło ukraińskiej armii stanąć na nogi i z czasem stawiać skuteczny opór.

Cechą charakterystyczną ukraińskiego społecznego zaangażowania jest nie tylko wolontariat, osobisty udział, ale i umiejętność finansowania przedsięwzięć ze środków prywatnych. Ani państwo, ani samorząd nie finansują organizacji społecznych w Ukrainie. Musiały wypracować sobie sposób dojścia do środków i ich głównym źródłem jest po prostu społeczeństwo (oraz do pewnego stopnia granty zagraniczne).

Widać to podczas pełnowymiarowej inwazji; różne badania sfery obywatelskiej pokazują, że funkcjonuje ona głównie dzięki zasobom prywatnym niezamożnego przecież społeczeństwa. To z prywatnych datków udało się zebrać miliard dolarów na wsparcie armii, to organizacje takie jak Fundacja Serhija Prytuły czy fundacja Wróć żywy każdego miesiąca pozyskują setki milionów hrywien, za które kupują kamizelki kuloodporne, drony, samochody, zajmują się rannymi i przymusowo przesiedlonymi.

Możemy wiele nauczyć się od ukraińskich społeczników i aktywistów. W Polsce też możemy pochwalić się wieloma znakomitymi przykładami społecznego zaangażowania, ciągle w pamięci tkwi mobilizacja po 24 lutego ubiegłego roku. Nie udaje nam się jednak rozwiązać dwóch najważniejszych strukturalnych problemów: braku trwałości zaangażowania i uzależnienia organizacji obywatelskich od środków publicznych.

O społecznej samoorganizacji w Ukrainie rozmawiam z Agnieszką Lichnerowicz w dziewiątym odcinku podkastu „Rozumieć Ukrainę”. Audycję przygotowuje Fundacja TOK FM i Fundacja im. Stefana Batorego. Premiera dziewiątego odcinka w środę 26 lipca o godz. 15.