Wojna. Niebezpieczny przełom
Los wojny Rosji z Ukrainą ciągle nie jest przesądzony pod względem militarnym, ale już wiadomo, że Władimir Putin przegrał politycznie, szybko traci szanse na osiągnięcie celów strategicznych. To szczególnie niebezpieczny moment.
Zaplanowany przez Putina blitzkrieg odwrócił się, w ciągu czterech dni próby inwazji Ukrainy rosyjska armia straciła wizerunek niezwyciężonej potęgi. Nie udało się dotychczas osiągnąć żadnego z celów, a każda godzina wojny staje się dla Rosjan coraz bardziej kosztowna. Większość oddziałów pozbawiona jest aprowizacji, kończy się paliwo, jedzenie i co najważniejsze, – morale.
Zgodnie z propagandowym przekazem wojna miała być łatwą wycieczką przeciwko narkomanom i neonazistom rządzącym w Kijowie. Świat nie uwierzył w tę opowieść, choć utrwalone na podstawie rosyjskiej propagandy przekonanie, że Ukraina to państwo słabe i nieudolne, widoczne było w medialnych relacjach z pierwszych dni. Jakby czekano, kiedy Kijów upadnie, a Europę zaleje projektowane 7 mln uchodźców.
To prawda, ludność cywilna ewakuuje się z terenów zagrożonych, zwłaszcza gdy Rosjanie zaczęli coraz częściej atakować cele cywilne. Warto jednak zwrócić uwagę, że państwo ukraińskie funkcjonuje bez przerwy, ze wszystkimi organami władzy, od prezydenta po samorząd terytorialny, działają instytucje publiczne z pocztą i koleją włącznie. W Kijowie w poniedziałek o 8 zakończyła się godzina policyjna, ruszył transport publiczny, otwarto sklepy. Najważniejsze – sprawnie działa armia.
Zamiast słabnąć, z każdym dniem staje się silniejsza, zasilana rezerwistami, z których większość to weterani zmagań na Donbasie. Nie muszą walczyć gołymi rękami, ze świata napływa coraz szerszym strumieniem uzbrojenie. Tworzy się nowa mitologia: bohaterska obrona Wyspy Żmij, samoobrona cywilna niszcząca koktajlami Mołotowa czołgi i wozy bojowe, w końcu rosnąca sława „Ducha Kijowa”, zwanego także Aniołem, czyli pilota Miga-29, który zestrzelił już dziesięć maszyn wroga.
Po drugiej stronie obrazki maruderstwa, żołdacy rozbijający sklepy w poszukiwaniu żywności i jeńcy płaczący, że nie wiedzieli, gdzie i po co jadą. Za tym ponure statystyki strat poniesionych przez Rosjan – Ukraińcy chytrze nie podają własnych strat, ograniczając się do informacji o stratach cywilnych.
Ukraiński opór i ludobójcza metoda walki Rosjan wywołała reakcję świata, jakiej Putin na pewno się nie spodziewał. Niedziela była dniem cudów, kiedy Niemcy ogłosiły zmianę swej polityki wręcz o 180 stopni. Potężne dozbrojenie Bundeswehry i jak najszybsze uniezależnienie od importu nośników energii. I bezpośrednia pomoc wojskowa dla Ukrainy – już nie hełmy, lecz stingery i broń ofensywna.
Rosja w ciągu kilku dni straciła wizerunek państwa, o którym Michel Rocard mówił, że owszem, jest dyktaturą, ale jest także odpowiedzialnym elementem globalnego ładu i systemu równowagi sił. Moskwa ten ład wysadziła w powietrze, zresztą już w 2014 r., podczas aneksji Krymu, co jednak było zbyt słabym sygnałem dla świata i demokratycznych przyjaciół Kremla. Teraz nawet najwięksi przyjaciele na Zachodzie zmienili front albo przynajmniej zamilkli. Rosja stała się pariasem większym niż po najeździe ZSRR na Afganistan.
To bardzo niebezpieczny moment, ostrzega Marco Rubio, amerykański senator i szef senackiej komisji ds. wywiadu. Putin ma coraz mniejsze pole manewru, żeby wyjść z potrzasku, musiałby sięgnąć po rozwiązania, o których lepiej nie myśleć, choć myśleć trzeba – opcję nuklearną.
Najbliższe godziny upłyną w niepewności. Na czym teraz oprze swą kalkulację Putin? Czy nadal będzie wierzył we własną propagandę i ułomne rozpoznanie rzeczywistości? I do jakiego stopnia ten ogląd rzeczywistości podziela otoczenie dyktatora?
Odpowiedzi na te pytania jeszcze nie znamy, ale wiadomo, że budowanie nowego powojennego ładu światowego już się rozpoczęło. Zachód zamiast się rozpaść, skonsolidował się. A Rosja jako państwo bandyckie na własne życzenie stawia się na marginesie tego procesu. Szkoda, że za rozstrzygnięcie tych wszystkich niepewności tak wysoką cenę płacą Ukraińcy.
Rację ma prezydent Zełenski, domagając się uznania tego poświęcenia i szybkiego otwarcia integracyjnej ścieżki. Od lutego 2014 r. Ukraińcy płacą krwią za swe europejskie marzenie. Europa zaczyna w końcu to dostrzegać, czas zrozumieć i wyciągnąć wnioski.