Kontr-Pegasus
Pegasus budzi emocje nie tylko w Polsce. W Stanach Zjednoczonych z zakupu licencji musi tłumaczyć się FBI. W Polsce sprawcy zamieszania tłumaczyć się nie chcą, choć na pewno bardzo im nieswojo, że supertajny plan się nie powiódł. Zapomnieli o podstawowej prawdzie – każda władza uruchamia mechanizmy kontrwładzy. Każdy pegasus prędzej czy później trafi na kontr-Pegasusa.
Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon w podkaście #BatorywPolityce precyzyjnie wyjaśnia, o co w całej sprawie z Pegasusem w Polsce chodzi. Warstw jest wiele, poczynając od samego zakupu, który miał się odbyć tak, by nie zostały ślady. Zostało ich jednak bardzo dużo, co pokazują dotychczasowe prace komisji senackiej.
Nie to jednak jest najbardziej bulwersujące, jeśli założy się, że służby specjalne powinny mieć możliwość prowadzenia tajnych operacji. Pod warunkiem wszakże, że operacje te mają uzasadnienie zgodne z obowiązującym porządkiem prawnym, a stosowane metody operacyjne również tego porządku nie naruszają. Pegasus umożliwia działania znacznie rozleglejsze niż podsłuch, który jest prawnie unormowany. I właśnie ta rozległość polegająca na możliwości de facto przejęcia telefonu konkretnej osoby narusza regulacje.
Warstwy afery
Nawet więc gdyby Pegasus był wykorzystany wobec groźnych przestępców lub terrorystów, problem by pozostał. Gdy jednak ofiarami wykorzystania Pegasusa są osoby, którym nie są stawiane zarzuty, tylko znane są ze swej aktywności publicznej i politycznej, to już nie tylko problem, ale jawne nadużycie władzy. A gdy do tego dochodzi podejrzenie, że wykorzystywano Pegasusa w trakcie kampanii wyborczej, to już nawet nie jest nadużycie władzy, tylko zamach na ład demokratyczny.
Wojciech Klicki przekonuje, że niezależnie od wyjaśnienia wszystkich szczegółów skandalu z Pegasusem kluczową kwestią jest ustawowe uregulowanie nadzoru nad służbami specjalnymi. Trudno się nie zgodzić z tym postulatem i pozostaje tylko sobie życzyć, by jak najszybciej pojawiły się możliwości, by taką ustawę przyjąć.
Społeczna mobilizacja
Jest jednak jeszcze jeden morał z tej historii. Wykorzystania Pegasusa nie dało się ukryć, a ważną rolę w naświetleniu sprawy odegrały instytucje pozarządowe, jak Citizen Lab Rona Deiberta działający przy University of Toronto i Security Lab Amnesty International. Okazuje się, że we współczesnym świecie, owszem, bardzo łatwo inwigilować. Ta łatwość jest jednak mieczem obosiecznym – mogą po nią sięgnąć organizacje pozarządowe dysponujące odpowiednią wiedzą.
Rzecz nie tylko w możliwości sprawdzenia, czy konkretny telefon był podsłuchiwany, ale znacznie szersze pole zwane Open Source Intelligence. Polega ono na wykorzystaniu dostępnych w internecie informacji (dawniej byśmy to nazwali białym wywiadem) do rozwikływania mniej i bardziej tajnych operacji: próba zabójstwa Sergieja Skripala, użycie broni chemicznej w Syrii, zestrzelenie malezyjskiego samolotu MH17 nad Donbasem.
Wszystkie te zagadki zostały wyjaśnione przez organizacje społeczne – do najbardziej znanych dziś należy Bellingcat założony przez Eliota Higginsa. Ale jest ich więcej, warto wspomnieć Forensic Architecture. Nie brakuje organizacji zajmujących się ujawnianiem dezinformacji. Oczywiście, nie wyrównują one w pełni asymetrii między zasobami, jakie poświęcają na swoje operacje służby specjalne całego świata, ale doskonale ilustrują tezę, jaką sformułował Manuel Castells w książce „Władza komunikacji”.
Kontrwładza
Każda władza uruchamia procesy kontrwładzy. Samoorganizujące się społeczeństwo obywatelskie zawsze będzie dążyć do ochrony swojej autonomii wobec roszczeń instytucji władzy. I wykorzysta wszelkie dostępne do tego środki. Tak więc gdy władza sięga po Pegasusa, pojawić się musiał kontr-Pegasus. Czy ujawnienie afery doprowadzi do zmiany władzy? Oczywiście nie wiadomo – jeśli jednak zostaną potwierdzone podejrzenia i rozpoznana skala inwigilacji, to władza pozbawi się jakiejkolwiek legalnej i moralnej legitymacji.
Afery Pegasusa nie należy bagatelizować – z badań stosunku Polek i Polaków do państwa przeprowadzonych przez Radosława Markowskiego i Piotra Zagórskiego wynika, że dostęp do prywatnych maili przez instytucje państwa odrzuca niemal 80 proc. badanych, podobny odsetek jest przeciwny podsłuchowi telefonicznemu, ponad połowa śledzeniu za pomocą wideokamer.
Tak myślimy, jeśli chodzi o przyzwolenie na inwigilację w warunkach normalnych, bez „wyższej konieczności”. W przypadku zagrożenia terrorystycznego też jednak jesteśmy wstrzemięźliwi. Przeciwnych inwigilacji jest 49 proc. badanych, jeśli rozbić to na elektoraty, to tylko zwolennicy PiS w niewielkiej większości (55 proc.) dopuszczają podsłuch w przypadku zagrożenia terrorystycznego, w przypadku innych ugrupowań zgoda nie oscyluje wokół 30 proc.
Innymi słowy, sprawa Pegasusa, jeśli będzie konsekwentnie rozwijana i wyjaśniana, może stać się skutecznym wehikułem delegitymizacji, bo nawet własnemu elektoratowi trudno będzie wytłumaczyć, dlaczego inwigilowano prokurator Ewę Wrzosek czy lidera AgroUnii Michała Kołodziejczaka.
Lektury
Na stronie #Antymatrix na Facebooku prezentowałem książkę opisującą na czym polega OSINT i jak działa Bellingcat oraz diagnozę stanu spraw w epoce totalnej inwigilacji przedstawioną przez Ronalda Deiberta w książce „Reset”.
Zachęcam także do lektury analizy Krzysztofa Izdebskiego, eksperta Fundacji im. Stefana Batorego opublikowanej w blogu Forum Idei Fundacji.