W czasie wojny muzy walczą
W czasie wojny podobno milkną muzy. Rzeczywiście, wielu ukraińskich artystów chwyta za broń i dołącza do szeregów obrony terytorialnej. Wśród nich Swiatosław Wakarczuk, Ołeh Sencow, Achtem Sejtabłajew. Inni nie składają piór i walczą wierszami, piosenkami, które tak jak podczas Majdanu, tak i dziś stają się świadectwem tragicznej, ale niezwykłej historii.
Pisałem niedawno o Ołeksandrze Irwańcu, poecie i pisarzu, który chciał pozostać z żoną Oksaną w Irpieniu. Swoimi wrażeniami z pierwszych dni wojny dzielił się w dzienniku, publikowaliśmy fragment w „Polityce”. Gdy sytuacja stała się zbyt trudna, bestialski ostrzał pozbawił miasto wody, ogrzewania, elektryczności i łączności, a pociski bez żadnych ograniczeń waliły po mieszkaniach i obiektach cywilnych, ewakuacja stała się konieczna.
Przez blisko dwa dni kontakt z Saszką urwał się, z miasta natomiast napływały dramatyczne doniesienia o bezbronnych ofiarach. W końcu jednak z wojennej mgły napłynęły lepsze wieści, Saszko i Oksana dotarli do Kijowa, znaleźli bezpieczne, jak na te czasy, lokum, ich rozpieszczony kot Basio dzieli się swą karmą z podwórkowcami. A Saszko znowu chwycił za pióro, pisze wiersze, które można nie tylko przeczytać, ale i posłuchać umuzycznionych przez przyjaciół.
Wiersz „Niedziela palmowa”, pisany jeszcze w Irpieniu, rozszedł się szeroko po świecie w różnych przekładach i jest o tym, że przekroczona została granica możliwości przebaczenia wobec tego, co się dzieje. Ołeksandr napisał wtedy także esej „Szukając rosyjskiego Jaspersa”, opublikowałem go w swoim przekładzie w „Antymatriksie”.
Poniżej muzyczna adaptacja kolejnego wiersza, „Pamiętam wszystko”, opracowane muzyczne i wykonanie Wiktor Morozow.
Ta wojna angażuje wszystkich, warto przeczytać wywiady z pisarzami. W „Wyborczej” Michał Nogaś rozmawia z Andrijem Lubką, a w „Rzeczpospolitej” Jan Bończa-Szabłowski z Jurijem Andruchowyczem. Tuż przed wybuchem wojny z Ukrainy wyjechała do Polski Oksana Zabużko promować wydany dosłownie w przeddzień agresji, 23 lutego, tom „Płaneta piołun” (tu mój tekst w „Polityce” o Zabużko i „Planecie”). Zabużko niestrudzenie opowiada o ukraińskiej sprawie, niestety okazała się Kasandrą – nigdy nie miała wątpliwości co do intencji Putina.
Ukraińscy artyści zawsze byli obecni ciałem i twórczym duchem podczas najważniejszych wydarzeń w swojej ojczyźnie. Podczas Rewolucji godności działała „artystyczna sotnia”, każdy, kto był na Majdanie w Kijowie, widział, że to, co działo się w przestrzeni estetycznej, ściśle współgrało z walką na barykadach. Pisałem o tym w 2014 r. w tekście na 200. rocznicę urodzin Tarasa Szewczenki, który na Majdanie był wszechobecny w różnorodnych wcieleniach.
Dziś sytuacja jest znacznie bardziej tragiczna, jednocześnie Ukraińcy wykazują niezwykłą siłę ducha i niezwykle wysokie morale. Wierzą, że wygrają – dotychczasowy przebieg wojny pokazał, że nie bezpodstawnie. A świat, choć trochę pomaga, trochę udaje, że spieszy z pomocą odkrywa jednak przy okazji, że ukraiński naród istnieje, ma swoją podmiotowość, kulturową odrębność i pomysł na bycie w świecie.
To zły czas, ale warto go wykorzystać na bliższe poznanie źródeł, z których ukraińskie społeczeństwo czerpie swoją siłę, czym karmi wyobraźnię i nadzieję. Justyna Sobolewska opublikowała w „Polityce” listę ukraińskich książek w polskim przekładzie, podobną opublikował Piotr Kofta w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Ja dodałbym jeszcze „Ukraiński palimpsest”, rozmowę rzekę przeprowadzoną przez Izę Chruślińską z Oksaną Zabużko. To rzecz absolutnie fundamentalna do zrozumienia złożoności ukraińskiej kultury i tego, jak przeplata się z historią Rosji, Polski i świata.