Olga Tokarczuk ratuje świat

„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy” – mówiła Olga Tokarczuk w Sztokholmie. Umiera, bo przestajemy wierzyć w literaturę, jedyny sposób na wyrażenie złożoności rzeczywistości bez uproszczeń i redukcji na fragmenty.

Prawda fikcji

Oczywiście, tylko wielka literatura potrafi wchodzić w rezonans ze światem w całej jego kompleksowości. Taka literatura wymaga nie tylko genialnych pisarzy, ale i kompetentnych czytelników rozumiejących, że prawda literackiej fikcji wyraża istotę rzeczywistości w głębszy i pełniejszy sposób niż tzw. literatura faktu, pozornie dotykająca rzeczywistości takiej, jaką jest, w jej faktycznej naoczności.

Olga Tokarczuk mówiła o tej właściwości literatury, stawiając tezę, że w świecie kłamstwa, postprawdy i fake news czytelnicy stracili zaufanie do fikcji:

Fikcja straciła zaufanie czytelników, odkąd kłamstwo stało się niebezpieczną bronią masowego rażenia, nawet jeśli pozostaje prymitywnym narzędziem.

Ucieczka do literatury faktu, która przedstawia wydarzenia, jest jednak niebezpiecznym złudzeniem:

Wydarzenia są faktami, ale doświadczenie jest czymś niewyrażalnie innym. To ono, nie zaś wydarzenie, jest materią naszego życia. Doświadczenie jest faktem poddanym interpretacji i umieszczonym w pamięci. Odwołuje się także do pewnej podstawy, jaką mamy w umyśle, do głębokiej struktury znaczeń, na której potrafimy rozpiąć nasze własne życie i przyjrzeć mu się dokładnie.

Regres i proletaryzacja

Pisarka wyjaśnia wprost – ten odwrót od literatury i literackiej fikcji oznacza cywilizacyjny regres. Powiedzmy za Bernardem Stieglerem – to symptom kulturowej proletaryzacji, niezdolności do wykraczania wyobraźnią poza horyzont doraźnego, naocznego przeżywania wydarzeń.

To świat, w którym nie tylko minister kultury nie czyta książek Olgi Tokarczuk, lecz także – odkryłem to po ogłoszeniu noblowskiego werdyktu, że wiele osób świata kultury z mojej ideowej bańki mówiło podobnie jak Piotr Gliński – muszę w końcu przeczytać „Księgi Jakubowe”. Wcześniej brakowało wystarczającej motywacji, by zmierzyć się z trudem lektury tak wymagającego dzieła.

Jacek Dukaj to doświadczenie dotyczące literatury wyraził w książce „Po piśmie”, gdzie relacjonuje rozmowę ze znajomym, wydawałoby się, kompetentnym kulturowo przedstawicielem klasy średniej. Usłyszał w niej stwierdzenie: „nie czytam powieści, oglądam seriale”.

Po piśmie

Olga Tokarczuk w swym wykładzie przywołuje refleksje Jacka Dukaja o nadejściu jego zdaniem epoki popiśmiennej i nadejściu czasów bezpośredniego transferu przeżyć:

Największym osiągnięciem tej zmiany był moment, w którym myślenie jako takie utożsamiliśmy z pismem, czyli konkretnym sposobem używania idei, kategorii czy symboli. Dziś – to jasne – stoimy w obliczu podobnie znamiennej rewolucji, kiedy doświadczenie może być przekazywane bezpośrednio, bez pomocy słowa drukowanego.
Nie ma już potrzeby prowadzić dziennika podróży, kiedy można fotografować i wysyłać te fotografie za pomocą portali społecznościowych w świat, zaraz i każdemu. Nie ma potrzeby pisać list, skoro łatwiej jest zadzwonić. Po co czytać grube powieści, skoro można zanurzyć się w serialu? Zamiast wyjść na miasto, żeby rozerwać się przyjaciółmi, lepiej zagrać w grę. Sięgnąć po autobiografię? Nie ma sensu, skoro śledzę życie celebrytów na Instagramie i wiem o nich wszystko.

Długo o tym rozmawialiśmy z Olgą Tokarczuk i Jackiem Dukajem podczas ostatniej edycji festiwalu Apostrof organizowanego przez Empik w Teatrze Powszechnym. Olga była kuratorką, mnie powierzyła rozmowę z Dukajem o popiśmienności właśnie.

Przekonywałem, że to odchodzenie od fikcji na rzecz kultury bezpośrednich doznań nie jest ciągle procesem uniwersalnym, są kultury ciągle broniące się przed Instagramem i Netflixem. Choćby Francja, gdzie w odpowiedzi na Netflixa wzrosło zainteresowanie kinem – ten rok zakończy się rekordową liczbą 215 mln sprzedanych biletów. Rośnie także czytelnictwo.

Czas Europy Środkowej

Niestety jest jednak prawdą obawa o obumieranie fikcji literackiej w kraju takim jak Polska. Być może Nobel dla Tokarczuk tę sytuację choć trochę zmieni, pobudzi apetyt na dobrą literaturę jako przyjemność i wyzwanie bycia w złożonym świecie.

W maju miałem okazję współprowadzić z Izą Chruślińską spotkanie z Olgą Tokarczuk i Oksaną Zabużko. Pisarki przekonywały w Przemyślu, że nadszedł czas literatur Europy Środkowej, które z podobną siłą wejdą w świat jak przed laty proza Ameryki Łacińskiej. Kilka miesięcy później noblowski werdykt potwierdził słuszność ich przeczuć, zwłaszcza że i wyróżnienie dla Petera Handkego należy uznać za dowód słuszności takiej tezy.

Złożoność świata

W swym wykładzie Olga Tokarczuk przywołała także, szukając dobrej figury na złożoność świata, dzieje sprzed kilkuset lat, gdy Europejczycy dotarli do Ameryki, a konsekwencją „spotkania kultur” była zagłada ludności rdzennej. Na skutek eksterminacji i chorób życie straciło ponad 90 proc. mieszkańców spośród ponad 60-milionowej populacji.

Efektem tej tragedii był powrót lasów na dawne tereny rolnicze, te nowe lasy miały swój udział w wychwycie dwutlenku węgla z atmosfery – zmniejszenie jego stężenia widać w rdzeniach lodowych. Wielu klimatologów twierdzi, że ten właśnie ubytek CO2 miał swój udział w obniżeniu temperatury atmosfery na przełomie XVI i XVII w., co znamy z historii jako małą epokę lodowcową i wszystkie jej cywilizacyjne konsekwencje, z wojną trzydziestoletnią włącznie.

Podsumowaniem badań w tym temacie jest bardzo ciekawy artykuł „Earth system impacts of the European arrival and Great Dying in the Americas after 1492” opublikowany na początku tego roku.

Tokarczuk i Thunberg, przepis na ocalenie świata

Ten właśnie okres historii był dla mnie punktem wyjścia do warsztatów o przyszłości, jakie prowadziłem podczas festiwalu Góry literatury w Nowej Rudzie latem. Cieszę się, że wątki tych różnych dyskusji, których Olga była inicjatorką, stały się tworzywem dla jej przemyśleń i poszły w świat niesione słowami wykładu.

Mamy dziś dwa mocne komunikaty pokazujące, jak ocalić świat. Greta Thunberg, nastoletnia Szwedka – ikona młodzieżowego aktywizmu klimatycznego – mówi: ufajmy nauce! Olga Tokarczuk mówi: ufajmy literaturze! Przyszłość zależy od tego, czy potrafimy podążać za tymi dwoma wezwaniami jednocześnie.