Dobra książka na złe czasy
Imigranci nie „psują” rynku pracy tam, gdzie przyjadą; obniżanie podatków najbogatszym nie pomaga gospodarce, bo w ogóle wzrost gospodarczy nie zależy zbytnio od ekonomistów i polityków. To tylko kilka nieoczywistych tez z książki tegorocznych ekonomicznych noblistów Esther Duflo i Abhijita Banerjee.
„Good Economics For Hard Times” powstała, gdy jej autorzy, małżeństwo ekonomistów pracujących w MIT, nie wiedziało o czekającej ich nagrodzie. Dzieło to ukazało się w księgarniach już po ogłoszeniu noblowskiego werdyktu, co zapewne pomoże stać się książce bestsellerem. W pełni zresztą na uznanie czytelników zasługuje, bo jest jedną z najlepszych prac ekonomicznych opublikowanych w ostatnich latach.
Ekonomia, nauka społeczna
Duflo i Banerjee przywracają ekonomię naukom społecznym, pokazując, jak niewiele w sumie ekonomiści wiedzą o rzeczywistości. Bo rzeczywistość społeczna jest „sticky”, lepi się wg różnych lokalnych schematów, co powoduje, że doświadczeń z Chin nie sposób przykładać do Indii, a wszelkie uniwersalistyczne recepty w rodzaju „obniżanie podatków dynamizuje gospodarkę”, „własność prywatna sprzyja efektywności zarządzania, więc należy prywatyzować zasoby publiczne” nie mają innego niż ideologiczne uzasadnienia. To znaczy, prywatyzacja może sprzyjać efektywności, ale nie musi, bo może służyć oligarchicznej grabieży publicznych zasobów i społeczna korzyść z procesu może być znikoma. Wszystko zależy od konkretnego kontekstu.
Autorzy „Dobrej ekonomii” nie twierdzą, że nie wiedzą nic. Przeciwnie, wiemy np. z dostępnej literatury i badań, że częste obawy przed napływem imigrantów, którymi lubią straszyć niektórzy politycy, są nieuzasadnione. Po pierwsze, mało kto w rzeczywistości jest gotów opuścić swój dom, nawet jeśli klepie biedę. Masowa migracja zaczyna się wówczas, gdy ów dom „zamienia się w paszczę rekina” – wtedy, gdy wojna lub katastrofa ekologiczna czyni życie niemożliwym.
there is simply no evidence the hordes are waiting for a chance to descend on the shores of the United States (or the United Kingdom or France) and need to be kept out by force (or a wall). The fact is that unless there is a disaster pushing them out, most poor people prefer to stay home. They simply aren’t knocking on our door; they prefer their own countries.
To jednak nie wszystko, bo z kolei ci, którzy już zdecydują się na migrację i dotrą do celu swoich marzeń, nie zabierają pracy miejscowym i nie przyczyniają się do obniżenia pensji. Przeciwnie, na ogół sprzyjają rozwojowi gospodarczemu, kreując popyt na usługi i towary. Po prostu tzw. rynek pracy jest bardzo dziwnym rynkiem, bo słabo na nim działa rzekomo spiżowe prawo popytu i podaży:
So one very big problem with the supply-demand analysis applied to immigration is that an influx of migrants increases the demand for labor at the same time it increases the supply of laborers. This is one reason why wages do not go down when there are more migrants. A deeper problem lies in the very nature of labor markets: supply-demand is just not a very good description of how they really work.
Problemy ze wzrostem
Kwestie migracji i rynku to jednak sprawy jeszcze stosunkowo pod względem ekonomicznym proste. Co jednak z kwestiami fundamentalnymi, jak wzrost gospodarczy? Wszak wzrost jest fetyszem wszystkich niemal polityków, bo od niego zależy możliwość finansowania długu publicznego i jednocześnie jest miarą sprawności zarówno państw, jak i rządzących nimi przywódców.
Tymczasem Duflo i Banerjee pokazują, że w istocie o wzroście gospodarczym, jego mechanizmach i metodach, jakimi można nań oddziaływać, ekonomiści wiedzą bardzo mało. Doskonale ilustruje tę prawdę los Komisji ds. Wzrostu i Rozwoju Banku Światowego:
The bottom line is that, much as in rich countries, we have no accepted recipe for how to make growth happen in poor countries. Even the experts seem to have accepted this. In 2006, the World Bank asked the Nobel laureate Michael Spence to lead the Commission on Growth and Development (informally known as the Growth Commission). Spence initially refused, but convinced by the enthusiasm of his would-be fellow panelists, a highly distinguished group that included Robert Solow, he finally agreed. But their report ultimately recognized that there are no general principles, and no two growth episodes seem alike. Bill Easterly, not very charitably perhaps, but quite accurately, described their conclusion: “After two years of work by the commission of 21 world leaders and experts, an 11-member working group, 300 academic experts, 12 workshops, 13 consultations, and a budget of $4m, the experts’ answer to the question of how to attain high growth was roughly: we do not know, but trust experts to figure it out.”
Siła ekonomii
Czy zatem rzeczywiście ekonomia nie nadaje się do niczego? Przeciwnie, zdaniem Duflo i Banerjee jest bardzo użyteczna, o ile zadaje się jej właściwe pytania, a ekonomiści posługują się wiedzą, nie zaś swoimi uprzedzeniami lub preferencjami ideologicznymi. Te właściwe pytania muszą wynikać z uznania, że ekonomia jest nauką społeczną i musi być wrażliwa na społeczne konteksty. Uwzględnienie ich, jak dzieje się w ramach ekonomii eksperymentalnej, może prowadzić do rzeczywistych sukcesów.
Jednym z najbardziej spektakularnych w ostatnich latach jest zmniejszenie umieralności na malarię o 75 proc. między 2005 a 2016 r. Dystrybucja moskitier nasyconych insektycydem przyczyniła się do uniknięcia ok. 450 mln przypadków zachorowań na malarię w okresie 2000–2015. Z kolei najskuteczniejsza metoda i sposób dystrybucji moskitier został wypracowany przy pomocy ekonomii eksperymentalnej.
Przykładem złych pytań stawianych ekonomistom i przez ekonomistów jest kwestia wzrostu i jego miary – PKB. W istocie liczy się jakość życia – Sri Lanka i Gwatemala mają podobne PKB, ale umieralność niemowląt i dzieci jest w Sri Lance znacznie niższa, na poziomie Stanów Zjednoczonych. Zapatrzenie na PKB i parcie do jego wzrostu może prowadzić do negatywnych konsekwencji, jak pogorszenie sytuacji najuboższych i w efekcie pogorszenie wskaźników jakości życia mimo nominalnej poprawy zamożności kraju.
„Good Economics” to niezwykle szczera książka o ograniczeniach i sile ekonomii, napisana przez ludzi dysponujących nie tylko wiedzą ale i doświadczeniem polowym z licznych prac eksperymentalnych na froncie walki z ubóstwem. Pokazuje, że noblowskie wyróżnienie trafiło w ich ręce nie przez przypadek. Na dodatek książkę bardzo dobrze się czyta.