Ukraina, odbudowa bez sentymentów

Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie „zrównoważonej odbudowy Ukrainy i jej integracji ze wspólnotą euroatlantycką”. W ostatniej chwili wprowadzono do niej punkt wzywający Wołodymyra Zełenskiego, by nie podpisywał ustawy nr 5655 zmieniającej akty prawne dotyczące rozwoju miast. Trudno o silniejszy sygnał, że Zachód ciągle nie ma zaufania do ukraińskiego państwa oraz jego administracji i obawia się korupcji.

Pierwotny projekt rezolucji nie budził większych emocji, zawiera wiele ogólnie słusznych i już formułowanych stwierdzeń. Potwierdza więc, że odbudowa Ukrainy powinna odbywać się zgodnie z zasadami z Lugano. Że istotny udział w niej powinny mieć samorządy i społeczeństwo obywatelskie. Że bardzo ważna jest transparentność i rządy prawa, co oznacza konieczność reformy sądownictwa.

Są też obietnice włączenia Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO, pomocy ze strony Unii w czasie wojny i po jej zakończeniu. Są apele do innych organów Unii, by nie zwlekały z działaniami na rzecz integracji. Nie zabrakło potępienia Rosji w pełnym zakresie odpowiedzialności za agresję, a zniszczenie elektrowni wodnej w Nowej Kachowce uznano za akt terrorystyczny.

I nagle wśród tych wszystkich ogólnie słusznych akapitach pojawia się punkt 17 o następującym, niezwykle konkretnym i kategorycznym brzmieniu:

(Parlament Europejski) ostrzega przed wykorzystywaniem przyszłych działań na rzecz odbudowy do zmiany przepisów w sposób przynoszący korzyści niektórym partykularnym interesom kosztem równych warunków działania i przejrzystości; apeluje do prezydenta Zełenskiego, by nie podpisywał projektu ustawy 5655 w sprawie rozwoju obszarów miejskich.

To ostrzeżenie i wezwanie do działania zarazem. O co chodzi? Jeszcze 14 czerwca prasa doniosła, że Wołodymyr Zełenski zapowiedział podpisanie ustawy mimo protestów środowisk samorządowych w Ukrainie i organizacji społecznych zajmujących się walką z korupcją. Pod petycją przeciwko ustawie podpisało się kilkadziesiąt tysięcy osób. Rada Najwyższa przyjęła „ustawę o zmianie niektórych aktów prawnych Ukrainy dotyczących reformy sfery rozwoju miast” w grudniu 2022 r., jej projekt został złożony w połowie 2021, a więc na długo przed wojną.

Od początku był krytykowany jako swoisty, ukraiński „lex developer” ograniczający kompetencje samorządów lokalnych i otwierający drogę do korupcji. Do końca projekt forsowali posłowie prezydenckiej partii Sługa Narodu i to ich głosami została uchwalona (uzyskując zaledwie dwa głosy ponad niezbędne minimum). I nagle, dzień po zapowiedzi prezydenta, że ustawę podpisze, Parlament Europejski włączył się bezpośrednio do gry, stawiając Zełenskiego w niezwykle trudnej sytuacji.

Dyskusja o korupcji w Ukrainie nasila się, organizacje watchdogowe, jak Ruch Czesno, donoszą coraz częściej o nieprawidłowościach przy już realizowanych lokalnie projektach odbudowy czy zaopatrzeniu wojska. Coraz więcej o temacie piszą dziennikarze śledczy. 13 czerwca w tygodniku „Dzerkalo Tyżnia” ukazał się duży artykuł pod wymownym tytułem „Jaka będzie korupcja na wielkiej odbudowie?”.

Autorzy Jurij Nikołow i Julija Samajewa opisują, że ukraińskie „głębokie państwo” nie przestało działać mimo wojny. Tyle że tym głębokim rdzeniem jest właśnie korupcja, dla której wielka odbudowa będzie doskonałą pożywką, a wojna przykrywką. Bo wojna okazuje się dobrym pretekstem do ukrywania przez rząd informacji pod pretekstem ochrony tajemnicy wojskowej i państwowej. Nikołow drwi jednak z takich uzasadnień, pytając, w jaki sposób bezpieczeństwu grozi informacja o rachunku za asfalt wylany przy naprawie drogi w Hostomelu?

Wyraźnie widać, że środowiska obywatelskie zintensyfikowały aktywność przed sesją Parlamentu Europejskiego. Niezależnie od tekstu w „Dzerkale Tyżnia” w dniu głosowania „New Voice” opublikował wywiad z Nikołowem, w którym rozwija wiele argumentów. Tego samego dnia o walce z korupcją w Ukrainie jako niedokończonym zadaniu Zełenskiego napisał „Washington Post” w redakcyjnym wstępniaku.

Obserwatorzy ukraińskiego życia publicznego są zgodni, że Ukraina bardzo się zmieniła po Rewolucji godności i poziom korupcji zmniejszył się radykalnie, tracąc swój głęboki, systemowy charakter. Co nie znaczy, że problem zniknął, a wojna i wojenna konsolidacja władzy wokół Zełenskiego zmniejsza możliwości politycznej i społecznej kontroli nad działaniami rządu i administracji. Pokusy zaś rosną.

15 czerwca Wołodymyr Zełenski dostał wyraźny sygnał, że wojna i jej uciążliwości nie będą argumentem zmniejszającym wrażliwość zachodnich partnerów na sposób, w jaki będą wykorzystywane w Ukrainie środki publiczne, w znacznej mierze pochodzące teraz i w przyszłości z portfeli podatników państw UE czy USA. Ukraińskie środowiska obywatelskie stawkę jeszcze podbijają, sygnalizując, że nie dopuszczą, by wojna i odbudowa stały się źródłem łatwego zarobku dla wybranych.

Ciekawe, co zrobi Wołodymyr Zełenski. Dotychczas to on zarządzał komunikacją i nie pozwalał na utratę informacyjnej inicjatywy. Nagle, mimo rozwijającej się kontrofensywy i doniesień z terenów zalanych wodą po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce, do obiegu trafił temat wytrącający inicjatywę Zełenskiemu i jego ekipie. Podpisze ustawę 5655? Nie podpisze? I kto rzeczywiście będzie miał największy wpływ na podjęcie tej decyzji?