Tragedia normalności
Rząd z właściwym sobie wdziękiem odmroził część rzeczywistości, więc tłumy ruszyły na narciarskie stoki, na Krupówki, a także do kin i teatrów. Premiera „Czerwonych nosów” Petera Barnesa w reż. Jana Klaty wstrzeliła się w ten kalendarz lepiej niż doskonale.
Dziwny to czas, kalendarz religijny podpowiada, że trwa Wielki Post, ludzkie zachowania bliższe są jednak karnawałowi. Sceny z Krupówek po rozmrożeniu stoków i hoteli zaskoczyły i zgorszyły ministra zdrowia. Czy powinny były? Nie powinny, co potwierdzi każdy psycholog społeczny, socjolog lub antropolog. Jeśli jednak zaskoczyły, to po raz kolejny potwierdziła się obezwładniająca niekompetencja władzy.
Czerwone nosy
Na pisanie o tym zużyto już morze atramentu i bitów, nic się nie zmieniło i nie zmieni, za chwilę w równie chaotyczny sposób stoki, hotele i instytucje kultury ponownie będą zamykane. Albo chaos, albo logika, tertium non datur. W takim to czasie Jan Klata wystawił w poznańskim Teatrze Nowym „Czerwone nosy”, które tam wiele lat temu już raz wystawiane były i zyskały status spektaklu kultowego.
Sztuka o czasach dżumy wystawiana w czasach covid-19 może budzić obawy, że publicystyka i doraźny komentarz zdominuje przekaz artystyczny. Rzeczywiście, komentarza nie brakuje – zwłaszcza odwołującego się do antyklerykalnych rejestrów. Tylko czy ma on charakter doraźny, czy raczej osadzony w średniowiecznych realiach i wypowiedziany dzisiaj potwierdza, że nic się nie zmieniło? Kościół jest instytucją władzy, wymiar religijny jest źródłem legitymizacji tej władzy, w czym przeszkadza prawdziwa religijność.
Straszny karnawał
Czas zarazy to czas strasznego karnawału, bo jak w prawdziwym karnawale zawieszone zostają hierarchie i normy, ale władzę nad światem przejmuje patogen i działająca w jego imieniu śmierć. Bohaterowie „Czerwonych nosów” próbują odnaleźć się w tej rzeczywistości i przejąć kontrolę nad karnawałem, odzyskując jego ludyczny charakter, wbrew śmierci i bigoterii, za to z poparciem hierarchii władzy widzącej w „klownach Pana Boga” użyteczny instrument zarządzania emocjami przerażonego ludu.
Wszystko się jednak kończy, nawet zaraza, a wraz z końcem nadejść musi normalność oparta na niezmiennej synergii trzech instytucji konsolidacji władzy i dystrybucji przemocy: państwa, Kościoła i małżeństwa. Zmieniają się patogeny, zmieniają się czasy, nie zmienia się istota normalności, do której zmierzamy, walcząc z kolejnymi falami covid-19 niczym bohaterowie greckiej tragedii.
Carpe diem
Na razie jeszcze „Czerwone nosy” rządzą sceną, karnawał toczy wojnę z postem i zarazą. Więc carpe diem, chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…