Zamaskowana rzeczywistość

Wybrałem się dziś na lokalny bazarek i zobaczyłem, jak się rozmraża gospodarka. Tłum sprzedawców, jeszcze więcej klientów. Naród, owszem, w maseczkach, ale zakupy robił „na prezesa”, szwendając się w kupie po straganach, jak przed tygodniem Jarosław Kaczyński po pl. Piłsudskiego. Najwyraźniej bez żadnego trybu wychodzimy z epidemii, która jeszcze na dobre się w Polsce nie zaczęła.

Z zakupów w tych warunkach zrezygnowałem, nie mogę jednak zrezygnować z myślenia, co dalej. Niestety, nie mam takiej pewności i zdolności widzenia przyszłości jak minister zdrowia. Łukasz Szumowski oświadczył w piątek, że wybory w sposób normalny, z pójściem do lokalu wyborczego, będzie można bezpiecznie przeprowadzić dopiero za dwa lata.

Precyzja rządowych danych

Rozumiem, że tę ocenę minister opiera na pewnych wyliczeniach, bo o tych dwóch latach mówił z pełnym przekonaniem. Z nie mniejszym przekonaniem mówił Szumowski, że alternatywą są wybory korespondencyjne, które można przeprowadzić w dowolnym momencie, choć zastrzegł, że nie zna szczegółów organizacyjnych ewentualnej elekcji pocztowej.

Zdaje się, że nikt tych szczegółów jeszcze nie zna, jedynie minister wie, że można je przeprowadzić bezpiecznie pod względem zdrowotnym. Jeżeli pewność, z jaką wypowiedział się w jednej i drugiej kwestii, oparta jest na takich samych przesłankach merytorycznych, to gratuluję władzy zaplecza analitycznego.

Docta ignorantia

Wypowiadanie się z pewnością w sytuacji radykalnej niepewności świadczyć musi o ekskluzywnym dostępie do wiedzy, jaką nie dysponują znane publiczne ośrodki badawcze zajmujące się dziś rozwojem sytuacji pandemicznej. Większość uznanych ekspertów częściej mówi o tym, czego nie wie, niż to, co wie na pewno.

Mamy więc szczęście, że minister zdrowia w Polsce dysponuje dostępem do lepszych źródeł wiedzy niż jego koledzy w innych krajach. Tylko skąd ta dziwna zbieżność komunikatu medycznego Szumowskiego z przekazem politycznym partii władzy: albo przedłużamy kadencję Andrzeja Dudy o dwa lata, albo wybory korespondencyjne teraz?

Problem zaufania

Czy to Jarosław Kaczyński działa w oparciu o rekomendacje ministra zdrowia? Czy raczej całą sprawę i stanowisko ministra należałoby podsumować frazą z radzieckiej klasyki rewolucyjnej, kiedy bohater w kluczowym momencie mówi: jestem lekarzem, ale i czekistą!

Rzecz nie w zgrabnych frazach jednak, a w zaufaniu do władzy i instytucji publicznych. Badania „Społeczeństwo wobec epidemii” przeprowadzone tuż przed świętami przez Krystynę Skarżyńską i Konrada Maja dla Forum Idei Fundacji Batorego pokazało, że 63,7 proc. Polaków nie ufa rządowi i nie ma przekonania, że przekazuje on pełne informacje o koronawirusie. Nawet w elektoracie partii władzy odsetek wątpiących sięgał 43,5 proc.

Kult cargo

Wątpię, by odzyskaniu zaufania psutego najbardziej przez ekscesy ludzi władzy nierespektujących własnych dyspozycji pomogły takie spektakle jak Powitanie Wielkiego Ptaka i Narodowy Dzień Rozładunku celebrowane osobiście przez premiera RP. Jeśli rząd chciał w ten sposób podkreślić swoją suwerenność, to w świat poszedł jasny komunikat, że jest to suwerenność oparta na swoistym kulcie cargo.

Antonow-225 Mrija (marzenie) przywiózł ładunek maseczek i materiałów sanitarnych od Brata Xi, pomachał majestatycznie skrzydłami i poleciał. A wraz z nim marzenie, że szybko wrócimy do normalności.

Gniew i protest w czasach zarazy

O rzeczywistości szybko przypomniał Sejm, który uznał, że poświąteczny tydzień to najlepszy czas na podjęcie tematów zaostrzenia aborcji, edukacji seksualnej i uczestnictwa dzieci w polowaniach. Chora wyobraźnia politycznych macherów okazała się słabsza od kreatywności uczestniczek i uczestników ruchów w obronie kobiet.

Z ulic polskich miast popłynął wyraźny sygnał – epidemiczne zamrożenie społeczeństwa nie zamroziło potencjału mobilizacji. Być może wręcz przeciwnie. W takiej sytuacji pośpiech z wyborami staje się zrozumiały, ale bardzo ryzykowny. Bakcyl gniewu rozprzestrzenia się z podobną dynamiką co wirus, nie jest jednak pewne, że działa nań tłumiąco social distancing. I nie wie tego nawet minister Szumowski.