Gorycz porażki, sztuka wygrywania
Trochę sadomaso, a trochę psychoanalityczny seans rozbierania wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego i porażki opozycji szybko pewno się nie skończy. Dobra diagnoza jest potrzebna, ale każda godzina poświęcona na jałowe przerzucanie się memami jest godziną straconą i zwiększa ryzyko przegranej opozycji jesienią.
Wygrana w wyborach parlamentarnych nie jest przesądzona, jakkolwiek silna teraz wydaje się pozycja PiS. Co w takim razie robić, żeby do wygranej PiS nie dopuścić? Można do znudzenia wypominać, że Jarosław Kaczyński kupił swój elektorat. Kupił, nie kupił – przełamał zasadniczy deficyt polskiej sceny politycznej i rzeczywistości społecznej (pisałem o nim wielokrotnie, analizując strukturę polskich wykluczeń) – zmobilizował najbardziej bierną politycznie część polskiego społeczeństwa do zaangażowania w wybory.
Nieważne jak, ale dał im poczucie przynależności i czy nam się to podoba, czy nie – obywatelstwa. Wszak głosowanie nazywamy z inteligencka obywatelskim obowiązkiem.
Włączenie i uznanie
Do tego poczucia politycznego włączenia dał też Jarosław Kaczyński poczucie obecności i bezpośredniej komunikacji, nie tylko za sprawą propagandy rządowych mediów, ale także dzięki pracy w terenie samego Prezesa i partyjnych polityków. Kto trochę jeździ po Polsce, zwłaszcza prowincjonalnej, ten wie, jakie symboliczne znaczenie ma dla mieszkańców wsi czy małych miasteczek spotkanie z kimś z „centrum”.
Można i trzeba zwracać uwagę, że język propagandy PiS opiera się na ksenofobicznych kliszach, posługuje kłamstwem i pogardą wobec politycznych przeciwników. Dla zwolenników obecnej władzy, coraz liczniejszych, jak widać, PiS kojarzy się z włączeniem, szacunkiem i uznaniem.
Zamiast nad tym wydziwiać, z wyższością podkreślając, że tak myślą, zgodnie w wyborczymi statystykami, przeważnie ludzie słabiej wykształceni, starsi i z głębokiej prowincji, lepiej uznać to za fakt społeczny o konkretnych politycznych konsekwencjach (więcej o wynikach wyborów pisałem w OKO.press).
Recepta na sukces
Pytanie, jak na taki fakt odpowiedzieć. Oferując to samo – poczucie włączenia, szacunku i uznania. To samo nie musi oznaczać, że tak samo, że jedynym sposobem na przekierowanie uczuć jest przebicie oferty ekonomicznej w wersji proponowanej przez obecną władzę. Włączenie, szacunek i uznanie ma nie tylko wymiar materialny, w równym stopniu polega na aspektach symbolicznych, poczuciu tworzenia wspólnoty.
I to jest pole, na którym trzeba podjąć rywalizację z PiS – proponując nową opowieść o republice, która jest nie tylko z nazwy Rzeczpospolitą. Oczywiście, musi to być opowieść konkretna, polegająca nie tylko na snuciu narracji, ale i przedstawiająca konkretne propozycje rozwoju systemu usług publicznych, demokratyzacji demokracji, rozwiązywania najważniejszych problemów itd.
Odnowa republiki
Doskonałym momentem na rozpoczęcie takiego procesu jest zbliżająca się 30. rocznica 4 czerwca 1989 r. Główne obchody odbędą się w Gdańsku pod nazwą Święta Wolności i Solidarności. Zjedzie tam wielu przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, przyjadą setki samorządowców. Miejmy nadzieję, że nie wpadną w samozadowolenie, jak „wspaniałą trzydziestkę” zostawiamy za sobą, tylko wyjdą ze swych korporacyjnych, profesjonalnych ról i mówiąc „tu jest Polska”, zaproponują wizję następnych 30 lat, która okaże się także ważna dla dzisiejszych zwolenników PiS.