Ekologia, przemoc, władza

Francuski rząd rozwiązał ruch ekologiczny Soulèvement de la terre, wykorzystując do tego przepisy stworzone do walki z terroryzmem i islamskim radykalizmem. Nie tylko we Francji nasilają się represje wobec uczestników ruchów ekologicznych i klimatycznych, radykalizują się także same ruchy.

Soulèvement de la terre to szeroki, dynamicznie rozwijający się we Francji ruch protestu przeciwko bezczynności państwa w walce z kryzysem ekologicznym i klimatycznym, aktywnie sprzeciwiający się także antyekologicznym zdaniem jego uczestników działaniom biznesu i władz publicznych.

W ostatnim najgłośniejsza akcja firmowana przez Soulèvement de la terre to protest przeciwko budowie megazbiornika retencyjnego w Saint-Soline. Protest zorganizowany 25 marca skończył się wielką bitwą z policją i żandarmerią. Zebrało się ok. 6-8 tys. demonstrantów, do których przyłączyło się ok. 500 radykałów z tzw. czarnego bloku, słynącego z wojowniczego temperamentu i stosowania przemocy.

Władze rzuciły do boju 3200 żandarmów i policjantów, dziewięć helikopterów, cztery wozy opancerzone, cztery armatki wodne, 20 quadów. Zużyto 5 tys. granatów z gazem łzawiącym. W efekcie starcia rany odniosło 200 demonstrantów i 47 mundurowych. Po tej bitwie minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin zapowiedział, że podejmie starania o rozwiązanie Soulèvement de la terre.

Prawo do takiej decyzji ma we Francji rząd zgodnie z art. 212-1 kodeksu bezpieczeństwa wewnętrznego. Historia tak mocnego uprawnienia sięga 1936 r., kiedy chodziło o ochronę ładu republikańskiego przed zagrożeniem ze strony prywatnych milicji i skrajnej prawicy. Przepisy zostały zaostrzone w 2021 r., by wzmocnić narzędzia do walki z terroryzmem i islamskim radykalizmem. Okazuje się, że w ciągu tej długiej historii najchętniej posługującym się politykiem stojącym na czele Francji jest… Emmanuel Macron. Za jego prezydentury od 2017 r. rozwiązano 33 organizacje.

Drugim na liście jest Charles de Gaulle, który jednak władzę sprawował dłużej, w czasach likwidacji imperium francuskiego i sytuacji bliskiej wojny domowej, a zakończonej już w innej epoce, rewoltą 1968 r. De Gaulle był bardziej wstrzemięźliwy i za jego czasów rozwiązano 28 organizacji. O co więc chodzi Macronowi i Darmaninowi oraz szerzej: elicie władzy we Francji?

Autorzy komentarzy po decyzji w sprawie Soulèvement de la terre zwracają uwagę, że wobec ruchu zastosowano instrumenty walki z terroryzmem oraz podobne argumenty. Kilka dni temu aresztowano kilkoro aktywistów Soulèvement, w operacji uczestniczyły jednostki antyterrorystyczne, stosując z pełną bezwzględnością swoje metody polegające na użyciu bezpośredniej przemocy.

Czy ruch, pod którego celami podpisało się ponad 100 tys. osób, jest rzeczywiście strukturą terrorystyczną, a nawet jeśli – czy rozwiązanie jej decyzją administracyjną może zatrzymać stojącą za nią energię społecznego gniewu? Kary za kontynuowanie działań mimo decyzji o rozwiązaniu są drakońskie – trzy lata więzienia i do 45 tys. euro grzywny.

Daniel Cohn-Bendit komentuje jednak, że rozwiązany dziś Soulèvement de la terre ożyje, tylko pod inną nazwą. W środę 21 czerwca, w kilka godzin po podjęciu przez rząd decyzji, odbyły się manifestacje sprzeciwu i poparcia w ponad 100 miastach. Przedstawiciele ruchu zapowiedzieli z kolei apelację w Radzie Państwa, mającej kompetencje trybunału administracyjnego. Uchylała ona już podobne decyzje rządu. Jak się stanie teraz, nie wiadomo.

Ciekawszy jest inny aspekt. Niewątpliwie rośnie niecierpliwość środowisk angażujących się w walkę o klimat i środowisko, bo z ich perspektywy to walka o przyszłość zagrożoną katastrofą. Katastrofą, na którą władze publiczne nie odpowiadają w sposób adekwatny – ochrona klimatu jest fikcją, podobnie działania na rzecz bioróżnorodności.

Ciągle podejmowane są działania realizujące interes lobby rolnictwa przemysłowego, buduje się ciężką infrastrukturę kosztem zasobów środowiskowych. Wielu krytyków działań władz publicznych odwołuje się do tezy Bruno Latoura o Nowym Reżimie Klimatycznym, czyli systemie zblatowania władzy i kapitału w taki sposób, by wykorzystać kryzys ekoklimatyczny do realizowania celów kapitału, zwłaszcza prywatyzacji zasobów publicznych (np. przejmowanie obszarów o znaczeniu ekologicznym na budowę infrastruktury służącej prywatnym lub partykularnym grupom interesu).

Co ważniejsze, Francja i jej władze państwowe nie są wyjątkiem. Również Wielka Brytania zaostrzyła przepisy dotyczące prawa do manifestacji, ograniczając tę wolność obywatelską, a wszelkie naruszenia traktowane są z całą surowością prawa karnego. W Niemczech antyterrorystyczna retoryka i pragmatyka działania służb policyjnych stosowana jest wobec Ostatniego Pokolenia, tamtejszego wielkiego ruchu ekologicznego.

Czy więc rzeczywista radykalizacja ruchów ekologicznych wynikająca z pilności wyzwań jest wystarczającym powodem radykalizacji działania służb państwa? Czy też jest raczej tylko pretekstem do autorytarnej konsolidacji władzy i kapitalistycznego establishmentu? I do czego ta konsolidacja będzie wykorzystana? Czy do zwiększenia intensywności działań publicznych na rzecz ekologicznej transformacji?

Ciekawy trop wskazuje Daniel Cohn-Bendit, przypominając uczestnikom ruchów, że sama radykalizacja działań, a zwłaszcza sięganie po przemoc będzie kontrskuteczne, jeśli główną częścią działań nie będzie próba pozyskania dla własnej sprawy szerszych warstw społecznych. Stary rewolucjonista ma rację.

Radykalizacja, która próbuje pominąć reguły demokratycznego ładu, w którym jest miejsce na nieposłuszeństwo obywatelskie, ale jednak jej istotą jest debata, grozi osunięciem w autorytaryzm. I, co gorsza, narzędzie autorytaryzmu może wymknąć się z rąk obu stron aktualnego konfliktu, tylko przejęte przez populistów.

I rzecz nie w tym, że największym zagrożeniem będzie dyktatura Emmanuela Macrona, tylko to, że radykalizacja może wypchnąć do władzy Marine Le Pen i jej formację (jeśli akurat analizujemy przypadek Francji).