Wojenny miejski grunt
Wojna w Ukrainie okazała się przyspieszaczem wielu procesów. Jednym z nich jest konsolidacja Ukraińców i Ukrainek wokół miast, w których mieszkają. We wszystkich dużych ośrodkach wzrósł w ciągu roku odsetek osób deklarujących, że czują dumę ze swojego miasta. We Lwowie twierdzi tak aż 98 proc. mieszkańców.
Lwowianie mają powody do dumy. Fakt, że miasto znajduje się daleko od lini frontu, ale i tu wojna jest stale obecna. Choć bezpośrednie ataki powietrzne zdarzają się bardzo rzadko, to każdego dnia na Polu Marsowym przybywa grobów poległych żołnierzy. Miasto liczące 800 tys. mieszkańców wysłało na front 30 tys. osób.
Lwów też stał się centrum rehabilitacji rannych. W planach mera Andrija Sadowego to właśnie program „Niezłomni” jest jednym z priorytetów. Pod nazwą kryje się plan rozbudowy zaplecza szpitalno-rehabilitacyjnego zgodnie z najwyższymi standardami. Będzie potrzebne jeszcze wiele lat po wojnie.
Z kolei w pierwsze tygodnie po rozpoczęciu rosyjskiej agresji Lwów stał się głównym celem ucieczki mieszkańców ze wschodnich części kraju. Przez miasto przewinęło się 5 mln uchodźców, część pojechała dalej do Polski, większość została w Ukrainie, głównie w rejonach zachodnich. W efekcie w najgorętszym okresie we Lwowie mieszkało 2 mln osób.
To właśnie dzięki tej dynamice najpopularniejszym miejscem osiedlania stał się zakarpacki Użhorod. To w tej chwili najbezpieczniejsze miasto, Rosjanie raczej nie zaryzykują ataku ośrodka graniczącego z państwem należącym do NATO. Za swą wojenną popularność Użhorod płaci swoistą cenę – stał się najdroższym w Ukrainie miastem pod względem kosztów wynajmu i zakupu nieruchomości.
Kijów, choć ciągle stolica i wielka metropolia, nie odbudował swojej przedwojennej populacji. Miasto oficjalnie liczyło przed wojną 3,9 mln mieszkańców, w pierwsze dni wojny połowa wyjechała. Część wróciła, przyjechali także uciekinierzy z bardziej niebezpiecznych rejonów. W sumie jednak miasto liczy obecnie ok. 3,6 mln.
Jeszcze bardziej dynamiczna sytuacja była w Charkowie, o czym mówił mer Ihor Terechow w wywiadzie dla „Guardiana„. Na początku wojny z dwumilionowej metropolii, leżącej tuż przy granicy z wojną i brutalnie bombardowanej całymi tygodniami, wyjechało ok. 1,7 mln. Dziś liczba mieszkańców podniosła się do poziomu 1,6 mln. Częściowo to starzy mieszkańcy, częściowo przymusowo przemieszczeni z innych miejsc. Ta tragiczna dynamika nie zmienia jednak faktu, że aż 96 proc. mieszkańców jest dumnych ze swego miasta.
Bo Charków w zupełnie inny sposób też stał się symbolem tej wojny, symbolem społecznej odporności i niezłomności. Mimo powtarzających się ciągle ataków, mimo destrukcji infrastruktury – zniszczona została połowa szkół i przedszkoli, wiele obiektów Uniwersytetu Karazina i Uniwersytetu Pedagogicznego Skoworody, obiektów kultury i tysięcy mieszkań – mieszkańcy za wszelką cenę pokazują, że ich miasto żyje.
Jeszcze wiosną ubiegłego roku, po najgorszych atakach, jedną z pierwszych czynności po uprzątnięciu gruzu było sadzenie kwiatów symbolizujących życie i wiosenną energię. I mimo tych wszystkich zniszczeń miasto funkcjonuje całkiem nieźle, jeśli popatrzeć na wyniki badania socjologicznego przeprowadzonego przez International Republican Institute w 21 miastach obwodowych (wojewódzkich) Ukrainy na łącznej próbie 16 800 ankietowanych.
To właśnie te badania ujawniają rosnącą dumę mieszkańców ze swych ośrodków. Bardziej szczegółowe pytania dotyczą oceny jakości usług komunalnych i sprawności działania władz. To właśnie w Charkowie jego mieszkańcy są najbardziej zadowoleni z pracy mera (86 proc. ocen pozytywnych) i rady miejskiej (73 proc.).
Nie wszędzie jest jednak tak słodko i w Połtawie tylko 15 proc. pozytywnie ocenia swojego mera, choć dumnych z miasta jest aż 90 proc. Badania IRI odsłaniają wiele ciekawych informacji o życiu ukraińskich miast, które warto weryfikować bezpośrednimi obserwacjami, doniesieniami lokalnych mediów oraz ludzi takich jak Serhij Żadan.
Ten wybitny pisarz stał się symbolem Charkowa i jednocześnie społecznego zaangażowania na rzecz ukraińskiego zwycięstwa. Więcej o tym wszystkim w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz w podkaście „Rozumieć Ukrainę„. Premiera w środę 19 lipca o godz. 15.