Być sobą u siebie
28 kwietnia 1947 r. rozpoczęła się Akcja Wisła, która miała „ostatecznie rozwiązać problem ukraiński w Polsce”. Ukraińska społeczność i jej kultura jednak przetrwały, o czym opowiada Piotr Tyma Izie Chruślińskiej w książce „Sploty – o Ukraińcach z Polski”.
Ukrainki i Ukraińcy stali się trwałą częścią społeczności polskich miast. Ich obecność jest już tak oczywista, że nie zaskakuje powszechność języka ukraińskiego nie tylko w przestrzeni, ale także w sklepach, instytucjach kultury, restauracjach. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że Polska staje się na powrót krajem wielokulturowym. W istocie nigdy nie przestała nim być, choć rzeczywiście władze PRL chciały uczynić z Polski kraj etnicznie homogeniczny.
Mit jednorodności kulturowej i etnicznej był jednak właśnie tylko mitem, bo rzeczywistość stawiała opór przez cały powojenny okres. Nie udało się ostatecznie rozwiązać problemu ukraińskiego (to oficjalne sformułowanie z dokumentów odnoszących się do Akcji Wisła i przymusowego wysiedlenia ludności ukraińskiej z terenów Polski południowo-wschodniej), bo mimo rozproszenia na olbrzymich połaciach ziem zachodnich i północnych potrafili zachować odrębną tożsamość.
Podobnie odrębność zachowali mieszkający w Polsce od zawsze Białorusini, Litwini, Żydzi, Tatarzy, Niemcy, Ślązacy, Kaszubi. Owszem, niektórzy doświadczali przymusowych przesiedleń – w przypadku Ukraińców Akcja Wisła była tylko domknięciem procesu, którego najważniejszym elementem było wysiedlenie kilkuset tysięcy osób narodowości ukraińskiej na tereny Ukrainy Radzieckiej.
Różnorodność kulturowa i etniczna w PRL różniła się od sytuacji w II Rzeczpospolitej nie tylko proporcjami liczebnymi poszczególnych narodowości czy grup identyfikujących się jako odrębne pod względem choćby języka. W PRL ta odrębność była w dużej mierze uniewidoczniona – strach przed pytaniami o rodowód, a dalej o możliwe związki z UPA czy Wehrmachtem powodował, że swą tożsamość ukrywało się w przestrzeni publicznej, a często nawet w domach nie podejmowano niebezpiecznych pytań z przeszłości.
„Sploty” to rozmowa Izy Chruślińskiej, znawczyni tematyki ukraińskiej, z Piotrem Tymą, wybitnym przedstawicielem społeczności ukraińskiej w Polsce. Wyraźnie trzeba podkreślić, co czyni już tytuł – Tyma jest Ukraińcem z Polski, w Polsce się urodził, podobnie jak jego rodzice, i jest od zawsze obywatelem Rzeczpospolitej. Jednocześnie jako właśnie obywatel RP swoją obywatelską tożsamość kształtował jako Ukrainiec.
Nie było to łatwe zadanie w czasach PRL, kiedy cały czas wisiało widmo zadania, jakiemu miała służyć Akcja Wisła. Ukraińcy w Polsce poddani byli szczególnej inwigilacji i kontroli ze strony służby bezpieczeństwa. Przedstawiciele innych mniejszości też nie mieli łatwo, ktoś wszak powie, że łatwo nie mieli Polacy angażujący się w opór przeciwko systemowi. Owszem, różnica jednak polegała na tym, że Ukraińcy nie musieli angażować się w opozycję, by być z urzędu na celowniku SB.
O tej kondycji obcego u siebie opowiada Piotr Tyma, nie jest to wszakże opowieść martyrologiczna. Przeciwnie, to historia budowania osobistej tożsamości w wymiarze kulturowym, społecznym, politycznym – odkrywanie siebie i tworzenie siebie poprzez różne formy zaangażowania. I konieczność szukania odpowiedzi, kim się jest i jak godzić bycie Ukraińcem z byciem obywatelem państwa polskiego, któremu to państwo w warunkach PRL nie odpowiadało nie tylko dlatego, że gnębiło mniejszości, ale także z tych samych powodów, z jakich nie odpowiadało innym współobywatelom.
Wiem, że wyszło bardzo złożone sformułowanie, ale tak właśnie złożona jest historia Piotra Tymy. I nie tylko jego, bo zza tej historii mocno osobistej wyłania się opowieść o całej społeczności, jej instytucjach, ważnych ludziach. I to jest także historia Polski, tylko że opisywana w ujęciu, jakie trudno znaleźć w relacjach głównego nurtu, pisanych przez Polki i Polaków.
W pewnym momencie jednak PRL się kończy, zaczyna III Rzeczpospolita, a za wschodnią granicą upada ZSRR i zaczyna się niepodległa Ukraina. Pojawia się kolejny istotny wektor – Ukraina jako podmiot historii i oczywiście dla Ukraińca ważny punkt odniesienia. Zarówno w wymiarze politycznym, jak i osobistym – w Ukrainie mieszka część rodziny bohatera wysiedlona z Polski po wojnie. Historia jeszcze bardziej się komplikuje.
Nie będę opowiadał więcej szczegółów, bo najlepiej je przeczytać. Dla mnie „Sploty” są dziełem szczególnym nie tylko dlatego, że do wielu lat znam osobiście Piotra Tymę i Izę Chruślińską. Tyma jest moim rówieśnikiem, więc kluczowe momenty jego biografii zbiegają się z najważniejszymi punktami w moim życiorysie: doświadczenie Solidarności, 1989 r. itp. Ważnym dla mnie elementem osobistej historii było spotkanie i odkrywanie mieszkających w Polsce Ukraińców – do dziś pamiętam spotkanie z uczestnikami Rajdu Karpaty latem 1985 r. w Nowicy w Beskidzie Niskim.
Zapewne każdy znajdzie własny klucz do lektury „Splotów”. Ważna książka i świetna lektura. Polecam.