Optymizm katastrofizmu oświeconego

Pewne jest to, co niemożliwe – głosi zasada katastrofizmu oświeconego. Pięć lat temu brexit wydawał się niemożliwy, dziś staje się faktem. Czy jednak jest katastrofą? To pytanie odsłania problem: jak rozumieć katastrofę i katastrofizm dziś, w epoce brexitu, antropocenu i globalnego kryzysu demokracji?

Doskonałym wprowadzeniem do myślenia o katastrofie jest spektakl „Hiroszima/Love” przygotowany przez Julię Holewińską i Tomasza Szerszenia w Biennale Warszawa. Przedsięwzięcie inspirowane m.in. katastrofą w elektrowni Daiichi w Fukushimie mierzy się z kwestią katastrofy jako stałym elementem życia, bardzo kulturotwórczym i jednocześnie mającym w kulturze swoje eksponowane miejsce.

Katastrofa i kultura

W spektaklu pojawiają się różne ikoniczne katastrofy: zagłada Pompejów po wybuchu Wezuwiusza, Auschwitz, Hiroszima, Fukushima. Każda miała inne przyczyny, inną logikę rozwoju oraz późniejszego wchłaniania do obiegu kultury. Auschwitz i Hiroszima to wydarzenia zaplanowane i zrealizowane z precyzją właściwą dla szczytowej formy cywilizacji przemysłowej, która nawet ze śmierci i eksterminacji uczyniła zadanie techniczne, wymagające energii, dyscypliny, organizacji, ale w pełni poddające się racjonalnemu zarządzaniu.

Fukushima jest zaprzeczeniem Hiroszimy, tu technika wymknęła się spod kontroli, ruszyła kaskada nieuwzględniona w żadnym planie ani nawet scenariuszu awaryjnym. Ta katastrofa zgodnie z planem nie miała prawa się wydarzyć. Niemożliwe stało się faktem.

Normalne wypadki

Nie wszyscy byli zaskoczeni. Charles Perrow, autor książki „Normal Accidents. Living with High-Risk Technologies” z pierwszej połowy lat 80., zwraca uwagę na błąd, jaki popełniają analitycy ryzyka przekonujący, że techniczne ryzyko katastrofy w elektrowni atomowej jest niezwykle małe. Co przekłada się też na znikomo niewielkie konsekwencje zdrowotne, nieporównanie mniejsze niż skutki wydobywania i spalania węgla.

Perrow wskazuje, że mówiąc o probability, czyli prawdopodobieństwie jakiegoś wydarzenia, nie należy zapominać o possibility, samej możliwości jego zajścia. Tzn. nawet bardzo małe ryzyko nie jest pewnością, że wypadek się nie wydarzy. Nie można więc mówić, że znikome ryzyko awarii elektrowni raz, powiedzmy, na 100 tys. reaktorolat jest ryzykiem zaniedbywalnym, bo z rachunku nie wynika, że jeśli już do wypadku dojdzie, to dopiero po 100 tys. latach. Może to się wydarzyć i wcześniej.

Problem normalnych wypadków w ujęciu Perrowa polega na tym, że są skutkiem sprzężenia wysokiego stopnia złożoności systemu technicznego i wysokiego poziomu współzależności elementów go tworzących, jak właśnie w elektrowni atomowej lub fabryce chemicznej. I jeśli już do nich dojdzie, ich przebieg oraz konsekwencje są spektakularne.

Heurystyka strachu

Perrow językiem analizy zarządczej wyraża to, o czym pisał Hans Jonas w kontekście etycznym, rozwijając w latach 70. zasadę odpowiedzialności jako odpowiedź na optymizm myślenia utopijnego, którego aspektem była wiara w nieograniczone możliwości postępu technicznego i jego z definicji pozytywny charakter.

Głównym narzędziem pozwalającym na stosowanie zasady odpowiedzialności jest heurystyka strachu. To dyrektywa mówiąca, że lepiej zrezygnować z rozwoju jakiejś technicznej opcji, jeśli potencjalne skutki awarii, choćby była mało prawdopodobna, mogą przynieść nieodwracalne konsekwencje dla tych, którzy w podejmowaniu decyzji nie mogą uczestniczyć.

Zasada ostrożności

Myśl Hansa Jonasa nie straciła ważności, zasada odpowiedzialności z heurystyką strachu stały się podstawą dla wypracowania zasady ostrożności obowiązującej w Unii Europejskiej i w prawodawstwie niektórych państw (np. Francji). Tyle że nie ochroniło nas to przed systemowymi konsekwencjami rozwoju cywilizacji, czyli kryzysem klimatycznym i ekologicznym.

Heurystyka strachu okazała się niewystarczająca, by powstrzymać ludzkość przed niekontrolowanym rozwojem według najbardziej wyniszczającej recepty polegającej na maksymalizacji konsumpcji i zasilaniu wzrostu długiem finansowym i ekologicznym.

Apokalipsa tu i teraz

Dziś, gdy widmo katastrofy i życia w świecie postapokaliptycznym stało się głównym tematem popkultury, do której swoje dokładają naukowcy i aktywiści, heurystyka strachu ustępuje przed polityką strachu. Funkcja strachu się zmieniła, zamiast być bodźcem do racjonalnej refleksji, stał się paliwem do populistycznych mobilizacji nieoferujących rozwiązania głównego problemu – uniknięcia katastrofy.

Jak wyjść z tej sytuacji? Zastępując heurystykę strachu heurystyką nadziei, która polega na odwróceniu myślenia Jonasa. Katastrofalne konsekwencje kryzysu klimatycznego i ekologicznego nie są przeznaczeniem, nie są wiszącym nad ludzkością fatum, tylko opisują je prawdopodobieństwa związane z różnymi możliwymi scenariuszami rozwoju sytuacji.

W stronę katastrofizmu oświeconego

O ile w przypadku heurystyki strachu niepewność odnośnie do konsekwencji rozwoju technologii miała powodować, by rozważyć wycofanie się z jej rozwoju, o tyle heurystyka nadziei w przypadku niepewności kryjącej się w scenariuszach nadciągającej katastrofy podpowiada, by nie ulegać depresji i syrenim nawoływaniom specjalistów od polityki strachu, tylko podjąć racjonalne działanie zmniejszające ryzyko, a więc zwiększające szansę pozytywnego rozstrzygnięcia.

Na tym mniej więcej polega katastrofizm oświecony (pełny jego wykład zaproponował Jean-Pierr Dupuy w książce „Pour un catastrophisme éclairé”) – na aktywnej negacji autodestrukcji, której możliwość jest wpisana w horyzont dziejów. Takie podejście otwiera drogę przed polityką pozytywną, polityką karmioną nadzieją i wyobraźnią jako alternatywą dla otępiającej polityki strachu.